wtorek, 18 sierpnia 2015

23.I do not regret

Podniosłam się z łóżka, od razu po tym, gdy wyszła Patie. Z tego co mogłam sądzić po jej minie była co najmniej zdziwiona gdy zobaczyła nas w takiej sytuacji. Cóż mogłam się jej dziwić.  Nie wiedziała, że postanowiliśmy spróbować być razem.
-Myślisz, że będzie zła? - spytałam, ubierając na stopy trampki, w których postanowiłam chodzić po domu.
- A dlaczego miałaby być zła? - spytał głupkowato.
-Bo jej  nic nie powiedzieliśmy, no wiesz, że jesteśmy ze sobą.
-Patty, to ona z początku namawiała mnie, żebym spróbował być z tobą na poważnie. Nie zgodziłem się, więc była zła, ale teraz dopięła swojego, bo się zdecydowałem.
-Wyczerpujące wytłumaczenie- zaśmiałam się. Złapałam go za rękę i razem poszliśmy na dól, gdzie wszyscy akurat siadali do stołu.
-Jak się czujesz, skarbie?- spytała Diane. Posłałam jej szeroki uśmiech.
-Znacznie lepiej, dziękuję, że pytasz- usiadłam do stołu, obok Justina, kładąc ręce na kolana. Poczułam jak duża dłoń bierze moją i ściska w przyjemny sposób. Spojrzałam na bruneta, który spoglądał na swojego dziadka.
-Mogę zadać ci kilka pytać? -spytał w końcu.
-Dziadku- mruknął Justin, ale mu przerwałam.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się. Chciałam mu pokazać, że nie jestem taka, za jaką na pewno uznał. Wiedziałam, że myślał, że wykorzystuję Justina. Chciałam mu pokazać, że tak nie jest...
-Skąd pochodzisz?
-Urodziłam się w Londynie- kiedy wypowiedziałam nazwę miasta, zmarszczył zarośnięte brwi, a na jego czole powstało jeszcze więcej zmarszczek.- Jestem Brytyjką- sprostowałam- Całe życie tam mieszkałam.
-Kim są twoi rodzice? -kiedy wypowiedział to słowo, posmutniałam. Jasne, moja rodzina może się mnie wyparła, ale tęskniłam za nimi, mimo wszystko.
-Em... moja mama nie pracowała, a tata prowadził swoją firmę- westchnęłam, spuszczając wzrok- Możemy o nich nie mówić? To bolesny dla mnie temat- ścisnęłam mocniej dłoń Justina, którą cały czas trzymałam.
-Dobra- westchnął
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po kolacji wszyscy rozsiedli się w salonie, patrząc na jakiś serial. To była jakaś ich tradycja? Ja usiadłam jednak na miękkim dywanie, bawiąc się dłuższymi jego frędzlami ( przepraszam nie miałam zielonego pojęcia jak to napisać)
Było tam, dopóki obok mnie nie położył się ten piękny piesek. Wyciągnęłam dłoń i zaczęłam głaskać, jego miękką sierść w kolorze piasku. Zwierze położyło swój dzióbek na moim udzie i spojrzało na mnie tym swoim wzrokiem, którym mógł wszystko wskórać. Uśmiechnęłam się, koncentrując swoją cała uwagę na psie.
Justin's pov
Siedziałem obok matki, co chwilę zerkając na Patty, która usiadła na dywanie. Nie mogła usiąść obok mnie? Co chwilę zerkałem na nią. Najpierw bawiła się dywanem, ale później przyszedł Taio i zaczęła go głaskać, skupiając swoją  uwagę tylko na tym. Zaśmiałem się cicho, widząc tą scenę. Dźgnąłem lekko mamę w bok i pokazałem palcem na Patty. Ona też się zaśmiała i wróciła do oglądania filmu, którego, prawdę mówiąc miałem po dziurki w nosie. Coroczne oglądanie Kevina wbrew pozorom nie należało do udanej rozrywki. Wstałem z kanapy, podchodząc do brunetki i kucając przed nią, zwracając na siebie jej uwagę.
-Idziemy się przejść? - spytałem, a ona od razu przytaknęła wstając z ziemi.- Mamo, wychodzimy, będziemy niedługo.
-Justin, Justin, gdzie ty ciągniesz tą biedną dziewczynę w taką  pogodę- skarciła mnie babcia. Nie zrobiłem sobie jednak z tego nic i pociągnąłem brunetkę po schodach, na górę, aby mogła się ciepło ubrać. Sam też się przebrałem. Byłem zadowolony, że Patty zrobiła to w tym samym czasie, co ja. Szybko zeszliśmy na dół, unikając wzroku wszystkich. Ubraliśmy się ciepło i już nas nie było. Od razu po wyjściu z domu złapałem ją za rękę. Lubiłem to robić. Prawdę mówiąc bardzo lubiłem jej dotykać. Nie mam na myśli jednak tylko tego, że pociągała mnie swoim wyglądem. Myślę, że była piękną osobą, nie tylko z zewnątrz, ale też wewnątrz. Dla mnie było nowością, że spotkałem  osobę, dziewczynę, której nie zależało na rozgłosie, który miała przy mnie, czy też moich pieniądzach. Pokręcone, co nie? Właśnie takie wyobrażenie miałem o dziewczynach, Selenie też. Tylko na początku było kolorowo. To właśnie wtedy myślałem, że mnie kocha. Nie rozumiem jak mogłem być tak głupi. Czemu nie zerwałem od razu? Była dobra do pieprzenia. Tylko do tego, bo poza tym była beznadziejna. Czego bałem się najbardziej? Że gdy zdecyduję się ją ...pokochać, to będzie jak z Seleną i koniec końców i tak się rozstaniemy. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie. Przecież teraz w grę wchodzi dziecko. Chociaż tego nie pokazywałem, to stresowałem się bardzo. W wieku 20 lat mieć dziecko i być znanym na całym świecie, to istne szaleństwo. Ale mimo wszystko nie żałuję, że wszystko się tak potoczyło. Tak naprawdę, gdyby nie moje jednorazowe przygody, teraz nie miałbym szansy zostać ojcem.
-O czym tak myślisz?-spytała brunetka, przerywając moje rozmyślenia. zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na nią.
-O wszystkim. Cieszę się, że tutaj ze mną przyjechałaś- kiedy zobaczyłem jak jej usta wyginają się w uśmiech, poczułem wewnętrzne ciepło. Jej uśmiech był naprawdę piękną rzeczą.- Chciałem cię przeprosić za dzisiejszy ranek. nie wiem czemu nie zareagowałem.- westchnąłem. Czułem się z tym źle. Widziałem, że ją zraniłem, a ona nawet mi nie zrobiła awantury.
-Było, minęło- wzruszyła ramionami, kładąc jedną swoją dłoń na brzuch. Sądziłem, że kobiety robią to na pokaz, ale gdy zdałem sobie sprawę, że Patty robiła to już niekontrolowanie, ten gest zaczął mieć dla mnie znaczenie.
-Wcale nie- zaprotestowałem. Stanąłem przed nią, łapiąc jej dłonie i spoglądając oczy, które świeciły się w świetle latarni. - Naprawdę przepraszam
-Wiem, Justin. Prawda, było mi z tego powodu przykro, ale już mi przeszło- zapewniła mnie. Uśmiechnąłem się, a następnie pochyliłem i lekko musnąłem jej usta. Może mało znaczący gest, ale dla mnie i czułem, że dla niej też, znaczył o wiele więcej, niż jakiś namiętny pocałunek. Tego też nie rozumiałem, czemu tak jest. Kiedyś myślałem, że to jest najważniejsze- namiętność i pożądanie, a teraz już nie jestem tego taki pewnie. Ok, to jest ważne, ale nie najważniejsze. Zrozumiałem, że małe gesty znaczą najwięcej.
Nawet nie zdałem sobie sprawy, gdy zaczął sypać śnieg. Lubił.em ten biały puch. Szczególnie uwielbiałem lepić bałwana z Jazzy i Jaxonem. Pewnie to dziecinne, ale wolałem być taki, niż poważny. Nie mogłem doczekać się Wigilii, bo wtedy przyjeżdżało moje rodzeństwo. To wszystko było dziwne. Mój ojciec nie był z moją matką, ani jego dzieci, nie są spokrewnione z rodzicami mojej mamy, a każde święta tu spędzaliśmy, pokręcone. Teraz do tej tradycji, mam nadzieję, że na dłużej dołączyła Patty, a za rok będzie już z nami mój synek...
****************************************************
Ok, napisałam. Nie wierzę w to. Nie skomentuję tego, co napisałam. Mieliście kiedyś, że nie mogliście wymyślić nic sensownego, chociaż bardzo tego chcieliście?  Ja właśnie tak mam. Nie mogę nic wymyślić do tego opowiadania. Z przykrością stwierdzam, że zawieszam to ff. Może do niego wrócę, jeżeli najdzie mnie wena na to opowiadanie. Na razie jednak nie chcę wam obiecywać, że dodam kolejny rozdział, bo tak się nie stanie. Jestem osobą chaotyczną, czego widać efekty. Przepraszam ;(

środa, 24 czerwca 2015

22. It's so amazing!

Następnego dnia, czyli dzień przed Wigilią, razem z Justinem już o 10 wyszliśmy z domu. Widziałam jak brunet bardzo był podekscytowany na to spotkanie. Dochodząc do małej kawiarni na obrzeżach centrum, zaczęłam się stresować jeszcze bardziej. Miałam przecież poznać jego przyjaciół. Kiedy Justin otworzył  mi drzwi kawiarenki, weszłam niepewnie do środka, rozglądając się. Nie było tu zbyt wiele ludzi. Rozumiałam dlaczego Justin wybrał akurat to miejsce.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę stolika, gdzie siedziało dwóch chłopaków i dziewczyna. Westchnęłam cicho, będąc już kilka metrów od nich.
-Justin, nie widzieliśmy się już sporo czasu- jakiś chłopak wstał od stołu i przywitał się z nim po przyjacielsku. Spuściłam głowę, nie chcąc im przeszkadzać.
-Ta, sporo. Chłopaki i Jasmine, poznajcie Patty. Patty poznaj Christiana- wskazał na jednego blondyna- Ryana - drugiego- I Jasmine- pokazał na dziewczynę, która spojrzała na mnie z mordem w oczach.
-Cześć- uśmiechnęłam się niezręcznie. Obydwaj chłopcy się zaśmiali. Przygryzłam wargę, czując, że się ośmieszyłam.
-Justin, myślałam, że spotkamy się we CZWÓRKĘ- powiedziała znacząco dziewczyna, a ja poczułam jakbym dostała w twarz.
-Jasmine- mruknął, chyba Ryan, ale nic więcej nie powiedział. Nawet Justin był cicho. Było mi na prawdę przykro.
-Pójdę- powiedziałam cicho i odwróciłam się, chcąc odejść, ale Justin wciąż nie puszczał mojej dłoni.
-Weź nie obrażaj się- jęknął, chyba wkurzony. Nie obchodziło mnie to jednak.
-Nie jestem zła- powiedziałam spokojnie. - Nie chcę się narzucać.- posłałam mu blady uśmiech i poszłam. Miałam jednak nadzieję, że mnie zatrzyma, ale tego nie zrobił. Opuściłam kawiarenkę i rozejrzałam się, chcąc sobie przypomnieć jak dojść do domu jego dziadków. Kiedy przypomniałam sobie zarys drogi ruszyłam z powrotem. Idąc drogą myślałam o wszystkim, ale też o niczym. Postanowiłam zadzwonić do Agnes. Strasznie za nią tęskniłam. Wybierając jej numer przechodziłam przez pasy. Usłyszałam pisk opon, więc spojrzałam w bok, orientując się, że o mały włos nie zostałam rozjechana. Moje ręce się trzęsły. Ledwo schowałam komórkę do kieszeni. Pociągnęłam nosem i szybkim krokiem przeszłam resztę drogi. Wchodząc do domu, zdjęłam buty i kurtkę. Kiedy weszłam do kuchni, Patie i Diane spojrzały na mnie zdziwione.
-Czemu jesteś tak wcześnie?-spytała Patie.
-Uznałam, że nie powinnam im przeszkadzać- wymyśliłam na poczekaniu. 
-Nie wieżę ci- westchnęła- Co znowu Justin zrobił?
-Nic- wzruszyłam ramionami. Chociaż kusiło mnie wydanie go, to tego nie zrobiłam. Miał dość kłopotów, a święta były takim czasem, w którym powinno się cieszyć. - Na prawdę to była moja decyzja- posłałam jej uśmiech. - w czym pomóc? - spytałam, podchodząc do zlewu i myjąc dłonie. Nie zdążyłam nawet odkręcić kranu, kiedy mocno złapałam się blatu, opierając o niego. W jednej chwili zrobiło mi się strasznie słabo. Myślałam, że zaraz upadnę. Dobrze, że Patie szybko zauważyła,  co się dzieje i złapała mnie.
-Dobrze się czujesz?-spytała przejęta. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale zwroty głowy nie ustąpiła, ale się nawet nasiliły. Pokręciłam przecząco głową.
-Niech się położy- zaproponowała Diane. Z pomocą Patie usiadłam na krześle, opierając się o stół. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak źle czułam.
Kiedy poczułam się ciut lepiej, także z pomocą Patie poszłam do salonu, gdzie od razu położyłam się na kanapie. Mogę stwierdzić, że ciąża mi nie służyła. Były takie dni, jak dzisiejszy, że w jednej chwili poczułam się okropnie.
Leżałam jakiś czas na kanapie, ale za żadne skarby nie mogłam się ułożyć.
-Stało się coś?-rozpoznałam, że powiedział to Jeremy. Ta świetne wyczucie czasu. Niech jeszcze wejdzie dziadek Justina i będzie, że robię to specjalnie.
-Źle się czuje, mógłbyś zanieść ja na górę? -spytała Patie. Chciałam zaprotestować, ale szczerze mówiąc nie miałam nawet na to siły. Błagam, nich to dziecko się już urodzi, bo ja zwariuję.
-Jasne- poczułam najpierw perfumy, a później, jak mężczyzna bierze mnie na ręce i zapewne idzie w stronę schodów.
Kiedy położył mnie na łóżku wtuliłam się w poduszkę Justina i tak zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziło mnie lekkie głaskanie po głowie. Otworzyłam delikatnie oczy, orientując się, że zawroty ustały już i czułam się w miarę dobrze. Spojrzałam na osobę, która mnie dotykała, od razu rozpoznając Justina.
-Czemu nie zadzwoniłaś, że źle się poczułaś?-spytał cicho- Przecież wróciłbym do domu. Dopiero moja mama zadzwoniła, przy okazji mnie opieprzając.
-Nie chciałam wam przeszkadzać. Widzisz ich tak rzadko, że nie mogłam tego zrobić- przyznałam, znów zamykając oczy.
-Pieprzysz głupoty. Dobrze wiesz, że gdybyś do mnie zadzwoniła, że źle się czujesz, to bym przyszedł- słuchałam go, ale nagle zamarłam, czując lekkie uderzenie w środku. otworzyłam gwałtownie oczy, szukając ręki Justina. - Stało się coś?-spytał.
-Daj rękę- szepnęłam. Brunet od razu wykonał moje polecenie, a ja niepewnie położyłam ja na swoim brzuchu. Od razu po tym poczułam kolejne kopnięcie.
-Czy on kopnął?-spytał. Przytaknęłam, przygryzając wargę. Obraz przede mną się rozmazał. - To takie niesamowite- skomentował. Nie odpowiedziałam nic, tylko wtuliłam twarz w jego żółtą koszulkę. Wiem, że zachowywałam się jak ckliwa idiotka, ale to było coś wspaniałego.
Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale ja wcale nie chciałam gdziekolwiek iść. To była jedna z takich chwil, w trakcie których czułam, że jeszcze ktoś mnie ... kocha. Może nie tak dosłownie, ale Justinowi na mnie zależało. a przynajmniej w takich chwilach tak mi się wydawało.Nie będę roztrząsać błędów, które popełniał. Każdy to robi.
Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka weszła Patie. Kiedy jednak nas zobaczyła, to zatrzymała się, patrząc na nas z niedowierzaniem.
-Chciałam powiedzieć, że kolacja gotowa, ale nie będę wam przeszkadzać.
-Nie, zaraz zejdziemy- powiedziałam, uśmiechając się...
*************************************
Nie wiem jakim cudem go napisałam xD. Jakoś wzięła mnie wena na to ff. Zaraz zabieram się za następny. Chcę mieć chociaż wstępny zarys następnego rozdziału. Wiem, że nic się takiego nie dzieje, ale chcę Was trochę pomęczyć takimi " bzdurami". Mam nadzieję, że się wam podoba ;). Proszę o komentarze !
Ps, jeżeli znajdziecie błędy, przepraszam ;).

sobota, 2 maja 2015

21.I can try

Dni mijały, a nasze relacje zaskakująco szybko robiły się coraz bardziej głębsze. To dziwne, że w tak krótkim czasie przyzwyczailiśmy się do traktowania siebie nawzajem, w taki sposób. Śmieszy mnie to, że Justin wciąż dotyka mnie z rezerwą, jakby bał się, że tym zrobi krzywdę mi i dziecku.
Tak samo szybko też mijał czas. Każdego dnia patrzyłam do lustra  jak mój brzuch się powiększa, a kartki w kalendarzu zmieniały się nieubłaganie szybko. Nim się zorientowałam, odwiedziłam po raz kolejny lekarza, ale tym razem z Justinem. Uparł się, że musi iść ze mną i dowiedzieć się, czy będzie mieć syna, czy córkę. Resztę dnia nie mógł usiedzieć na miejscu, gdy dowiedział się, że będzie mieć syna. Cieszył się normalnie jak małe dziecko.
Święta nadeszły bardzo szybko. Okazało się, że spędzimy je wszyscy razem u dziadków Justina. Nie rozumiałam, dlaczego Jeremy też miał tam jechać. Nie byli z Patie parą. 

Kiedy opuściliśmy samolot, od razu zapięłam kurtkę pod sam nos i otuliłam się szalikiem. W Londynie padał śnieg, a już i tak było go tam sporo. Śmieszył mnie fakt, że jestem w Londynie, a tak na prawdę znajduję się na drugim końcu świata.
-Ciepło ci?-spytał Justin, splatając nasze palce razem.
-Tak, dzięki, że pytasz- posłałam mu ciepły uśmiech. Brunet wziął moją torbę i wszyscy razem poszliśmy do wyjścia. Patrzyłam na wszystko, stając się zapamiętać coś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z samochodu bruneta wysiadłam jako pierwsza. Przewiesiłam torebkę przez ramię i czekałam, aż wszyscy zrobią to samo. Z domu wylecieli dwoje ludzi w, już podeszłym wieku. Kobieta rzuciła się na Patie, tuląc ją do siebie, a mężczyzna na Justina. Stałam z boku razem z Jeremy ' m, przyglądając się temu z boku. Spuściłam wzrok i zacisnęłam powieki, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Myślałam, że nie będę się czuć tak beznadziejnie, z powodu tego, że święta spędzam z dala od rodziny. 
-Jeremy-powiedział mężczyzna, witając się z nim. - A ty, to... - zatrzymał się, uważnie mi się przyglądając.
-Patty- posłał mu w miarę naturalny uśmiech. 
-Witaj kochanie, nie mogłam się doczekać, aby cię poznać- starsza pani podeszła do mnie i mocno przytuliła - Jestem Diane, a to mój mąż Bruce - wskazała na mężczyznę, który podejrzliwie na mnie patrzył. Już teraz wiedziałam, że przyjechałam tutaj na marne. Dziadek Justina mnie nie polubił, widziałam to. Jeżeli to się nie zmieni, wyprowadzę się do hotelu. 
-Co tu będziemy stać, wejdźmy do środka - powiedziała uradowana Diane. Wszyscy na raz udali się do drzwi. Tylko ja szłam za nimi jam cień, nie będąc pewna, czy powinnam tu wchodzić. W oczach jego dziadka wyglądałam jak intruz. To bolało. Nigdzie nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. 
-Skarbie, co idziesz tak z tyłu? - spytał Justin, podchodząc do mnie. Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Nie powiem, bo troszkę mi to poprawiło humor.
-Nic, zamyśliłam się - skłamałam. 
-Będzie fajnie- mrugnął do mnie, łapiąc za rękę. Posłałam mu uśmiech. 
Od razu po wejściu do środka, zdjęłam kozaczki, kurtkę i szalik, wieszając gdzie wszyscy.  Na całe szczęście ,Justin nie puszczał mojej ręki. Nim się zorientowałam, obok moich nóg zaczął biegać pies. Piękny Golden Retriever usiadł obok mojej nogi spojrzał na mnie z wystawionym językiem.
-Taio!- krzyknął Justin i przykucnął przy psie, głaszcząc go. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc tą scenę.
*****************************************
Po tym, gdy zjedliśmy obiad, który ugotowana Diane, we trzy pojechałyśmy do supermarketu, zrobić zakupy na święta.
-Boże, mamo, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że Justin wreszcie zachowuje się w miarę na swój wiek.
-Wystarczyło tylko go to tego przywołać. Dziewczyno, spadłaś nam z nieba- powiedziała starsza kobieta. Patie wjechała na parking supermarketu. Złapałam za swoją torebkę i przewiesiłam ją przez ramię. kiedy opuściłyśmy samochód, chłód uderzył we mnie, powodując, że na policzkach czułam jakby ktoś wbijał mi tysiące małych igiełek. Potarłam kilka razy dłoń o dłoń, próbując się rozgrzać. Był prawdziwy mróz.
-Musimy się pośpieszyć, na wieczór prognozują wielką śnieżycę- stwierdziła Diane, biorąc wózek na zakupy. - Zdaje mi się, że nie jesteś zbyt rozmowna -zaśmiała się starsza kobieta. 
-Zależy -uśmiechnęłam się.
-Myślicie, że co powinnyśmy kupić? - spytała Patie, czytając etykiety produktów.
-Będziemy piec ciastka? -spytałam, podchodząc do pułki z mąką. 
-Nie miałam tego w planach, ale to świetny pomysł- powiedziała Diane, biorąc do koszyka 4 torebki mąki. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin's Pov
Kiedy przynieśliśmy z tatą wszystkie torby i pozanosiliśmy je do pokoi, gdzie każdy miał spać, usiedliśmy na kanapie, na przeciwko dziadka, który uparcie patrzył na jakiś program.
-Dobra, co jest dziadku? - spytałem, unosząc brwi. 
-Nic- stwierdził jedynie. Dobra, potwierdziła się moja hipoteza, że coś jest nie tak. 
-Bruce, powiedz to- odezwał się mój ojciec.
-Co mam ci powiedzieć, Justin, że nie podoba mi się twoja nowa koleżanka? Że myślę, że ona cię tylko wykorzystuje? Że myślę, że zbyt szybko ją tutaj sprowadziłeś? To mam ci powiedzieć? -powiedział ostro. Westchnąłem spuszczając wzrok. Tego się obawiałem. Dziadek zawsze nie lubił moich dziewczyn, nawet Seleny- Justin, nie musisz z nią być. Przecież możesz dawać jej pieniądze. 
-Dziadku, ty tego nie rozumiesz? Mam ją zostawić samą? - spytałem, uważnie na niego patrząc.
-Nie może pojechać do rodziców?
-W tym problem, że nie. Oni ją wyrzucili ją z domu, gdy nie chciała usunąć tego dziecka.- westchnąłem. Spojrzałem mu w oczy,chcąc dowiedzieć się, czy wciąż ma tak złe o niej zdanie. -Dziadku, proszę bądź miły.
-Bruce, nie pamiętasz jak my narozrabialiśmy z Patie?
-Jeżeli wam tak bardzo zależy, mogę spróbować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Patty pov
Kiedy wróciłyśmy do domu śnieg zaczynał już powoli sypać, sprawiając, że na dworze było jeszcze zimniej. Brrr.
Od razu po wejściu, do ciepłego domu rozebrałam się, delektując przyjemnym ciepłem, które tam panowało.
-Wróciłyście- stwierdził Justin, który wszedł do korytarza. Posłałam mu uśmiech i podeszłam, tuląc się do niego. Justin, bez wahania otulił mnie swoimi ciepłymi ramionami, sprawiając, że poczułam dziwne motylki w brzuchu. Z dnia na dzień lubiłam coraz bardziej to uczucie. - Zrobić ci herbaty? Na pewno zmarzłaś.
-Tak, jest strasznie zimno. - Justin złączył nasze palce razem i delikatnie pociągnął do kuchni. - Usiądź- polecił, wskazując na krzesło pod oknem. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam co mi kazał. Patrzyłam jak sprawnie porusza się, robiąc mi napój. Podparłam brodę ręką i z uśmiechem na niego patrzyłam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że tak seksowny mężczyzna jest mój. To nie było możliwe. Takie rzeczy nie dzieją się na poważnie.
-O czym myślisz?-spytał, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, uśmiechając się lekko.
-O tym, że cieszę się na święta.- wymyśliłam na szybko. Nie musiał przecież wiedzieć, że cały czas zajmował moje myśli. Wziąłby mnie za świruskę.
-Ja też. Dzwonił do mnie Christian, kolega i zaproponował, abym zabrał cię na spotkanie. Zawsze odwiedzamy się, gdy jestem w Stratford.
-Dobra, chętnie poznam twoich przyjaciół.
************************************************
Ok, jest rozdział, po sporej przerwie. Przepraszam. Przez ostatni miesiąc miałam miałam dużo na głowie, dodatkowo nie mam laptopa. Kicha. Zebrałam się i napisałam go na telefonie. Nie wiedzę swoich błędów, więc za nie przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteście tak bardzo nim zawiedzeni.

niedziela, 15 marca 2015

20. All That Matters

Od razu po pożegnaniu się z Kat podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Myślałam, że będę musiała używać kluczy, ale przeliczyłam się, gdy drzwi ustąpiły, a ja weszłam do słabo oświetlonego korytarza. Otworzyłam zdumiona usta, spoglądając na ścieżkę z płatków czerwonych róż, a wokół niej malutkich świeczek. Uśmiechnęłam się sama do siebie, stawiając kroki na różanej ścieżce. Jeżeli Justin zrobił to wszystko dla mnie, to nie odważyłabym się mu niczego odmówić. Rozglądałam  się po pomieszczeniach, aż wreszcie natknęłam się na salon, na środku którego stał stoliczek. Podeszłam bliżej, przyglądając się dwóm nakryciom. Byłam w takim szoku, że nie mogłam niczego normalnie przetwarzać.
-Co o tym sądzisz?-usłyszałam charakterystyczny głos, który oczywiście należał do Justina. Odwróciłam się w jego stronę i szybko przebiegłam dystans między nami. Nie zważając na nic rzuciłam się na niego, oplatając ramiona wokół jego szyi.
-To wszystko dla mnie?- szepnęłam, wciąż go nie puszczając.
-A dla kogo by innego?- zadał pytanie retoryczne. Kiedy oderwałam się od niego szeroko się uśmiechnęłam. Justin złapał mnie za rękę i poprowadził do stolika. Odsunął jedno z krzeseł, czekając, aż zajmę miejsce, a kiedy to zrobiłam przysunął mnie do stolika. Brunet usiadł naprzeciwko, spoglądając mi głęboko w oczy. Daję słowo, że nawet na filmach nie ma tak romantycznej chwili. Spuściłam  wzrok, pesząc się. Serio, w takiej chwili? Justin, nim się zorientowałam naładował mi kurczaka na talerz. Postanowiłam nic nie mówić. Bałam się, że zepsuję to co dla mnie przygotował. W głowie mi się to nie mieściło, że chciało mu się robić to dla mnie. W życiu nawet by mi to na myśl nie przyszło.
Kiedy zjadłam swoją porcję, brunet chciał mi naładować po raz kolejny, ale wyjaśniłam, że z Kat wypiłam sporo napojów i w chwili obecnej nie byłam głodna już. Miałam nadzieję, że nie urażę go tym, ale kiedy zobaczyłam jego uśmiech, obawy zniknęły. Postanowiłam niczego nie przedłużać. Uczucia, o których nie miałam pojęcia, a kłębiły się we mnie już jakiś czas, wybuchły i pożądałam go jak nigdy w życiu, nikogo. Czy to normalne? Wstałam od stołu, a Justin patrzył uważnie na każdy mój ruch, jakby próbował go dodatkowo analizować. Moje nogi się chwiały, kiedy podeszłam do niego i wyciągnęłam swoją drżąca dłoń w  jego kierunku. Brunet chwilę patrzył na moją twarz, próbując wyczytać z niej jakikolwiek znak na to, że robię to wbrew sobie. Widziałam to, wyczytałam to z jego oczu.
-Jest okay- szepnęłam, uśmiechając się w taki sposób, aby go przekonać. Justin, nic więcej nie powiedział, tylko wstał od stołu. Jedną rękę podłożył mi pod kolana, a drugą ułożył na plecach, bez problemu podnosząc. - Zostaw, jestem za ciężka- zaprzeczyłam, krzywiąc się.
-Nie jestem, podnoszę cięższe rzeczy- to było jedyne jego wyjaśnienie. Postanowiłam się już jednak z nim nie kłócić i objęłam ramionami jego szyję. Z każdym przebytym jego schodkiem, na górę czułam się coraz dziwniej. Z jednej strony nie mogłam się tego doczekać, a z drugiej, czułam pewne wątpliwości. Wciąż nie byłam na 100% przekonana.
Kiedy jednak zamknął za sobą drzwi jego sypialni, wszystko zniknęło i zostaliśmy sami. Z każdym jego pocałunkiem, które składał na moich ustach, nigdzie się nie śpiesząc, czułam się coraz pewniej i lepiej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Promienie słońca, które padały do sypialni, przez nie zasłonięte okno, obudziły mnie. Skrzywiłam się na tą nagłą pobudkę i zamrugałam kilkakrotnie. przygryzłam wargę, uśmiechając się sama do siebie. Rękę którą trzymałam pod kołdrą, położyłam na brzuchu Justina, delikatnie gładząc jego skórę. To niewiarygodne jak jego klatka piersiowa była wygodna.
-Cześć- powiedział swoim porannym głosem. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Hej, długo nie śpisz?-spytałam, podnosząc się i przeciągając się. Co dziwne, nie przeszkadzało mi to, że wciąż byłam naga.
-Jakiś czas. Musiałem pomyśleć. - oblizałam wargi, uśmiechając się lekko.
-O czym?- spytałam ciekawa. O czym można myśleć zaraz po przebudzeniu?
- O wszystkim, Doszedłem do wniosku, że powinniśmy spróbować- westchnął. Drugie zdanie mówił jakby bardziej niepewnie.
-Czego?
-No wiesz, prawdziwego związku. Myślę, że nie zaszkodzi spróbować, a może z tego wyniknąć coś dobrego- słuchałam go uważnie, przygryzając wargę. On mówił to na serio? Naprawdę chciał spróbować był w związku, ze mną.
-Myślę, że to dobry pomył- oznajmiłam jedynie, wciąż będąc w szoku, że to zaproponował. Nie miałam jednak czasu na namysły, gdyż brunet delikatnie przyciągnął, mnie do siebie i pocałował lekko w usta. Jeżeli mam być szczera, myślałam, że będziemy mieć czas na coś więcej, ale zadzwonił jego telefon. Brunet z westchnieniem, spojrzał na wyświetlacz komórki i przeczytał na głos, że dzwonił Scooter. Ubrał na siebie bieliznę i poszedł odebrać. Ja w tym samym czasie też ubrałam się i od razu poszłam do swojej sypialni, gdzie szybko wyszukałam luźne spodnie, do których się mieściłam i zwykły sweterek. Z ubraniami poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po myciu wytarłam się i ubrałam, a następnie rozczesałam włosy, pozwalając im wyschnąć w naturalny sposób. Zrobiłam potrzebny makijaż i wyszłam, zabierając ze sobą komórkę, po drodze do kuchni pisząc do Kat, czy się spotkamy, bo muszę iść na zakupy. Wchodząc do pomieszczenia, poczułam piękny zapach jajecznicy. Uśmiechnęłam się i podeszłam do bruneta, który też w pełni ubrany, smażył jajka na  patelni.
-Idziesz dzisiaj gdzieś?-spytałam.
-Niestety- westchnął. -Płyta jeszcze nieskończona, a czeka mnie parę teledysków- oznajmił jakby przygnębiony.
-Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeżeli wyjdę z Kat?-spytała, a tak właściwie, nie wiem po co.
-Oczywiście, że nie. Głupie pytanie- zaśmiał się.
-Tak tylko pytam-wytłumaczyłam.
-Patty, to, że teraz jesteśmy razem, nie znaczy, że nie będziesz mieć własnej przestrzeni. Ja też jej potrzebuję, co sprawi też pobyt w studiu.
-To takie nierealne- szepnęłam, wzdychając.
-Co?-spytał, nie odrywając wzroku od patelni.
-To wszystko. Pamięta jak grałam twoje piosenki Agnes, gdy miała złe dni. Pamiętam jak całymi dniami o ciebie paplała, że szczerze mówiąc miałam cię dosyć, nawet cię nie znając. Wiedziałam, że nie miało to sensu, ale z czasem, kiedy ona tak nawijała, zarażała tobą swoje kumpele. A kiedy okazało się po tej imprezie, że chłopak z którym spędziłam noc, to ty, postanowiłam nikomu nic nie mówić. Tylko to zdzira Anne wiedziała, że z kimś spałam.
-Życie jest pokręcone- skomentował.- Ja myślałem, że już zawsze będę w nie mającym sensu związku z Seleną, albo spał z przypadkowymi laskami. Kiedy okazało się, że nie mogłem mieć dzieci, możesz mi nie uwierzyć, ale byłem załamany. Stoczyłem się. Te sprawy w sądzie, to wszystko nie robiło na mnie wrażenia. Kiedy pojawiłaś się, twierdząc, że nosisz moje dziecko, wyśmiałem cię. To wszystko przez to, że już kiedyś coś takiego przeżyłem. Było z tego sporo kłopotów, ale teraz mam to gdzieś. Będę mieć 20 lat i nie obchodzi mnie co pomyślą inni. Wiem, że mam opinię gówniarza, któremu sława uderzyła do głowy. Chcę pokazać wszystkim, że nie jestem jedynie nastolatkiem, który nie wie co zrobić z pieniędzy. - przez jego słowa, coś we mnie pękło. Sama tak o nim myślałam. Niepewnie podeszłam do niego bliżej, łapiąc go za wolną dłoń i splatając nasze palce razem.
-Pamiętaj, że jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebować mojej pomocy, czy czegokolwiek, to zawsze mów.
-Dzięki- uniósł kącik ust do góry. Nie mogłam się powstrzymać i lekko pocałowałam go. To wszystko było takie, jakbym uczyła się znowu komuś ufać i czuć coś ponownie. Wierzyłam, że nie tylko dziecko będzie nas trzymać przy sobie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Boże, Patty, opowiadaj wszystko - pisnęła Kat, kiedy spotkałyśmy się na mieście. Zaśmiałam się i przygryzłam wargę, uśmiechając się.
-Było wspaniale. To był zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu. Nie da się tego opisać. Sądziłam, że będę tego żałować, ale wręcz przeciwnie, cieszę się z tego.
-Pat, mówiłam ci, że tak będzie- przytuliła mnie- Cieszę się razem z  tobą, a teraz chodź na te zakupy- z Kat obleciałyśmy wszystkie sklepy w galerii i kupiłam w nich rzeczy, które mogłam nosi, ale też zajrzałyśmy do tych specjalnych sklepów, skąd też wyniosłam parę fajnych rzeczy. Po tym jak z Kat wypiłyśmy, ona kawę, ja gorącą czekoladę, ona poszła do domu, a ja postanowiłam pójść do studia, sprawdzić jak idzie Justinowi. Przecież i tak nie miałam nic lepszego do roboty.
Wchodząc do budynku, promiennie uśmiechnęłam się do ochroniarza. Podeszłam do recepcjonistki, a by zapytać gdzie są.
-Przepraszam, gdzie nagrywa Justin?
-Jak masz na imię?-spytała przeglądając jakąś listę. Zapewne spisali osoby, które mogły tam wchodzić.
-Patty Haris. - posłałam jej uśmiech, a ona przytaknęła sama do siebie.
-Piętro 2 pokój 6- oznajmiła, a ja od razu udałam się schodami na drugie piętro. Mijałam drzwi, aż wreszcie napotkałam te właściwe. Nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. weszłam cicho do  środka, od razu napotykając Justina, który był zajęty śpiewaniem.
-Hej- podszedł do mnie Scooter- Jak się czujesz? -spytał.
-Na razie jest dobrze.- przytaknął.
-Nie wiem co zrobiłaś, ale dziękuję ci. Jus wreszcie nie zachowuje się jakby miał  kij w tyłu- mruknął,a  ja się zaśmiałam. A tym samym momencie Justin przestał śpiewać i wyszedł z pokoju. Kiedy mnie zobaczył posłał mi swój charakterystyczny uśmiech.
-Jak się nazywa piosenka, którą śpiewałeś? - spytałam ciekawa.
-All That Matters - mrugnął do mnie.
****************************************
Nie wierzę, że go napisałam! Nie wierzę! Może nie jest najlepszy, ale jestem z niego raczej zadowolona, biorąc pod uwagę jak ciężko mi się go pisało. Totalnie odeszła mnie wena na to ff. Jakie to przygnębiające. Chciałabym napisać fajny rozdział, a tu dupa, w ogóle nie mogę się na nim skupić. Tak, czy owak zapraszam do komentowania ;)

sobota, 28 lutego 2015

19. Of course not

Stałam zesztywniała jak kamień i patrzyłam na niego i nie wiedząc co powiedzieć.
-Justin- szepnęłam. Biłam się myślami, co mam mu odpowiedzieć. - Poczekaj do wieczora, ja ... muszę to przemyśleć. A teraz, proszę, spędźmy przyjemnie czas- odważyłam się powiedzieć i tak jakby zgodzić na coś, co daleko, w głębi duszy chciałam.
-Dobra- przytaknął, przełykając  ślinę. W pokoju zapadła niezręczna cisza, w trakcie której, bez przeszkód mogłam usłyszeć swoje niespokojnie bijące serce.
-Chodźmy się przejść, nie chce mi się siedzieć w domu. - przerwałam ciszę, mając nadzieję, że brunet nie odbierze tego tak, jakbym próbowała wymigać się od decyzji.
-Jestem za. Musisz przecież ten dzień, a przynajmniej to co z niego zostało, spędzić w fajny sposób- posłałam mu uśmiech i odważyłam się spleść nasze palce razem. Nie chcąc nic więcej gadać pociągnęłam go w stronę drzwi. - Czekaj, muszę zadzwonić do kogoś- uniósł palec i wyciągnął swój telefon. Przytaknęłam i poszłam do kuchni, gdzie wyciągnęłam szklankę i nalałam sobie picia. Usiadłam na krześle i podparłam podbródek ręką. Westchnęłam głośno, zdając sobie jak bardzo namieszałam w  swoim życiu. To normalne? Każda nastolatka ma takie problemy?  Mimo wszystko, jednak sądzę, że jestem jedną z nielicznych. Życie jest do dupy. Jedna noc przekreśliła moja CAŁE życie. Miałam masą planów, a w chwili, gdy dowiedziałam się, że będę mieć dziecko, wszystko runęło. Może zdawać się to przereklamowane, ale to szczera prawda. Nie wyobrażam sobie normalnego życia, gdy twój brzuch z dnia na dzień jest coraz bardziej napompowany. To frustrujące. Tak samo jak w chwili obecnej, wciąż nie wyobrażam siebie jako matki. Jakoś nie zdałam sobie sprawy co dokładnie się dzieje. Będę MATKĄ! Wydam na świat małą istotę, której i tak będę się bała dotknąć. Przecież ja nawet nie miałam zwierzęcia, którym mogłabym się zaopiekować. To istne szaleństwo.
-Patty- usłyszałam głos Justina. Zamrugałam kilkakrotnie, wracając do świata kontaktujących.
-Ta?-spytałam odwracając się do niego twarzą w twarz.
-Możemy iść- kiwnął w stronę drzwi. Westchnęłam i odważyłam zapytać się go, co on tym myśli.
-Justin, myślisz, że sobie poradzimy?-w chwili, kiedy to powiedziałam, brunet przystaną i odwrócił się w moją stronę. - Dopiero, gdy dziecko jest już tak duże, zastanawiam się, w co my najlepszego się wpakowali. Boję się, że sobie nie poradzimy, że to ja zawiodę.- brunet złapał mój podbródek, zmuszając, abym spojrzała mu w oczy.
-Poradzimy sobie, słyszysz. Pomoże nam moja mama, tata, Kat, nawet Scooter, jasne?- pociągnęłam nosem i lekko przytaknęłam- Dobrze, bo rozmawiałem z Scooterem i chce ze mną się widzieć. Wiem, że mieliśmy spędzić ten czas razem, ale załatwiłem, że z Kat pójdziecie na miasto. Zajmie mi to góra półtora godziny.
-Nie martw się, muszę poważnie porozmawiać z Kat.- stwierdziłam.
-Masz hajs, kup sobie coś fajnego- mrugnął do mnie  i wyciągnął portfel .
-Justin, nie chcę twoich pieniędzy, kiedy będę chciała sobie coś kupić, wezmę swoje
-Jesteś trudna, wiesz?- stwierdził. Wywróciłam oczami, ale zaśmiałam się.
-Nie, nie jestem. Nie chcę po prostu twoich pieniędzy w ten sposób.
-Każda kobieta chce- zmarszczył brwi.
-To widać, nie wiesz o nas wszystkiego. Nie wszystkie dziewczyny lecą na twoje pieniądze, nie wszystkie są fałszywymi sukami- zbliżyłam się do niego i to zdanie szepnęłam mu do ucha, żeby później odsunąć się i spojrzeć na niego z tajemniczym uśmiechem. Jego usta były rozchylone, ze zdziwienia. -Lecę, Kat zapewne będzie już czekać- mrugnęłam do niego, zanim opuściłam dom. Byłam z siebie dumna. Jego mina była bezcenna. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Kat, która odebrała po kilku sygnałach.
-Hej, gdzie się spotykamy?-spytałam, rozglądając się.
-W naszym stałym miejscu- wiedziałam, że ma na myśli Starbucks.
-Dobra, do zobaczenia- powiedziałam to i od razu się rozłączyłam. Szybko pokonałam dystans i znalazłam się przed kawiarnią, gdzie także już stała Kat.
-Boże,  nie widziałam cię całe wieki!- pisnęła podekscytowana i przytuliła mnie. Zaśmiałam się z jej entuzjazmu- Wszystkiego najlepszego, słońce- wyszczerzyła się.
-Skąd wy wiecie, że mam urodziny?- zmarszczyłam brwi.
-Justin mi powiedział- mrugnęła do mnie. No tak, mogłam się domyślić. - Jak tam, moja osiemnastko? - zażartowała. Westchnęłam.
-A co ma być? I tak nie mogę nic pić.
-Twoim zdaniem, pełnoletność opiera się jedynie na piciu alkoholu?- spytała zszokowana. Zmarszczyłam brwi, będąc zdziwiona jej stwierdzeniem.
- Oczywiście, że nie, ale miałam nadzieję, że raz w życiu, w osiemnaste urodziny poczuję, że żyję. Możemy pójść do ciebie? Mam, wstydliwe pytanie...-moje policzki zrobiły się czerwone, gdy tylko pomyślałam, o co chcę ją spytać.
-Dobra, w takim razie, chodźmy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kat otworzyła drzwi do swojego mieszkania a ja weszłam do środka, od razu udając się do salonu. Zajęłam miejsce na kanapie, przygryzając wargę i patrząc jedynie na podłogę.
-O co chciałaś mnie zapytać?- tym pytaniem Kat sprawiła, że znowu zaczęłam się denerwować.
- No, cóż. Ja z Justinem tak na prawdę nie jesteśmy razem. To wszystko ze względu na dziecko- westchnęłam- Co nie znaczy, że nie chciałabym, żeby było coś pomiędzy nami. Kat,on mi powiedział,że, gdy tylko na mnie spojrzy, to się podnieca, tym samym prosząc o to bym z nim sypiała. Co mam zrobić?-  spytałam zażenowana.
- A co w tym złego?- spytała, nie rozumiejąc mnie- Justin jest ojcem twojego dziecka, a ty nie zrobisz nic złego dopuszczając go do siebie w ten sposób. Patty, zrozum, że on jest ojcem dziecka, a nie kimś obcym. Myślę, że powinnaś się zgodzić. Poza tym, masz prawo do rozrywki.- mrugnęła do mnie. Ja wciąż patrzyłam na nią tak zaszokowana, że nie mogłam normalnie gadać. Ona go popierała! A może mają rację. Co w tym złego. To Justin, a nie inny mężczyzna.
-Może masz rację- westchnęłam.
-Nie może, tylko na pewno- mrugnęła do mnie.
-Dzięki Kat, bardzo mi pomogłaś.
Po tym jak jeszcze chwilę z nią porozmawiałam, o głupotach poszłyśmy do Starbucksa, tak jak zamierzałyśmy wcześniej.
**********************************************
Przepraszam, że tak późno, ale zaczęłam czytać super książkę i totalnie nie mogłam skupić się i napisać w całości rozdziału ;*. 

piątek, 20 lutego 2015

18. Happy Birthday

Kiedy rano się obudziłam, poczułam ciepłe ramię, owinięte wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się. To już dzisiaj! Wreszcie jestem pełnoletnia. Szczerze mówiąc, inaczej wyobrażałam sobie swoje 18 urodziny. Myślałam, że tego dnia schleję się do nieprzytomności, a  tym czasem nie mogę wypić nawet kropli alkoholu.
Przetarłam oczy i delikatnie odsunęłam ramię Justina i podniosłam ciało z łóżka. Przeciągnęłam się leniwie i podeszłam do walizki, skąd wyciągnęłam wełniany sweter i spodnie dresowe. Wkurzałam się, że to były jedyne rzeczy, do jakich się mieściłam. Musiałam koniecznie pójść na zakupy.
Poszłam z rzeczami do łazienki, gdzie wzięłam kąpiel i ubrałam się w przygotowane rzeczy. Kiedy ponownie weszłam do pokoju, Justin jeszcze spał. Wzięłam swoją komórkę do ręki, aby sprawdzić jaka była godzina. Kiedy zobaczyłam, że było już po 10 szybko zaczęłam budzić bruneta. Tego dnia mieliśmy wracać już do Atlanty, a samolot mieliśmy o 13.
-Justin, przysięgam, ze jeżeli nie wstaniesz z tego łóżka, w trybie natychmiastowym, to znajdę inną metodę, niż budzenie cię w ten sposób- warknęłam zirytowana. Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, którą ze sobą miałam.
-Odczep się- wymamrotał i obrócił się na brzuch. Westchnęłam i wróciłam do pakowania rzeczy.
-Justin, nie chcę się z tobą dzisiaj kłócić, więc z łaski swojej podnieś swój tyłek z łóżka- powiedziałam, nawet na niego nie patrząc. Cieszyłam się, że dzień wcześniej popakowałam swoje rzeczy już prawie w całości.
-Dobra, nie marudź już tak- warknął i usłyszałam tylko jak zrzuca kołdrę na ziemię, a potem trzaśnięcie drzwiami łazienki. Westchnęłam i zapięłam torbę. Mój telefon zaczął dzwonić, więc wzięłam go, sprawdzając kto to. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam, ze dzwoni Agnes.
-Cześć, moja stara już siostro- zaśmiała się pogodnie. - Wszystkiego Najlepszego z okazji twoich osiemnastych urodzin!-krzyknęła podekscytowana.
-Dzięki Agnes. Cieszę się, że pamiętałaś. - uśmiechnęłam się sama do siebie. Naprawdę cieszyłam się, że Agnes do mnie zadzwoniła.
-A spox. Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć, że będę ciocią dziecka mojego idola!- pisnęła i słyszałam jak zaczyna tupać nogami. Wywróciłam oczami rozbawiona.
-Uspokój się. I tak musieliśmy to powiedzieć. Nie mówiłam ci, bo byś każdemu rozgadała i już - wzruszyłam ramionami.
-No wiesz co- udała obrażoną. - Może wszystkie koleżanki by mnie wręcz ubóstwiały, ale gdybyś kazała mi nie gadać, to bym nie powiedziała! - uniosła się, ale do żartów. Słyszałam to w jej głosie.
-Agnes, bądźmy szczerzy. Jesteś straszną plotkarą- zaśmiałam się.
-Dobra, masz rację. Przyjedziesz na święta?
-Nie, skarbie. Justin zapewne pojedzie do rodziny, ale ja nie mam zamiaru nigdzie się nieproszona pchać, więc jeżeli nic nie wspomni, to spędzę święta sama- westchnęłam, a uśmiech, który był na moich ustach po prostu zniknął.
-Oh, Pat, na pewno cię ze sobą zabierze. Byłby świnią, gdyby tego nie zrobił. Ale gdyby coś, to dzwoń, przylecę.
-Rodzice by cię zabili.
-I co z tego? - powiedziała oburzona. Wiedziałam, że Agnes mówiła na poważnie. Wystarczyłoby jedno słowo, a ona by przyleciała.
-Jesteś najlepszą siostrą- przyznałam, a moje oczy zapełniły się łzami.
-Wiem. Nie gadaj, że będziesz płakać. -zaśmiała się- Weź nie płacz, chociaż ten jeden dzień w roku. rozchmurz się. Osiemnastych urodzin nie obchodzi się codziennie.
-Masz rację.
-Muszę kończyć. Ta zdzira Anne po coś przyszła.- mruknęła- Bye- dodała i rozłączyła się. Westchnęłam i chowałam telefon do kieszeni. Telefon Agnes trochę poprawił mi humor. Miałam nadzieję, że ten dzień będzie jeszcze dobry. Spojrzałam na drzwi łazienki, które były otwarte, a Justin patrzył na mnie, wycierając swoje włosy. Przygryzłam wargę, patrząc na jego ciało. Przysięgam, że on robił to specjalnie.
-Daruj sobie- mruknął i ponownie zamknął drzwi łazienki. Nie wiedziałam co mu odbiło. Przecież wczoraj wieczorem jeszcze ze mną gadał, a dzisiaj warczał jak pies.
Pokręciłam zrezygnowana głową i odgarnęłam włosy z twarzy.
*******************************************
Justin od razu po przekroczeniu progu domu poleciał do swojej sypialni. Nie wiem po co. Nawet nie miałam ochoty wiedzieć. Ja natomiast nieśpiesznie weszłam do schodach i chciałam wejść do swojego pokoju, ale nie wiem skąd brunet zagrodził mi drodze i wepchnął do swojej sypialni. Nim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować, popchnął mnie na ścianę. Spojrzałam tylko przelotnie w jego oczy, zanim po prostu mnie pocałował. To było takie dla mnie zaskoczenie, że z początku po prostu stałam oniemiała. Kiedy brunet zorientował się, że nie odwzajemniam pocałunku, odsunął się ode mnie odrobinę, opierając swoje czoło o moje.
-Wszystkiego najlepszego- szepnął wprost w moje usta, po czym ponownie mnie pocałował. Tym razem, jednak  z obawami, odwzajemniłam jego gest. Słowo daję, w tamtym momencie normalnie poczułam jak coś się przewraca. Czułam ten charakterystyczny ucisk, który jest zwany motylkami.
Kiedy poczułam jednak jak wsuwa swoje dłonie pod mój sweter i unosi go do góry, odepchnęłam go.
-Dziewczyno, proszę cię. Nie wytrzymam już- jęknął.- Nie masz pojęcia jak bardzo podniecony jestem, gdy na ciebie patrzę. to silniejsze ode mnie. - kiedy to usłyszałam, nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Ba, nie wiedziałam jaki zrobić ruch, a zaczynam myśleć o powiedzeniu czegoś.
Stałam jak słup, patrząc na niego, bez mrugnięcia.
-A jeżeli powiem nie?- to pytanie opuściło moje usta tak jakby bez pozwolenia. Nie miałam pojęcia, że to powiedziałam.
-Wtedy... nie wiem. Prawdopodobnie pójdę na imprezę,a  po niej z przypadkową dziewczyną wrócę do hotelu. Uwierz mi, nie chcę tego robić, ale nie mogę wytrzymać tego dłużej. Za każdym razem, gdy na ciebie spojrzę na dłuższą chwilę, albo trochę zbliżę, to uczucie staje się silniejsze. Próbowałem nawet być niemiły, ale to też nic nie dało. Zgódź się, proszę....
************************************
Następny za nami. Jakoś nie mogłam się za niego zabrać. Przepraszam ;). Jeżeli znajdziecie błędy, to za nie przepraszam ;)

czwartek, 12 lutego 2015

17. I'm sick!

Westchnęłam, poprawiając włosy. Czekał nas bardzo ważny wywiad u Ellen. Czy się stresowałam? Chyba jak nigdy. Justin miał wyjawić światu, że wkrótce zostanie ojcem. Nie mogłam sobie jakoś tego wyobrazić. Bałam się jak cholera. Przecież będę przeklęta do końca swojego życia.
-Dobrze się czujesz?-spytał Justin, tym samym strasząc mnie. Cóż, mogłam się spodziewać, siedząc w jego garderobie, że tu kiedyś wejdzie.
-Ta, jak nigdy- mruknęłam.
-Wiem, że się stresujesz, ja też, uwierz mi, ale będzie dobrze.
-Skąd możesz to wiedzieć? Twoje fanki mnie przeklną.- powiedziałam, wyrzucając ręce w powietrze. Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę, że nie powinnam się tak unosić.- Przepraszam- westchnęłam.
-Nie ma sprawy- wsadził dłonie do kieszeni- Hej, pamiętaj, że nie możesz się im się dać zmanipulować.
-Tak, wiem, ale to trudne. Twoje życie jest trudne i skomplikowane. Jak ty tak wytrzymujesz?-spytałam, unosząc brwi.
-Patty, takie życie prowadzę od 5 lat. Ty jesteś nowa i niczego nie rozumiesz, to trudne, wiem, ale przyzwyczaisz się. Obiecuję - powiedział przekonująco. Westchnęłam, ale przytaknęłam. Justin podszedł do mnie bliżej, przez co spuściłam wzrok. Dziwnie było tak przebywać w jego towarzystwie, przez to, co się stało tydzień temu.
Kiedy odważyłam się podnieść na niego wzrok, napotkałam pięknie brązowe tęczówki chłopaka. Justin patrzył mi prosto w oczy, nic nie mówiąc. Wzrok chłopaka był tak intensywny i miał coś w sobie, że słowa w tym momencie były totalnie zbędne. 
-Wiesz, że jesteś  piękna?- szepnął, będąc bardzo blisko mojej twarzy. Odjęło mi mowę, naprawdę. Justin dobrze zdawał sobie sprawę, jak grać, żeby mieć dziewczynę w garści. Co najgorsze, ja idiotka uwierzyłam mu. Uwierzyłam, że uważa mnie za piękną. Bądźmy szczerzy, KAŻDA dziewczyna czy kobieta chciałaby takie coś usłyszeć. 
Czułam,że Justin po raz kolejny chce mnie pocałować, ale w ostatnim momencie drzwi się otworzyły, a on odskoczył ode mnie.
- Zaraz zaczynamy-powiedział jakiś mężczyzna- Musimy już iść- dodał. Westchnęłam i spojrzał na Justina. On jedynie posłał mi (chyba) nieśmiały uśmiech i splótł nasze palce razem, prowadząc do wyjścia z garderoby. Szłam za nim jak cień, starając się nie zwracać na siebie uwagi. To raczej było trudne, zważając na to, że szłam za rękę z Justinem Bieberem. On zwraca uwagę, to niewątpliwe. 
Korytarz zdawał się nie mieć końca, a przeraźliwie zielone ściany, niemało mnie irytowały. Justin, może był jaki był, ale w tym momencie, nie pierwszy z resztą raz dodawał mi sporo otuchy, czego naprawdę potrzebowałam. 
-Wszystko okay?- spytał, znowu. 
-Tak, jest dobrze tylko się denerwuję- powiedziałam szczerze. Przytaknął, a w tej samej chwili weszliśmy za kulisy.
-Moi kochani- powiedziała kobieta i podeszła do nas. Na moje oko miała  z 45 lat.
-Ellen, świetnie wyglądasz- skomplementował ją Justin.
-Oh dziękuję. Za 2 minuty wchodzimy, muszę iść- mrugnęła do niego i odeszła. Stałam tam oniemiała z twego krótkiego, ale żenującego momentu. Justin potrafił ogłupić nawet tak dorosłą kobietę.

Piętnaście minut, w czasie których, rozmawiali o przyszłej płycie Justina były wiecznością. Chciałam to mieć za sobą.
-Dobra, Jus, wszyscy wiemy, że nie przyszedłeś rozmawiać tutaj o płycie- zaśmiała się - Co to dziewczyna  za kulisami?-spytała, ruszając dziwnie brwiami. Czułam jakby mój żołądek zacisnął się. Justin  niezręcznie się zaśmiał i podrapał po karku, co zawsze robił, gdy się stresował. Co się stało później wprawiło mnie w osłupienie. Justin szeroko się uśmiechnął.
-Ta dziewczyna, to moja druga połówka- kiedy to powiedział na widowni zapanował gwar. Wszyscy rozmawiali, ale ochroniarzom  udało się ich uciszyć. - I bardzo chciałem powiedzieć wam coś niesamowicie dla mnie ważnego.- wciąż się uśmiechał- Patty, kochanie, chodź do nas- wzięłam duży oddech i weszłam do studia, zaczynając machać. Usiadłam obok niego na kanapie, także cały czas się szczerząc. Miałam dość, byłam zmęczona, a było dopiero rano.
-Miło mi cię poznać- powiedziała uprzejmie kobieta.
-Mnie ciebie też- uścisnęłam jej dłoń.
-Więc co chciałeś ważnego nam powiedzieć? Bardzo nas to ciekawi- zatarła ręce. Justin spojrzał na mnie, ale ja jedynie przygryzłam wargę i spuściła wzrok. Proszę, niech się to już skończy. 
-Owszem, Patty  i ja... spodziewamy się dziecka- powiedział po krótkiej przerwie. Ellen, była tak zdziwiona, że jedynie otworzyła buzię, a widownia ucichła na dobre. Czy to źle? Moim zdaniem przerażająco źle. Teraz nie było już odwrotu. 
-Um... to gratuluję wam - powiedziała blondynka, lekko, prawie niezauważalnie się uśmiechając. 
-Dziękujemy- odezwał się Justin. Ja z  siebie nie umiałam nic wydusić, jakby mnie zamurowało. 
- Wybraliście już imię? - spytała go, aby zacząć jakąkolwiek rozmowę.
-Nie, nie wiemy jeszcze, czy to chłopak, czy dziewczynka
-Mam nadzieję, że powiadomicie mnie od razu, gdy się dowiecie- powiedziała z uśmiechem.
-Oczywiście- Justin roześmiał się. Tylko ja siedziałam cicho. 
- A ty, Patty, jak się czujesz? - spytała. Kurczę, miałam nadzieję, że nie będę musiała z nią rozmawiać. Zawsze mam pecha !
-Pierwszy trymestr był okropny-przyznałam. Blondynka roześmiała się z mojej szczerości. Sama z resztą uśmiechnęłam się, bo zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
-Ale teraz jest już lepiej?
-Zdecydowanie - Justin złapał moją dłoń, jakby chciał dodać mi wsparcia. Czemu, do cholery dopiero teraz?
Nie mam pojęcia, jak przetrwałam do końca wywiadu. Kiedy weszłam za kulisy mogłam dopiero normalnie zaczerpnąć powietrza. Usiadłam na małej ławce pod ścianą, wplatając palce we włosy. moje serce wciąż biło niebezpiecznie szybko.
-Dobrze się czujesz? Wezwać karetkę?- usłyszałam nad sobą głos. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Był wysokim brunetem o szarych oczach.
-Nie, wszystko dobrze. - skomentowałam. - Możesz powiedzieć mi, gdzie idzie się na zewnątrz? Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.- wstałam z ławki, lekko się chwiejąc.
-Może zawołać twojego chłopaka?-spytał. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając, co robi Justin. Wciąż w studiu rozmawiał z Ellen, więc postanowiłam sobie odpuścić.
-Nie. Justin jest zajęty-skomentowałam, idąc do wyjścia, które zauważyłam. Czułam za sobą tego chłopaka, co nie było normalne. Może to ja mam już halucynacje? Nie zdziwiłabym się. Kiedy tylko wyszłam na dwór mój telefon dał o sobie znać. wyciągnęłam go z kieszeni i szczerze mówiąc byłam zaszokowana, gdy zobaczyłam, że dzwoni moja matka. Biłam się z myślami, czy powinnam to odebrać. A może jednak nie, po tym co zrobiła. Mój palec sam przejechał po ekranie, odbierając. Przyłożyłam drżącą dłoń, razem z telefonem do ucha.
-Kochanie- powiedziała kobieta. - Wiesz, że za tobą tęsknię?- wywaliła prosto z mostu. Mimo, że bardzo chciałam jej wierzyć, tak się nie stało. Nie czułam smutku, tylko złość.
-Czego chcesz?-syknęłam.
-Nie denerwuj się, skarbie. Martwię się o ciebie i twoje dziecko. Czemu nie powiedziałaś nam, kto jest ojcem?- to zdanie sprawiło, że totalnie się we mnie zagotowało.
-Nie pogrążaj się- zaśmiałam się z kpiną.- Nie chce mi się słuchać twoich kłamstw. Słyszysz samą siebie? Czemu nie martwiłaś się o mnie i dziecko, gdy wyrzucałaś mnie z niczym z domu? Czemu nie martwiłaś  się, gdy mówiłaś, te wszystkie złe rzeczy?
-Zabraniam ci tak do siebie mówić. Jestem chora!
-Wiesz co? Kilka tygodni temu by mnie to obchodziło, ale teraz wisi mi to. To koniec rozmowy.
-Odbierzemy ci tego bachora. sprawię, że będziesz cierpieć. Co to za przykład? nastolatka ma być matką? Do tego dodajmy nieodpowiedzialnego smarkacza, któremu sodówka do głowy uderzyła. - zaśmiała się, ale ja się rozłączyłam. Moje oczy zapełniły się złami. Bałam się, że ona to naprawdę zrobi. Nie przeżyłabym, gdyby odebrała mi dziecko.
Łzy, które spłynęły po moich policzkach, wytarłam i wróciłam do środka. Szłam ze spuszczoną głową, starając się nikomu nie pokazać, że płakałam.
-Patty, czekaj!- krzyknął Justin. Przygryzłam wargę i niepewnie się odwróciłam. Kiedy spojrzałam na niego, jego uśmiech od razu diabli wzięło. -Czemu płakałaś?
-Opowiem ci, ale nie tutaj- zaczęłam się rozglądać. Brunet, nic się nie zastanawiając, złapał mnie za rękę i poprowadził do garderoby. Usiadłam na kanapie i spuściłam znowu wzrok. - Moja matka dzwoniła. Kiedy dowiedziała się z kim jestem w ciąży, powiedziała, że się o mnie i dziecko martwiła. A wiesz co powiedziała, gdy się nie nabrałam? Że nam odbierze to dziecko!- mój głos się załamał, a ja totalnie się rozkleiłam.
-Patty, jestem pewien, że do tego nie dojdzie. Będę walczyć do samego końca, rozumiesz? Nie oddam im mojego dziecka- kiedy przytulił mnie, dopiero trochę się uspokoiłam. Dziękowałam Bogu, że Justin był przy mnie...
****************************************
No i mamy już 17. Jak to leci. Co sądzicie o rozdziale? Przepraszam za błędy.