piątek, 21 listopada 2014

4. Viewing photos

Od tygodnia pracowałam w Starbucksie i szło mi dobrze. Zaprzyjaźniłam z Kat i niektórymi jej znajomymi. Kontaktu z Justinem, albo Pattie nie miałam od tygodnia. Minęło tyle czasu, że wyniki powinny być niedługo. Mimo, że byłam pewna, że to Justin jest ojcem, to i tak się stresowałam.
Kończyłam właśnie wycierać stolik, kiedy drzwi się otworzyły, ukazując Justina. W dłoni trzymał kawałem papieru. Czyli to już... Podszedł do mnie, unikając wzroku wszystkich dziewczyna.
- Przebierz się, wychodzimy- zmarszczyłam brwi, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
-Do końca mojej zmiany zostało jeszcze- spojrzałam na zegarek- 15 minut. Nie mogę wyjść- wyjaśniłam.
-Matka MOJEGO dziecka nie będzie pracować w takim miejscu- dał nacisk na słowo "mojego". Miałam ochotę skakać z radości.  Wreszcie uwierzył...
-Badanie wyszły pozytywnie?- spytałam go.
-Tak. Nie wiem jak to zrobiłaś-wymamrotał- Porozmawiamy w domu.
-Zrobię ci coś do picia. Poczekaj, aż skończy się moja zmiana. - westchnął zrezygnowany. Uśmiechnęłam się- Co ci podać?- wytarłam dłonie do fartuszka.
-Mrożoną kawę, łeb mi napierdziela-jęknął. Przytaknęłam i poszłam do kuchni, aby Kat ją zrobiła
Postawiłam przed nim napój, zamierzając odejść, ale złapał mnie za rękę, nie pozwalając.- Usiądź- polecił, a ja to zrobiłam. -Nie możesz się przemęczać- złapał moją dłoń.
-Justin, wszystko w porządku- posłałam mu uśmiech- Nie musisz się martwić na zapas
-Właśnie, że muszę.- wymamrotał. Zaśmiałam się cicho i mrugnęłam do niego. Wywrócił oczami i też posłał mi mały uśmiech. Spojrzałam na zegarek, orientując się, że moja zmiana własnie minęła.
-Poczekaj chwilę, zaraz wracam- powiedziałam, zanim poszłam na zaplecze. Zdjęłam fartuszek i wzięłam swoje rzeczy. Nagle do pomieszczenia wparowała Kat.
-Uwierzysz, że SAM Justin Bieber kazał iść sprawdzić co robisz?-zaśmiała się nerwowo
Przygryzłam wargę i wywróciłam oczami.
-Już wychodzę- wymamrotałam, zabierając torebkę.
-Umawiasz się z  nim?- pisnęłam.
-Kat, daj już spokój- mrugnęłam do niej, wychodząc. Podeszłam do Justina, który, czekał opierając się o blat.
-Wreszcie, wysłałem inną dziewczynę, by sprawdziła, czy wszystko okay z tobą.
-Justin, nic mi nie jest. Nie musisz tak panikować- powiedziałam już lekko zirytowana.
-Przepraszam-wymamrotał. Chciałam ruszyć chodnikiem prosto do hotelu, ale on mnie zatrzymał.- Gdzie idziesz? Jedziesz ze mną.- chciałam zaprzeczyć, ale tak bolały mnie nogi, że zgodziłam się.
Justin wyjechał na ulicę,  ale zamiast do hotelu zaczął kierować się w zupełnie inną stronę.
-Ale do hotelu jedzie się w drugą stronę...
-Wiem- spojrzał na mnie na krótka chwilę.
-To czemu tam nie jedziesz...?
-Bo od dzisiaj mieszkasz ze mną. Muszę mieć cię na oku- odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Rozszerzyłam mocno oczy.
-Nie możesz podejmować decyzji za mnie- upomniałam się, zakładając ręce na piersiach.
-Robię to dla waszego zdrowia. Uwierz, lub nie. - wywróciłam oczami.
-Co jeszcze za mnie zrobisz? Nie mogę chodzić do pracy, nie mogę się przemęczać, nie mogę mieszkać sama! Co właściwie mogę?-spojrzałam na niego wyczekująco.
-Nie musisz nic- wzruszył ramionami.
-Justin, jeżeli będę jedynie siedzieć całymi dniami u ciebie w domu, to będę się źle czuć z myślą, że na tobie żeruję- wyjaśniłam.
-Ja tak nie pomyślałem
-Ale ja tak. Pozwól mi w czymś ci pomóc.
-Mi wystarczy, że będziesz dbać o siebie, a tym samym o dziecko. - on serio się tym przejął. Mimo, że to był początek, to byłam zachwycona jego dojrzałością, ale też zirytowana ciągłymi pytaniami. Przyjechałam tu, aby płacił mi z 400 dolarów miesięcznie, a on wziął mnie do siebie i chciał zająć,a  do tego się martwił. Chciałam, aby tak zostało, ale nie mogłam być pewna...
-Wysiadasz?- spytał. Zamrugałam kilkakrotnie.
-Tak, oczywiście- powiedziałam zmieszana.Wygrzebałam się z jego, stanowczo za niskiego samochodu i dotrzymując mu kroku.
-Rozgość się- powiedział, kiedy weszliśmy do środka. Zaczęłam się rozglądać, bo wcześniej nie miałam do tego okazji.-Zaraz wracam!- krzyknął. Westchnęłam i położyłam torebkę na kanapie. Podeszłam do ściany, na której wisiały ramki ze zdjęciami. Jedno zdjęcia przedstawiało Justina z dwójką dzieci, zapewne rodzeństwo- pomyślałam. Na innym byłam Pattie, a na jeszcze innym Justin z mężczyzną, starszym o dużo od niego. Akurat mógł być ojcem, albo jakimś  wujkiem. Wróć, są trochę podobni, więc chyba to ojciec. 
-Oglądasz zdjęcia- powiedział, tym samym mnie strasząc. Odwróciłam się, uśmiechając do niego. 
-Tak. Twoja rodzina?- spytałam ciekawa.
-Nie wiesz?
-Nie wolałam niczego nie czytać. Uznałam, że możesz zrobić to ty.
- Chętnie opowiem.
-Dobrze. Jesteś głodny?
-Trochę, a co?
-Pomyślałam, że coś ugotuję.
-Jesteś pewna? Nie chcę na tobie wywierać presji.
-Jasne, że jestem. Sama to zaproponowałam-wywróciłam rozbawiona oczami.-Nie musisz się tak martwić. Jestem dużą dziewczynką i poradzę sobie.
-Nie wątpię, przecież nie jesteś wiatropylna- na samym początku nie zrozumiałam jego aluzji, ale chwilę później się zorientowałam. Chodziło mu o to, że z nim spała.
Zmrużyłam na niego oczy, ale zaraz po tym parsknęłam śmiechem.
-Jesteś niemożliwy. Gdzie jest kuchnia?- spytałam rozglądając się. 
-Tam - wskazał na drzwi na końcu korytarza. Przytaknęłam mu i poszłam tam bez słowa. 
Kuchnia była naprawdę piękna. Niby ściany były jasne, takie jasnokawowe, ale ciemne meble świetnie tam wyglądały. Duże szklane drzwi prowadziły prosto do ogrodu z basenem. Jednym słowem OMG.  
-Na co masz ochotę?- spytałam. 
-Zdam się na ciebie- westchnął, siadając na krześle. Otworzyłam lodówkę, badając jej zawartość. W oczy rzucił mi się koncentrat pomidorowy w kartoniku i już wiedziałam, co ugotować. Wyciągnęłam go, tak samo jak mięso mielone, cebulę i czosnek. 
-Jakieś garnki?- spytałam. Zaśmiał się i wstał, podchodząc do jednej z  szafek i wyciągnął patelnię, oraz garnek. 
-Dzięki.- postawiłam patelnię na kuchence i włączyłam ją. Po kolei dodawałam cebulę, czosnek, mięso i koncentrat, przy okazji gotując makaron. Spaghetti było prostym daniem, a smacznym.
Położyłam przed nim talerz, a ja usiadłam naprzeciw.
-Dawno nie jadłem takiego obiadu- przyznał, mówiąc z pełną buzią. Uśmiechnęłam się, także jedząc.
**********************************
Heja miśki! Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie jest taki zły ;). Przepraszam za błędy ;**
Czytasz= komentujesz

niedziela, 16 listopada 2014

3. It is impossible

-Wygląda na to, że wszystko w porządku. Maluszek rozwija się prawidłowo.
-Może pani powiedzieć, który to tydzień?
-Około 10.- uśmiechnęła się, wręczają mi papierowy ręcznik. Wytarłam brzuch z żelu i wyrzuciłam ręcznik. Kobieta usiadła przy biurku coś pisząc w komputerze.
-Mam jedno pytanie- zaczęłam. Spojrzała na mnie wyczekująco- Można przeprowadzić test na ojcostwo w ciąży?- boże czułam taki wstyd gdy to mówiłam.
-Oczywiście. Na etapie pani ciąży można już stwierdzić, czy domniemany ojciec jest prawdziwym. - co ona sobie o mnie pomyślała?! Głupia małolata, która wpadła z przypadkowym facetem. - Starczy pobrać krew pani i domniemanego ojca- wyjaśniła- Można to zrobić nawet u nas w przychodni- przytaknęłam. Kobieta wyciągnęła coś, podając mi. Spojrzałam na papier, orientując, że jest to zdjęcie USG. Uśmiechnęłam się, wstając. - Na następną wizytę zapraszam za około półtora miesiąca.
-Dziękuję- powiedziałam, zanim opuściłam jej gabinet. W poczekalni była Pattie, która przyszła tutaj ze mną.
-I co, wszystko w porządku?-spytała.
-Tak. - odpowiedziałam, podając jej zdjęcia. Pattie wzięła go ode mnie, uśmiechając się szeroko.
-Mam nadzieję, że nie kłamiesz jak ta poprzednia kobieta. Naprawdę zaczynam się cieszyć. - słysząc jej słowa uśmiechnęłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pattie zatrzymała się przed olbrzymim domem. Był on chyba z 3 razy większy od tego moich rodziców, chociaż oni już mieli sporo pieniędzy.
-Wysiadasz?- spytała. Westchnęłam i przytaknęłam jej. Wygrzebałam się z samochodu, poprawiając spódniczkę. Przewiesiłam torebkę przez ramię i podeszłam do Pattie, która zamykała akurat auto. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, jakby chciała dodać mi tym otuchy. Przygryzłam wargę, starając się uspokoić. Wdech, wydech...
-Wszystko dobrze?- spytała. Przytaknęłam jej jedynie. Nie mogłam jakoś się odezwać.
Szłam powoli za nią chodnikiem, wyłożonym drobnymi kamykami. Patrzyłam na ziemię, starając się poukładać wszystko w głowie, w której miałam w danym momencie totalną pustkę.
Spojrzałam w górę, orientując się, że Pattie stoi przed drzwiami i pukała . Chwilkę potem drzwi otworzył on. Dziwnie się poczułam, kiedy spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Weszłam zaraz za Pattie i zdjęłam buty. Idąc za kobietą do salonu, zobaczyłam mężczyznę. Zapewne jego manager. Zaraz jak mu tam było... Kurczę, przecież czytałam. No, nic mam prawo nie wiedzieć.
- Ty jesteś... - zaczął, ale nie skończył. Nie byłam jedyna, która nie pamiętała czyjegoś imienia.
-Patty-dokończyłam za niego. Posłał mi zbolały uśmiech.
-Scooter-podał mi dużą dłoń, którą uścisnęłam. Nieśmiało przeniosłam wzrok na Justina, który stał z założonymi rękami. Czułam się jak dziecko, które coś zepsuło. Jego wzrok mnie onieśmielał. W co ja się wpakowałam, cholera...
-Usiądźmy- poleciła Pattie. Przełknęłam ślinę i usiadłam w rogu dużej kanapy.
-Zacznij od początku, czemu sądzisz, że jesteś z nim w ciąży- zaczął Scooter. W chwili, gdy wypowiadał słowa "z nim" spojrzał krzywo na Justina. Mimo, że byłam totalnie zestresowana  to miałam ochotę się zaśmiać.
-Scooter, daj spokój. To niemożliwe, żeby była w ciąży ze mną, bo nie mogę mieć dzieci. - słyszałam jak coś się tłucze. Spojrzałam na Pattie, która upuściła szklankę.
-W takim razie nie wiem jak to zrobiłeś. - wzruszyłam ramionami.
-Albo ty pomyliłaś osoby i zabierasz mi cenny czas.- nie, dziwką nie byłam. Nie miałam zamiaru słuchać tego. Wstałam i stanęłam przed nim z wyciągniętym, wskazującym palcem.
-Słuchaj, bo powiem raz- znużyłam oczy- Ja wiem, że w ciągu ostatniego pół roku spałam jedynie z tobą, więc dla mnie to więcej niż rzecz jasna, że ty jesteś ojcem- spojrzał na mnie zirytowany.
-Jesteś żałosna. - skomentował.
-Dobra, możemy zrobić test, nawet teraz- uniosłam brwi, sprawiając, bym wyglądała pewniej siebie.
-Dobra, jutro o 8 rano w przychodni, ale nie wiem po co się tak upierasz. - posłałam mu lekceważący uśmiech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następnego ranka równo 8 przyszłam pod przychodnię, czekając na Justina. Wreszcie kilka minut po przyjechał. Bez słowa udaliśmy się do środka. Podczas, gdy on coś ustalał z pielęgniarka, ja oglądałam wszystkie plansze.
-Idziesz?- spytał. Spojrzałam na niego i bez słowa podeszłam. Razem weszliśmy do gabinetu, pomalowanego na jasnozielony kolor. Usiadłam na przecie biurka, podczas, gdy Justin zajął miejsce na fotelu, gdzie kobieta pobrała mu krew.
-Jest już pani w 10 tygodniu?- spytała, zajęta swoja pracą.
-Tak- odpowiedziałam jedynie. Gdy Justin był gotowy gestem ręki pokazała, że teraz ja. Zajęłam miejsce na fotelu i wystawiłam rękę. Poczułam ukłucie, a ona pobrała tyle samo krwi, co brunetowi.
- Wyniki powinny być za około tydzień lub dwa- uśmiechnęła się do mnie.
-Chciałbym z panią porozmawiać- spojrzał na mnie wymownie. Westchnęłam i wstałam.
-Do widzenia- powiedziałam, zanim wyszłam.

Nobody's Pov.

-Tak?- spytała lekarka.
- Chciałem zapytać, czy istnieje możliwość, że mogę być ojcem tego dziecka, jeżeli badania stwierdziły, że nie mogę mieć dzieci?
-Zawsze istnieje taka możliwość. Nawet w świecie medycyny zdarzają się cuda- posłała mu uśmiech.
-Dziękuję, to chciałem wiedzieć- brunet wstał. Podał rękę kobiecie i wyszedł z gabinetu.
*****************************************
Hejka! Chciałabym na wstępie przeprosić za wszystko, co źle opisuję. Jeżeli mam być szczera, to nwm jak wygląda ciąża na tym etapie. Przepraszam też za błędy ;)
Czytasz = komentujesz

wtorek, 11 listopada 2014

2. I'll take you gladly

Wyszłam z lotniska, ciągnąc za sobą walizkę. W  Ameryce było o wiele cieplej, niż w Londynie, co było miłą odmianą.
Złapałam taksówkę i kazałam mężczyźnie zawieść mnie pod adres, który mu podałam, czyli dom Pattie. Właśnie od niej postanowiłam zacząć. Od jego matki...
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, wręczając mu należną sumę. Otworzyłam drzwi i wyszłam na ulicę. Stanęłam przed płotem domu kobiety. Kiedy zauważyłam ją w ogrodzie, postanowiłam, że ją zawołam- Przepraszam!- krzyknęłam, a ona odwróciła  się i nieśpiesznie podeszła do mnie.
-W czym mogę ci pomóc?- spytała z ciepłym uśmiechem. Pierwsze zdanie o niej było więcej niż rewelacyjne. Zdawała się być miłą kobietą.
-Patricia Mallette?- spytałam. Moje serce biło sto razy szybciej niż powinno. Bałam się, że nikt mi nie uwierzy.
- Tak, to ja. Stało się coś?
-Jestem Patty Harris. Muszę z panią porozmawiać- rozejrzałam się dookoła- ale w miejscu gdzie nikt nas nie usłyszy.
-Dobrze, porozmawiamy w domu- uśmiechnęła się. Otworzyła furtkę, a ja weszłam do ogrodu. Kobieta dziwnie popatrzyła na moją walizkę.
- Wracam z lotniska.- wyjaśniłam.
-Dobrze, usiądź na ganku, a ja przyniosę  coś do picia.- przytaknęłam, siadając gdzie mi kazał. Rozejrzałam się po ogrodzie, który był piękny. Rosło w nim dużo kwiatów. Nawet moi rodzice nie mieli tak pięknego ogrodu.- O czyn chciałaś porozmawiać?- spytała, tym samym mnie strasząc. Zamyśliłam się ...
- Niech pani mnie nie oceni pochopnie- zaczęłam. Spojrzałam na swoje palce, bojąc się tej rozmowy- Chyba od razu przejdę do rzeczy- szepnęłam- Dwa miesiące temu pani syn...
-Boże, co on znowu zrobił- szepnęła, chowając twarze dłoniach.
-Przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Dwa miesiące temu był w Londynie.
-Zgadza się.- przyznała.
-Jednego wieczoru poszedł na imprezę do klubu. Ja też tam byłam, moja przyjaciółka świętowała 18 urodziny. Ona znalazła sobie jakiegoś faceta, a ja ten wieczór spędziłam z pani synem. Może pani sobie dopowiedzieć co robiliśmy po imprezie. Mimo, że zachowałam się jak dziwka, to tak naprawdę nią nie jestem. Spałam z facetami tylko dwa razy, a wtedy byłam w totalnej rozsypce po zerwaniu z chłopakiem i poniosło mnie...
-Przepraszam, po co mi to wszystko mówisz? Nie obchodzi mnie twoje życie seksualne.
-Przepraszam- zawstydziłam się- Chodzi o to, że nie zrobiłam tego specjalnie...
-Czego?-uniosła brwi. Moje oczy zaczęły piec. Było mi tak cholernie wstyd.
-Jestem w ciąży- szepnęłam, spuszczając wzrok.
- Z moim synem...?- zapytała zaszokowana.
-Tak, przepraszam, nie powinnam przychodzić. Przyjechałam, bo myślałam, że jakoś mi pomoże.
-Dziewczyno, czy ty słyszysz co mówisz? Justin już przerabiał takie coś.
- Po co miałabym kłamać-szepnęłam, łamiącym się głosem. -Nie jesteśmy w średniowieczu, istnieją testy. Zgodzę się. - jej wzrok jakby złagodniał.
-Porozmawiam ze Scooterem- westchnęła- Zostaw swój numer-przytaknęłam i na kawałku kartki, który mi dała zapisałam swój numer.
-Dziękuję za poświęcony czas- wymusiłam uśmiech . Przeszłam przez ogród i opuściłam jej posesję. -Em... gdzie tutaj jest jakiś hotel?- spytałam ją.
-Na końcu ulicy- uśmiechnęłam się i poszłam chodnikiem w stronę, gdzie kazała mi pójść.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwa tygodnie przesiedziałam głównie w pokoju hotelowym. Próbowałam wiele razy iść do Pattie, ale nigdy jej nie było. Nie oddzwoniła też do mnie. Tak właściwie mój telefon milczał odkąd wyjechałam. Nikt nie zadzwonił do mnie. Wszyscy totalnie mnie olali. Było mi tak cholernie przykro  z tego powodu.
Leżałam, bezczynnie patrząc się w sufit. Otworzyłam gwałtownie oczy, czując mdłości. Przeklęta ciąża... Zerwałam się z łóżka i poleciałam do łazienki. Nachyliłam się nad ubikacją, zwracając śniadanie. Kiedy tylko pomyślałam, że to początek zaczęłam się zastanawiać, czy aby dobrze zrobiłam, ale zaraz po tym przypomniałam sobie jak moja ciocia od 3 lat stara się o dziecko, ze swoim mężem. A może by im go oddać? Nie... To moje maleństwo i nikomu je nie oddam.
Wytarłam buzię ręcznikiem i rzuciłam go do prania. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam swój wygląd. Postanowiłam pójść do lekarza sprawdzić, czy mój szkrab ma się dobrze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
-Będę silna, dla ciebie, skarbie-szepnęłam spoglądając na swój prawie płaski brzuch. Właśnie prawie. Nie zauważyłam tego, że nawet minimalnie coś widać. Myślałam, że na tym etapie jeszcze nic się nie dzieje z figurą. Wyszczotkowałam szybko zęby i opuściłam łazienkę. Przebrałam się w żółtą, szeroką spódniczkę i białą koszulę w czarne kropki. Na nogi wsunęłam, zamiast szpilek, tylko czarne balerinki i byłam gotowa. Do torebki wpakowałam trochę pieniędzy i telefon, chociaż nie wiem po co. Opuściłam hotelowy pokój, zamykając go. Zeszłam z pierwszego piętra na parter i przywitałam starszą recepcjonistkę, szerokim uśmiechem.
Wyszłam na ulicę, od razu czując na skórze ciepłe promienie słońca. Spojrzałam do góry, orientując się, że jest bezchmurne niebo. Po prostu cudna pogoda. Idąc ulica, spoglądałam na każde witryny sklepowe. szukałam pracy. Może teraz mam jeszcze pieniądze, ale co będzie za 2, 3 miesiące? Wreszcie zobaczyłam kartkę, że w miejscowym Starbucksie szukają kelnerki. Uśmiechnęłam się i przeszłam przez ulicę. W środku nie było sporo osób. Podeszłam do lady, za którą siedziała, długowłosa brunetka o lekko ciemnej skórze. Podeszłam do niej i posłałam uśmiech.
-Cześć, zobaczyłam, że poszukujecie kelnerek, jest to aktualne?
-Cześć, tak. Zaraz zawołam szefową- powiedziała i już jej nie było. Na pierwszy rzut oka dziewczyna miała sporo pozytywnej energii.
Podeszła do mnie kobieta, na moje około po 40. Gestem ręki pokazała, że mam z nią pójść na zaplecze. Zrobiłam tak jak prosiła i chwilę po tym siedziałam w jej małym gabinecie.
-Przedstaw się i powiedz coś o sobie- uśmiechnęła się. Czemu ludzie w Londynie nie mogli być tak pogodni?
-Nazywam się Patty Harris i mam prawie 18 lat.
-Przepraszam, ale jesteś za młoda...
-Proszę, niech pani zrozumie. Jestem w ciąży i nie mam pracy. Rodzice nie chcą mnie znać, ojciec dziecka się nie zainteresował do tej pory, proszę, potrzebuję tej pracy- wyrzuciłam z siebie. Nie chciałam brać ludzi na litość, ale musiałam mieć tą pracę. Kobieta westchnęła.
-Nie moja wina, kochana, że ktoś zrobił ci dziecko, ale dobra, dam ci szansę- wywróciła oczami. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Dziękuję bardzo. Mogę zacząć od jutra.
-Dobrze, bądź na 12, a teraz zmykaj- mrugnęła do mnie.
Kiedy wyszłam dziewczyna już na mnie czekała.
-I co?-spytała.
-Zaczynam od jutra- dziewczyna pisnęła podekscytowana.
-Jestem Kat- podała mi rękę.
-Patty- odwzajemniłam jej gest.
-Teraz muszę wracać do pracy, ale napisz mi swój numer, wybierzemy się gdzieś wieczorem z moimi znajomymi-! przytaknęłam i napisałam jej swój numer, A czemu nie? Byłam tutaj samotna i potrzebowałam kogoś.
-Pa- powiedziałam, zanim wyszłam.
Szłam chodnikiem, starając przypomnieć sobie gdzie widziałam przychodnię.
-Patty!-ktoś krzyknął. Odwróciłam się, zauważając Pattie. Jakie to dziwne ona i ja mamy  to samo imię, ale używamy innych zdrobnień. Podbiegła do mnie.
-Dzień dobry.
-Witaj. Porozmawiałam z Scooterem i Justinem. Chcą cię dzisiaj widzieć. - na sam ten dźwięk wręcz mnie skręciło.
-Dzisiaj?-wyjąkałam.
-Tak, jakiś problem?
-Nie skąd. - uśmiechnęłam się. Nie, żebym kłamała na temat ojca dziecka, ale stresowałam się .-Powiesz mi, gdzie jest jakaś przychodnia?- wywróciłam oczami.
-Chętnie cię zaprowadzę- kiwnęła głową przed siebie.
****************************************
Hej! Oto drugi rozdział .Mam nadzieję, że nie wyszedł źle. Co o nim sądzicie? Wasze opinie bardzo mi pomagają, więc na nie liczę. Bye, do następnego;**
Ps, przepraszam za błędy ;)

sobota, 8 listopada 2014

1. I need to find him.

Moja dłoń drżała, kiedy sięgałam po test. Rozchyliłam usta, a przedmiot wypadł mi z ręki. Pozytywny... Dolna warga zaczęła  drgać, a ja rozpłakałam się. Nie chciałam być w ciąży, nie mogłam. Co powiedzą wszyscy? Przecież to będzie skandal. Dziewczyna z dobrej rodziny puściła się w klubie i zaszła w ciążę z przypadkowym facetem. Po prostu, kurwa świetnie. Rodzice mnie zabiją. Nie chcę nawet pomyśleć co zrobią.
-Stało się coś?!- krzyknęła zza drzwi mama. Otworzyłam szeroko oczy. Podniosłam się z ziemi i wyrzuciłam szybko test do kosza pod umywalką.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziałam starając się brzmieć normalnie.
-Krzycz jakbyś coś potrzebowała- powiedziała, zanim słyszałam oddalające się kroki. Stanęłam przed lustrem, doprowadzając się do porządku. Kiedy wyglądałam, chyba normalnie wyszłam z łazienki i szybko zbiegłam na dół, wychodząc z domu. Próbowałam wydostać  się na tyle szybko,  żeby mama mnie nie zauważyła. Biegiem puściłam się w stronę domu Anne. Nie zważałam na nic, chciałam się jej jedynie wygadać. Anne była moją przyjaciółką, mimo wszystko. Czasami się tak nie zachowywała, ale miałam jedynie ją. Byłam typem samotnika. Stanęłam przed drzwiami domu jej rodziców i głośno zapukałam. Z resztą, to chyba za mało powiedziane, że zapukałam, ja zaczęłam walić w te drzwi. Kiedy otworzyła mi zdezorientowana Anne, wręcz się na nią rzuciłam.
-Patty, wszytko ok?-spytała także mnie przytulając.
-Muszę ci coś powiedzieć, ale chodź najpierw do twojego pokoju- mruknęłam, idąc do pokoju dziewczyny. Kiedy zamknęła za mną drzwi po prostu, znowu się rozpłakałam.
-Patty, co się dzieje?- usiadła na łóżku, obok mnie, głaszcząc po włosach. Chwilę nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Pamiętasz...- powiedziałam mało wyraźnie, wręcz dławiąc się swoimi łzami- Pamiętasz... mówiłam ci, że... Pamiętasz jak byłyśmy w tym klubie dwa miesiące temu?- wzięłam głęboki dech, starając się uspokoić- wróciłam do hotelu z chłopakiem... wiesz, co robiliśmy- wymamrotałam. Spojrzałam na dziewczynę, która uważnie mnie słuchała.- Dzisiaj dowiedziałam się, że jestem z nim w  ciąży- dokończyłam cicho.

Wspomnienie* 
Siedziałam na wysokim stołku, starając wychwycić w tłumie Anne. Niestety na próżno, przepadła gdzieś z jakimś facetem. Westchnęłam, odwracając głowę w bok. Zobaczyłam bruneta. Przypominał mi kogoś, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Mrugnął do mnie i podszedł ze swoim drinkiem.
-Co tak piękna dziewczyna robi sama?- krzyknął mi obok ucha, na tyle głośno, bym usłyszała. Mmm... miał kanadyjski akcent. Pysznie... Moje policzki pokrył rumieniec. Chłopak był o wiele przystojniejszy z bliska. Był o wiele lepszy od Davida. Posłałam mu uśmiech, którym starałam się pokazać z jak najlepszej strony. 
-Cóż starałam się znaleźć przyjaciółkę, ale już mam towarzystwo.- nie usłyszałam, ale zobaczyłam jak się śmieje. 
-Chodź potańczyć- nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo pociągnął mnie na parkiet.
Spędziłam z nim cały wieczór, a później totalnie nim zauroczona wróciłam z nim z do hotelu, gdzie uprawialiśmy seks. Dopiero rano zorientowałam się z kim spałam.  Postanowiłam wyjść i nikomu nic nie mówić. Nawet Anne. Nie wiem jak ona zareagowała by na to.
Koniec wspomnienia*

-Że co?!- krzyknęła wstając z miejsca- Patricia, ty wiesz co narobiłaś?! Przecież twoi rodzice cię zabiją! Wiesz chociaż jak się nazywa?
-Za kogo mnie masz?-krzyknęła.
- Po tym nie zdziwiłabym się jakbyś nie wiedziała. Zachowałaś się jak dziwka. -wywróciła oczami. Czy ja dobrze słyszałam?!.
-Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką.
-Przepraszam Patricia, ale moje przyjaciółki muszą być kimś, a nie kurwami.- wytrzeszczyłam oczy na dźwięk jej słów.
-Jesteś szmatą-syknęłam, zanim wstałam z jej łóżka. - Nie wiem jak mogłam się z tobą przyjaźnić- po tym, gdy to powiedziałam po prostu wyszłam. Mogłam się spodziewać, że Anne wręcz zmiesza mnie z błotem. Przecież ona jest przykładem wszelkiej cnoty i świętości. Przeklęta idiotka.

Usiadłam na ławce, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Czułam, że zaraz znowu się rozbeczę. Przeklęta jednorazowa przygoda przekreśliła moje dotychczasowe życie. Dwa razy w życiu uprawiałam seks i jak się to skończyło? Najlepiej jakbym poszła do zakonu. 
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc wyciągnęłam komórkę i zobaczyłam, że dzwoni mama. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Wracaj do domu młoda damo- powiedziała gniewnie. Bałam się, że wie. 
-Dobrze- wymamrotałam. Rozłączyła się, a ja schowałam telefon do kieszeni i podniosłam się z ławki. Nieśpiesznym krokiem udałam się w stronę domu, zastanawiając się o co może chodzić. 

Kiedy tylko przekroczyłam próg podeszli do mnie rodzice. To co stało się totalnie mnie zaskoczyło. Ojciec podszedł do mnie i tak po prostu uderzył mnie w twarz. Przełknęłam ślinę. Spojrzałam na mamę, która trzymała test. Wiedzieli. 
-Nie wiedziałam, że wychowaliśmy kurwę- syknęła-Nie wiem co zrobiliśmy źle. 
-Mamy dla ciebie jedną propozycję, co ty wybierzesz, to już twoja sprawa.
- Usuwasz to coś  albo możesz się pakować- czy ja dobrze słyszałam? Kazali mi usunąć dziecko? Może to wydawać się najlepszym rozwiązaniem, ale nie mogłam tego zrobić. Mimo, że to co było w moim brzuchu miało  2 miesiące, to było to dziecko, żywa istota. Nie mogłam jej skrzywdzić.
-Idę się pakować- szepnęłam, wymijając ich. Nic więcej nie powiedziałam, tylko poszłam do swojego pokoju, gdzie z szafy wyciągnęłam walizkę. Zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze ubrania i inne drobiazgi. Wrzuciłam tam jedno zdjęcie. Tylko jedno, aby nie zapomnieć o rodzicach i Agnes, mojej 15 letniej siostrze. To rodzice poświęcili mi prawie 18 lat życia i mimo wszystko na zawsze będą moimi rodzicami, a Agnes siostrą.
Kiedy wszystko było spakowane, to zabrałam jeszcze swoje oszczędności, które powinny wystarczyć na parę miesięcy życia. A co potem? Wiedziałam jedno. Muszę znaleźć ojca dziecka. Muszę znaleźć Justina Biebera...

czwartek, 6 listopada 2014

poniedziałek, 3 listopada 2014

Prologue

Brunetka rzuciła plotkarską gazetą na stolik, całkowicie załamana.
- Scooter, co ja mam z nim zrobić?- spytała, siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach- Nie daję sobie z nim rady.
-Pattie, wszystko się ułoży uwierz mi. Justin musi po prostu otworzyć oczy.
-Ja się po prostu o niego boję- przyznała, ocierając łzy z policzków.
-Wiem ja też. Teraz, gdy się ożeniłem poświęcam mu mniej czasu, ale to się zmieni.
-Nie to mnie boli. Justin jest już dorosły i powinien być mądry i odpowiedzialny, a tym czasem zachowuje się jak rozpieszczony gówniarz. On nie zachowuje się jak moje dziecko. Nie poznaję go...
**********************************
No to jest, prolog nowego opowiadania. W tym opowiadaniu Justin jest sławny. Co myślicie? Mam nadzieję, że pomysł przypadnie wam do gustu. ta zapowiedź w zasadzie nic nie mówi, ale w rozdziale 1 już wszystko się wyjaśni ^^. To opowiadanie jest jakby odskocznią od " Espoir". Rozdziały będą pojawiać się w zależności od mojego czasu i weny.
Przepraszam za błędy i bardzo proszę o opinię ^^.