wtorek, 18 sierpnia 2015

23.I do not regret

Podniosłam się z łóżka, od razu po tym, gdy wyszła Patie. Z tego co mogłam sądzić po jej minie była co najmniej zdziwiona gdy zobaczyła nas w takiej sytuacji. Cóż mogłam się jej dziwić.  Nie wiedziała, że postanowiliśmy spróbować być razem.
-Myślisz, że będzie zła? - spytałam, ubierając na stopy trampki, w których postanowiłam chodzić po domu.
- A dlaczego miałaby być zła? - spytał głupkowato.
-Bo jej  nic nie powiedzieliśmy, no wiesz, że jesteśmy ze sobą.
-Patty, to ona z początku namawiała mnie, żebym spróbował być z tobą na poważnie. Nie zgodziłem się, więc była zła, ale teraz dopięła swojego, bo się zdecydowałem.
-Wyczerpujące wytłumaczenie- zaśmiałam się. Złapałam go za rękę i razem poszliśmy na dól, gdzie wszyscy akurat siadali do stołu.
-Jak się czujesz, skarbie?- spytała Diane. Posłałam jej szeroki uśmiech.
-Znacznie lepiej, dziękuję, że pytasz- usiadłam do stołu, obok Justina, kładąc ręce na kolana. Poczułam jak duża dłoń bierze moją i ściska w przyjemny sposób. Spojrzałam na bruneta, który spoglądał na swojego dziadka.
-Mogę zadać ci kilka pytać? -spytał w końcu.
-Dziadku- mruknął Justin, ale mu przerwałam.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się. Chciałam mu pokazać, że nie jestem taka, za jaką na pewno uznał. Wiedziałam, że myślał, że wykorzystuję Justina. Chciałam mu pokazać, że tak nie jest...
-Skąd pochodzisz?
-Urodziłam się w Londynie- kiedy wypowiedziałam nazwę miasta, zmarszczył zarośnięte brwi, a na jego czole powstało jeszcze więcej zmarszczek.- Jestem Brytyjką- sprostowałam- Całe życie tam mieszkałam.
-Kim są twoi rodzice? -kiedy wypowiedział to słowo, posmutniałam. Jasne, moja rodzina może się mnie wyparła, ale tęskniłam za nimi, mimo wszystko.
-Em... moja mama nie pracowała, a tata prowadził swoją firmę- westchnęłam, spuszczając wzrok- Możemy o nich nie mówić? To bolesny dla mnie temat- ścisnęłam mocniej dłoń Justina, którą cały czas trzymałam.
-Dobra- westchnął
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po kolacji wszyscy rozsiedli się w salonie, patrząc na jakiś serial. To była jakaś ich tradycja? Ja usiadłam jednak na miękkim dywanie, bawiąc się dłuższymi jego frędzlami ( przepraszam nie miałam zielonego pojęcia jak to napisać)
Było tam, dopóki obok mnie nie położył się ten piękny piesek. Wyciągnęłam dłoń i zaczęłam głaskać, jego miękką sierść w kolorze piasku. Zwierze położyło swój dzióbek na moim udzie i spojrzało na mnie tym swoim wzrokiem, którym mógł wszystko wskórać. Uśmiechnęłam się, koncentrując swoją cała uwagę na psie.
Justin's pov
Siedziałem obok matki, co chwilę zerkając na Patty, która usiadła na dywanie. Nie mogła usiąść obok mnie? Co chwilę zerkałem na nią. Najpierw bawiła się dywanem, ale później przyszedł Taio i zaczęła go głaskać, skupiając swoją  uwagę tylko na tym. Zaśmiałem się cicho, widząc tą scenę. Dźgnąłem lekko mamę w bok i pokazałem palcem na Patty. Ona też się zaśmiała i wróciła do oglądania filmu, którego, prawdę mówiąc miałem po dziurki w nosie. Coroczne oglądanie Kevina wbrew pozorom nie należało do udanej rozrywki. Wstałem z kanapy, podchodząc do brunetki i kucając przed nią, zwracając na siebie jej uwagę.
-Idziemy się przejść? - spytałem, a ona od razu przytaknęła wstając z ziemi.- Mamo, wychodzimy, będziemy niedługo.
-Justin, Justin, gdzie ty ciągniesz tą biedną dziewczynę w taką  pogodę- skarciła mnie babcia. Nie zrobiłem sobie jednak z tego nic i pociągnąłem brunetkę po schodach, na górę, aby mogła się ciepło ubrać. Sam też się przebrałem. Byłem zadowolony, że Patty zrobiła to w tym samym czasie, co ja. Szybko zeszliśmy na dół, unikając wzroku wszystkich. Ubraliśmy się ciepło i już nas nie było. Od razu po wyjściu z domu złapałem ją za rękę. Lubiłem to robić. Prawdę mówiąc bardzo lubiłem jej dotykać. Nie mam na myśli jednak tylko tego, że pociągała mnie swoim wyglądem. Myślę, że była piękną osobą, nie tylko z zewnątrz, ale też wewnątrz. Dla mnie było nowością, że spotkałem  osobę, dziewczynę, której nie zależało na rozgłosie, który miała przy mnie, czy też moich pieniądzach. Pokręcone, co nie? Właśnie takie wyobrażenie miałem o dziewczynach, Selenie też. Tylko na początku było kolorowo. To właśnie wtedy myślałem, że mnie kocha. Nie rozumiem jak mogłem być tak głupi. Czemu nie zerwałem od razu? Była dobra do pieprzenia. Tylko do tego, bo poza tym była beznadziejna. Czego bałem się najbardziej? Że gdy zdecyduję się ją ...pokochać, to będzie jak z Seleną i koniec końców i tak się rozstaniemy. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie. Przecież teraz w grę wchodzi dziecko. Chociaż tego nie pokazywałem, to stresowałem się bardzo. W wieku 20 lat mieć dziecko i być znanym na całym świecie, to istne szaleństwo. Ale mimo wszystko nie żałuję, że wszystko się tak potoczyło. Tak naprawdę, gdyby nie moje jednorazowe przygody, teraz nie miałbym szansy zostać ojcem.
-O czym tak myślisz?-spytała brunetka, przerywając moje rozmyślenia. zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na nią.
-O wszystkim. Cieszę się, że tutaj ze mną przyjechałaś- kiedy zobaczyłem jak jej usta wyginają się w uśmiech, poczułem wewnętrzne ciepło. Jej uśmiech był naprawdę piękną rzeczą.- Chciałem cię przeprosić za dzisiejszy ranek. nie wiem czemu nie zareagowałem.- westchnąłem. Czułem się z tym źle. Widziałem, że ją zraniłem, a ona nawet mi nie zrobiła awantury.
-Było, minęło- wzruszyła ramionami, kładąc jedną swoją dłoń na brzuch. Sądziłem, że kobiety robią to na pokaz, ale gdy zdałem sobie sprawę, że Patty robiła to już niekontrolowanie, ten gest zaczął mieć dla mnie znaczenie.
-Wcale nie- zaprotestowałem. Stanąłem przed nią, łapiąc jej dłonie i spoglądając oczy, które świeciły się w świetle latarni. - Naprawdę przepraszam
-Wiem, Justin. Prawda, było mi z tego powodu przykro, ale już mi przeszło- zapewniła mnie. Uśmiechnąłem się, a następnie pochyliłem i lekko musnąłem jej usta. Może mało znaczący gest, ale dla mnie i czułem, że dla niej też, znaczył o wiele więcej, niż jakiś namiętny pocałunek. Tego też nie rozumiałem, czemu tak jest. Kiedyś myślałem, że to jest najważniejsze- namiętność i pożądanie, a teraz już nie jestem tego taki pewnie. Ok, to jest ważne, ale nie najważniejsze. Zrozumiałem, że małe gesty znaczą najwięcej.
Nawet nie zdałem sobie sprawy, gdy zaczął sypać śnieg. Lubił.em ten biały puch. Szczególnie uwielbiałem lepić bałwana z Jazzy i Jaxonem. Pewnie to dziecinne, ale wolałem być taki, niż poważny. Nie mogłem doczekać się Wigilii, bo wtedy przyjeżdżało moje rodzeństwo. To wszystko było dziwne. Mój ojciec nie był z moją matką, ani jego dzieci, nie są spokrewnione z rodzicami mojej mamy, a każde święta tu spędzaliśmy, pokręcone. Teraz do tej tradycji, mam nadzieję, że na dłużej dołączyła Patty, a za rok będzie już z nami mój synek...
****************************************************
Ok, napisałam. Nie wierzę w to. Nie skomentuję tego, co napisałam. Mieliście kiedyś, że nie mogliście wymyślić nic sensownego, chociaż bardzo tego chcieliście?  Ja właśnie tak mam. Nie mogę nic wymyślić do tego opowiadania. Z przykrością stwierdzam, że zawieszam to ff. Może do niego wrócę, jeżeli najdzie mnie wena na to opowiadanie. Na razie jednak nie chcę wam obiecywać, że dodam kolejny rozdział, bo tak się nie stanie. Jestem osobą chaotyczną, czego widać efekty. Przepraszam ;(

środa, 24 czerwca 2015

22. It's so amazing!

Następnego dnia, czyli dzień przed Wigilią, razem z Justinem już o 10 wyszliśmy z domu. Widziałam jak brunet bardzo był podekscytowany na to spotkanie. Dochodząc do małej kawiarni na obrzeżach centrum, zaczęłam się stresować jeszcze bardziej. Miałam przecież poznać jego przyjaciół. Kiedy Justin otworzył  mi drzwi kawiarenki, weszłam niepewnie do środka, rozglądając się. Nie było tu zbyt wiele ludzi. Rozumiałam dlaczego Justin wybrał akurat to miejsce.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę stolika, gdzie siedziało dwóch chłopaków i dziewczyna. Westchnęłam cicho, będąc już kilka metrów od nich.
-Justin, nie widzieliśmy się już sporo czasu- jakiś chłopak wstał od stołu i przywitał się z nim po przyjacielsku. Spuściłam głowę, nie chcąc im przeszkadzać.
-Ta, sporo. Chłopaki i Jasmine, poznajcie Patty. Patty poznaj Christiana- wskazał na jednego blondyna- Ryana - drugiego- I Jasmine- pokazał na dziewczynę, która spojrzała na mnie z mordem w oczach.
-Cześć- uśmiechnęłam się niezręcznie. Obydwaj chłopcy się zaśmiali. Przygryzłam wargę, czując, że się ośmieszyłam.
-Justin, myślałam, że spotkamy się we CZWÓRKĘ- powiedziała znacząco dziewczyna, a ja poczułam jakbym dostała w twarz.
-Jasmine- mruknął, chyba Ryan, ale nic więcej nie powiedział. Nawet Justin był cicho. Było mi na prawdę przykro.
-Pójdę- powiedziałam cicho i odwróciłam się, chcąc odejść, ale Justin wciąż nie puszczał mojej dłoni.
-Weź nie obrażaj się- jęknął, chyba wkurzony. Nie obchodziło mnie to jednak.
-Nie jestem zła- powiedziałam spokojnie. - Nie chcę się narzucać.- posłałam mu blady uśmiech i poszłam. Miałam jednak nadzieję, że mnie zatrzyma, ale tego nie zrobił. Opuściłam kawiarenkę i rozejrzałam się, chcąc sobie przypomnieć jak dojść do domu jego dziadków. Kiedy przypomniałam sobie zarys drogi ruszyłam z powrotem. Idąc drogą myślałam o wszystkim, ale też o niczym. Postanowiłam zadzwonić do Agnes. Strasznie za nią tęskniłam. Wybierając jej numer przechodziłam przez pasy. Usłyszałam pisk opon, więc spojrzałam w bok, orientując się, że o mały włos nie zostałam rozjechana. Moje ręce się trzęsły. Ledwo schowałam komórkę do kieszeni. Pociągnęłam nosem i szybkim krokiem przeszłam resztę drogi. Wchodząc do domu, zdjęłam buty i kurtkę. Kiedy weszłam do kuchni, Patie i Diane spojrzały na mnie zdziwione.
-Czemu jesteś tak wcześnie?-spytała Patie.
-Uznałam, że nie powinnam im przeszkadzać- wymyśliłam na poczekaniu. 
-Nie wieżę ci- westchnęła- Co znowu Justin zrobił?
-Nic- wzruszyłam ramionami. Chociaż kusiło mnie wydanie go, to tego nie zrobiłam. Miał dość kłopotów, a święta były takim czasem, w którym powinno się cieszyć. - Na prawdę to była moja decyzja- posłałam jej uśmiech. - w czym pomóc? - spytałam, podchodząc do zlewu i myjąc dłonie. Nie zdążyłam nawet odkręcić kranu, kiedy mocno złapałam się blatu, opierając o niego. W jednej chwili zrobiło mi się strasznie słabo. Myślałam, że zaraz upadnę. Dobrze, że Patie szybko zauważyła,  co się dzieje i złapała mnie.
-Dobrze się czujesz?-spytała przejęta. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale zwroty głowy nie ustąpiła, ale się nawet nasiliły. Pokręciłam przecząco głową.
-Niech się położy- zaproponowała Diane. Z pomocą Patie usiadłam na krześle, opierając się o stół. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak źle czułam.
Kiedy poczułam się ciut lepiej, także z pomocą Patie poszłam do salonu, gdzie od razu położyłam się na kanapie. Mogę stwierdzić, że ciąża mi nie służyła. Były takie dni, jak dzisiejszy, że w jednej chwili poczułam się okropnie.
Leżałam jakiś czas na kanapie, ale za żadne skarby nie mogłam się ułożyć.
-Stało się coś?-rozpoznałam, że powiedział to Jeremy. Ta świetne wyczucie czasu. Niech jeszcze wejdzie dziadek Justina i będzie, że robię to specjalnie.
-Źle się czuje, mógłbyś zanieść ja na górę? -spytała Patie. Chciałam zaprotestować, ale szczerze mówiąc nie miałam nawet na to siły. Błagam, nich to dziecko się już urodzi, bo ja zwariuję.
-Jasne- poczułam najpierw perfumy, a później, jak mężczyzna bierze mnie na ręce i zapewne idzie w stronę schodów.
Kiedy położył mnie na łóżku wtuliłam się w poduszkę Justina i tak zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziło mnie lekkie głaskanie po głowie. Otworzyłam delikatnie oczy, orientując się, że zawroty ustały już i czułam się w miarę dobrze. Spojrzałam na osobę, która mnie dotykała, od razu rozpoznając Justina.
-Czemu nie zadzwoniłaś, że źle się poczułaś?-spytał cicho- Przecież wróciłbym do domu. Dopiero moja mama zadzwoniła, przy okazji mnie opieprzając.
-Nie chciałam wam przeszkadzać. Widzisz ich tak rzadko, że nie mogłam tego zrobić- przyznałam, znów zamykając oczy.
-Pieprzysz głupoty. Dobrze wiesz, że gdybyś do mnie zadzwoniła, że źle się czujesz, to bym przyszedł- słuchałam go, ale nagle zamarłam, czując lekkie uderzenie w środku. otworzyłam gwałtownie oczy, szukając ręki Justina. - Stało się coś?-spytał.
-Daj rękę- szepnęłam. Brunet od razu wykonał moje polecenie, a ja niepewnie położyłam ja na swoim brzuchu. Od razu po tym poczułam kolejne kopnięcie.
-Czy on kopnął?-spytał. Przytaknęłam, przygryzając wargę. Obraz przede mną się rozmazał. - To takie niesamowite- skomentował. Nie odpowiedziałam nic, tylko wtuliłam twarz w jego żółtą koszulkę. Wiem, że zachowywałam się jak ckliwa idiotka, ale to było coś wspaniałego.
Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale ja wcale nie chciałam gdziekolwiek iść. To była jedna z takich chwil, w trakcie których czułam, że jeszcze ktoś mnie ... kocha. Może nie tak dosłownie, ale Justinowi na mnie zależało. a przynajmniej w takich chwilach tak mi się wydawało.Nie będę roztrząsać błędów, które popełniał. Każdy to robi.
Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka weszła Patie. Kiedy jednak nas zobaczyła, to zatrzymała się, patrząc na nas z niedowierzaniem.
-Chciałam powiedzieć, że kolacja gotowa, ale nie będę wam przeszkadzać.
-Nie, zaraz zejdziemy- powiedziałam, uśmiechając się...
*************************************
Nie wiem jakim cudem go napisałam xD. Jakoś wzięła mnie wena na to ff. Zaraz zabieram się za następny. Chcę mieć chociaż wstępny zarys następnego rozdziału. Wiem, że nic się takiego nie dzieje, ale chcę Was trochę pomęczyć takimi " bzdurami". Mam nadzieję, że się wam podoba ;). Proszę o komentarze !
Ps, jeżeli znajdziecie błędy, przepraszam ;).

sobota, 2 maja 2015

21.I can try

Dni mijały, a nasze relacje zaskakująco szybko robiły się coraz bardziej głębsze. To dziwne, że w tak krótkim czasie przyzwyczailiśmy się do traktowania siebie nawzajem, w taki sposób. Śmieszy mnie to, że Justin wciąż dotyka mnie z rezerwą, jakby bał się, że tym zrobi krzywdę mi i dziecku.
Tak samo szybko też mijał czas. Każdego dnia patrzyłam do lustra  jak mój brzuch się powiększa, a kartki w kalendarzu zmieniały się nieubłaganie szybko. Nim się zorientowałam, odwiedziłam po raz kolejny lekarza, ale tym razem z Justinem. Uparł się, że musi iść ze mną i dowiedzieć się, czy będzie mieć syna, czy córkę. Resztę dnia nie mógł usiedzieć na miejscu, gdy dowiedział się, że będzie mieć syna. Cieszył się normalnie jak małe dziecko.
Święta nadeszły bardzo szybko. Okazało się, że spędzimy je wszyscy razem u dziadków Justina. Nie rozumiałam, dlaczego Jeremy też miał tam jechać. Nie byli z Patie parą. 

Kiedy opuściliśmy samolot, od razu zapięłam kurtkę pod sam nos i otuliłam się szalikiem. W Londynie padał śnieg, a już i tak było go tam sporo. Śmieszył mnie fakt, że jestem w Londynie, a tak na prawdę znajduję się na drugim końcu świata.
-Ciepło ci?-spytał Justin, splatając nasze palce razem.
-Tak, dzięki, że pytasz- posłałam mu ciepły uśmiech. Brunet wziął moją torbę i wszyscy razem poszliśmy do wyjścia. Patrzyłam na wszystko, stając się zapamiętać coś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z samochodu bruneta wysiadłam jako pierwsza. Przewiesiłam torebkę przez ramię i czekałam, aż wszyscy zrobią to samo. Z domu wylecieli dwoje ludzi w, już podeszłym wieku. Kobieta rzuciła się na Patie, tuląc ją do siebie, a mężczyzna na Justina. Stałam z boku razem z Jeremy ' m, przyglądając się temu z boku. Spuściłam wzrok i zacisnęłam powieki, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Myślałam, że nie będę się czuć tak beznadziejnie, z powodu tego, że święta spędzam z dala od rodziny. 
-Jeremy-powiedział mężczyzna, witając się z nim. - A ty, to... - zatrzymał się, uważnie mi się przyglądając.
-Patty- posłał mu w miarę naturalny uśmiech. 
-Witaj kochanie, nie mogłam się doczekać, aby cię poznać- starsza pani podeszła do mnie i mocno przytuliła - Jestem Diane, a to mój mąż Bruce - wskazała na mężczyznę, który podejrzliwie na mnie patrzył. Już teraz wiedziałam, że przyjechałam tutaj na marne. Dziadek Justina mnie nie polubił, widziałam to. Jeżeli to się nie zmieni, wyprowadzę się do hotelu. 
-Co tu będziemy stać, wejdźmy do środka - powiedziała uradowana Diane. Wszyscy na raz udali się do drzwi. Tylko ja szłam za nimi jam cień, nie będąc pewna, czy powinnam tu wchodzić. W oczach jego dziadka wyglądałam jak intruz. To bolało. Nigdzie nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. 
-Skarbie, co idziesz tak z tyłu? - spytał Justin, podchodząc do mnie. Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Nie powiem, bo troszkę mi to poprawiło humor.
-Nic, zamyśliłam się - skłamałam. 
-Będzie fajnie- mrugnął do mnie, łapiąc za rękę. Posłałam mu uśmiech. 
Od razu po wejściu do środka, zdjęłam kozaczki, kurtkę i szalik, wieszając gdzie wszyscy.  Na całe szczęście ,Justin nie puszczał mojej ręki. Nim się zorientowałam, obok moich nóg zaczął biegać pies. Piękny Golden Retriever usiadł obok mojej nogi spojrzał na mnie z wystawionym językiem.
-Taio!- krzyknął Justin i przykucnął przy psie, głaszcząc go. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc tą scenę.
*****************************************
Po tym, gdy zjedliśmy obiad, który ugotowana Diane, we trzy pojechałyśmy do supermarketu, zrobić zakupy na święta.
-Boże, mamo, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że Justin wreszcie zachowuje się w miarę na swój wiek.
-Wystarczyło tylko go to tego przywołać. Dziewczyno, spadłaś nam z nieba- powiedziała starsza kobieta. Patie wjechała na parking supermarketu. Złapałam za swoją torebkę i przewiesiłam ją przez ramię. kiedy opuściłyśmy samochód, chłód uderzył we mnie, powodując, że na policzkach czułam jakby ktoś wbijał mi tysiące małych igiełek. Potarłam kilka razy dłoń o dłoń, próbując się rozgrzać. Był prawdziwy mróz.
-Musimy się pośpieszyć, na wieczór prognozują wielką śnieżycę- stwierdziła Diane, biorąc wózek na zakupy. - Zdaje mi się, że nie jesteś zbyt rozmowna -zaśmiała się starsza kobieta. 
-Zależy -uśmiechnęłam się.
-Myślicie, że co powinnyśmy kupić? - spytała Patie, czytając etykiety produktów.
-Będziemy piec ciastka? -spytałam, podchodząc do pułki z mąką. 
-Nie miałam tego w planach, ale to świetny pomysł- powiedziała Diane, biorąc do koszyka 4 torebki mąki. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin's Pov
Kiedy przynieśliśmy z tatą wszystkie torby i pozanosiliśmy je do pokoi, gdzie każdy miał spać, usiedliśmy na kanapie, na przeciwko dziadka, który uparcie patrzył na jakiś program.
-Dobra, co jest dziadku? - spytałem, unosząc brwi. 
-Nic- stwierdził jedynie. Dobra, potwierdziła się moja hipoteza, że coś jest nie tak. 
-Bruce, powiedz to- odezwał się mój ojciec.
-Co mam ci powiedzieć, Justin, że nie podoba mi się twoja nowa koleżanka? Że myślę, że ona cię tylko wykorzystuje? Że myślę, że zbyt szybko ją tutaj sprowadziłeś? To mam ci powiedzieć? -powiedział ostro. Westchnąłem spuszczając wzrok. Tego się obawiałem. Dziadek zawsze nie lubił moich dziewczyn, nawet Seleny- Justin, nie musisz z nią być. Przecież możesz dawać jej pieniądze. 
-Dziadku, ty tego nie rozumiesz? Mam ją zostawić samą? - spytałem, uważnie na niego patrząc.
-Nie może pojechać do rodziców?
-W tym problem, że nie. Oni ją wyrzucili ją z domu, gdy nie chciała usunąć tego dziecka.- westchnąłem. Spojrzałem mu w oczy,chcąc dowiedzieć się, czy wciąż ma tak złe o niej zdanie. -Dziadku, proszę bądź miły.
-Bruce, nie pamiętasz jak my narozrabialiśmy z Patie?
-Jeżeli wam tak bardzo zależy, mogę spróbować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Patty pov
Kiedy wróciłyśmy do domu śnieg zaczynał już powoli sypać, sprawiając, że na dworze było jeszcze zimniej. Brrr.
Od razu po wejściu, do ciepłego domu rozebrałam się, delektując przyjemnym ciepłem, które tam panowało.
-Wróciłyście- stwierdził Justin, który wszedł do korytarza. Posłałam mu uśmiech i podeszłam, tuląc się do niego. Justin, bez wahania otulił mnie swoimi ciepłymi ramionami, sprawiając, że poczułam dziwne motylki w brzuchu. Z dnia na dzień lubiłam coraz bardziej to uczucie. - Zrobić ci herbaty? Na pewno zmarzłaś.
-Tak, jest strasznie zimno. - Justin złączył nasze palce razem i delikatnie pociągnął do kuchni. - Usiądź- polecił, wskazując na krzesło pod oknem. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam co mi kazał. Patrzyłam jak sprawnie porusza się, robiąc mi napój. Podparłam brodę ręką i z uśmiechem na niego patrzyłam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że tak seksowny mężczyzna jest mój. To nie było możliwe. Takie rzeczy nie dzieją się na poważnie.
-O czym myślisz?-spytał, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, uśmiechając się lekko.
-O tym, że cieszę się na święta.- wymyśliłam na szybko. Nie musiał przecież wiedzieć, że cały czas zajmował moje myśli. Wziąłby mnie za świruskę.
-Ja też. Dzwonił do mnie Christian, kolega i zaproponował, abym zabrał cię na spotkanie. Zawsze odwiedzamy się, gdy jestem w Stratford.
-Dobra, chętnie poznam twoich przyjaciół.
************************************************
Ok, jest rozdział, po sporej przerwie. Przepraszam. Przez ostatni miesiąc miałam miałam dużo na głowie, dodatkowo nie mam laptopa. Kicha. Zebrałam się i napisałam go na telefonie. Nie wiedzę swoich błędów, więc za nie przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteście tak bardzo nim zawiedzeni.

niedziela, 15 marca 2015

20. All That Matters

Od razu po pożegnaniu się z Kat podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Myślałam, że będę musiała używać kluczy, ale przeliczyłam się, gdy drzwi ustąpiły, a ja weszłam do słabo oświetlonego korytarza. Otworzyłam zdumiona usta, spoglądając na ścieżkę z płatków czerwonych róż, a wokół niej malutkich świeczek. Uśmiechnęłam się sama do siebie, stawiając kroki na różanej ścieżce. Jeżeli Justin zrobił to wszystko dla mnie, to nie odważyłabym się mu niczego odmówić. Rozglądałam  się po pomieszczeniach, aż wreszcie natknęłam się na salon, na środku którego stał stoliczek. Podeszłam bliżej, przyglądając się dwóm nakryciom. Byłam w takim szoku, że nie mogłam niczego normalnie przetwarzać.
-Co o tym sądzisz?-usłyszałam charakterystyczny głos, który oczywiście należał do Justina. Odwróciłam się w jego stronę i szybko przebiegłam dystans między nami. Nie zważając na nic rzuciłam się na niego, oplatając ramiona wokół jego szyi.
-To wszystko dla mnie?- szepnęłam, wciąż go nie puszczając.
-A dla kogo by innego?- zadał pytanie retoryczne. Kiedy oderwałam się od niego szeroko się uśmiechnęłam. Justin złapał mnie za rękę i poprowadził do stolika. Odsunął jedno z krzeseł, czekając, aż zajmę miejsce, a kiedy to zrobiłam przysunął mnie do stolika. Brunet usiadł naprzeciwko, spoglądając mi głęboko w oczy. Daję słowo, że nawet na filmach nie ma tak romantycznej chwili. Spuściłam  wzrok, pesząc się. Serio, w takiej chwili? Justin, nim się zorientowałam naładował mi kurczaka na talerz. Postanowiłam nic nie mówić. Bałam się, że zepsuję to co dla mnie przygotował. W głowie mi się to nie mieściło, że chciało mu się robić to dla mnie. W życiu nawet by mi to na myśl nie przyszło.
Kiedy zjadłam swoją porcję, brunet chciał mi naładować po raz kolejny, ale wyjaśniłam, że z Kat wypiłam sporo napojów i w chwili obecnej nie byłam głodna już. Miałam nadzieję, że nie urażę go tym, ale kiedy zobaczyłam jego uśmiech, obawy zniknęły. Postanowiłam niczego nie przedłużać. Uczucia, o których nie miałam pojęcia, a kłębiły się we mnie już jakiś czas, wybuchły i pożądałam go jak nigdy w życiu, nikogo. Czy to normalne? Wstałam od stołu, a Justin patrzył uważnie na każdy mój ruch, jakby próbował go dodatkowo analizować. Moje nogi się chwiały, kiedy podeszłam do niego i wyciągnęłam swoją drżąca dłoń w  jego kierunku. Brunet chwilę patrzył na moją twarz, próbując wyczytać z niej jakikolwiek znak na to, że robię to wbrew sobie. Widziałam to, wyczytałam to z jego oczu.
-Jest okay- szepnęłam, uśmiechając się w taki sposób, aby go przekonać. Justin, nic więcej nie powiedział, tylko wstał od stołu. Jedną rękę podłożył mi pod kolana, a drugą ułożył na plecach, bez problemu podnosząc. - Zostaw, jestem za ciężka- zaprzeczyłam, krzywiąc się.
-Nie jestem, podnoszę cięższe rzeczy- to było jedyne jego wyjaśnienie. Postanowiłam się już jednak z nim nie kłócić i objęłam ramionami jego szyję. Z każdym przebytym jego schodkiem, na górę czułam się coraz dziwniej. Z jednej strony nie mogłam się tego doczekać, a z drugiej, czułam pewne wątpliwości. Wciąż nie byłam na 100% przekonana.
Kiedy jednak zamknął za sobą drzwi jego sypialni, wszystko zniknęło i zostaliśmy sami. Z każdym jego pocałunkiem, które składał na moich ustach, nigdzie się nie śpiesząc, czułam się coraz pewniej i lepiej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Promienie słońca, które padały do sypialni, przez nie zasłonięte okno, obudziły mnie. Skrzywiłam się na tą nagłą pobudkę i zamrugałam kilkakrotnie. przygryzłam wargę, uśmiechając się sama do siebie. Rękę którą trzymałam pod kołdrą, położyłam na brzuchu Justina, delikatnie gładząc jego skórę. To niewiarygodne jak jego klatka piersiowa była wygodna.
-Cześć- powiedział swoim porannym głosem. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Hej, długo nie śpisz?-spytałam, podnosząc się i przeciągając się. Co dziwne, nie przeszkadzało mi to, że wciąż byłam naga.
-Jakiś czas. Musiałem pomyśleć. - oblizałam wargi, uśmiechając się lekko.
-O czym?- spytałam ciekawa. O czym można myśleć zaraz po przebudzeniu?
- O wszystkim, Doszedłem do wniosku, że powinniśmy spróbować- westchnął. Drugie zdanie mówił jakby bardziej niepewnie.
-Czego?
-No wiesz, prawdziwego związku. Myślę, że nie zaszkodzi spróbować, a może z tego wyniknąć coś dobrego- słuchałam go uważnie, przygryzając wargę. On mówił to na serio? Naprawdę chciał spróbować był w związku, ze mną.
-Myślę, że to dobry pomył- oznajmiłam jedynie, wciąż będąc w szoku, że to zaproponował. Nie miałam jednak czasu na namysły, gdyż brunet delikatnie przyciągnął, mnie do siebie i pocałował lekko w usta. Jeżeli mam być szczera, myślałam, że będziemy mieć czas na coś więcej, ale zadzwonił jego telefon. Brunet z westchnieniem, spojrzał na wyświetlacz komórki i przeczytał na głos, że dzwonił Scooter. Ubrał na siebie bieliznę i poszedł odebrać. Ja w tym samym czasie też ubrałam się i od razu poszłam do swojej sypialni, gdzie szybko wyszukałam luźne spodnie, do których się mieściłam i zwykły sweterek. Z ubraniami poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po myciu wytarłam się i ubrałam, a następnie rozczesałam włosy, pozwalając im wyschnąć w naturalny sposób. Zrobiłam potrzebny makijaż i wyszłam, zabierając ze sobą komórkę, po drodze do kuchni pisząc do Kat, czy się spotkamy, bo muszę iść na zakupy. Wchodząc do pomieszczenia, poczułam piękny zapach jajecznicy. Uśmiechnęłam się i podeszłam do bruneta, który też w pełni ubrany, smażył jajka na  patelni.
-Idziesz dzisiaj gdzieś?-spytałam.
-Niestety- westchnął. -Płyta jeszcze nieskończona, a czeka mnie parę teledysków- oznajmił jakby przygnębiony.
-Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeżeli wyjdę z Kat?-spytała, a tak właściwie, nie wiem po co.
-Oczywiście, że nie. Głupie pytanie- zaśmiał się.
-Tak tylko pytam-wytłumaczyłam.
-Patty, to, że teraz jesteśmy razem, nie znaczy, że nie będziesz mieć własnej przestrzeni. Ja też jej potrzebuję, co sprawi też pobyt w studiu.
-To takie nierealne- szepnęłam, wzdychając.
-Co?-spytał, nie odrywając wzroku od patelni.
-To wszystko. Pamięta jak grałam twoje piosenki Agnes, gdy miała złe dni. Pamiętam jak całymi dniami o ciebie paplała, że szczerze mówiąc miałam cię dosyć, nawet cię nie znając. Wiedziałam, że nie miało to sensu, ale z czasem, kiedy ona tak nawijała, zarażała tobą swoje kumpele. A kiedy okazało się po tej imprezie, że chłopak z którym spędziłam noc, to ty, postanowiłam nikomu nic nie mówić. Tylko to zdzira Anne wiedziała, że z kimś spałam.
-Życie jest pokręcone- skomentował.- Ja myślałem, że już zawsze będę w nie mającym sensu związku z Seleną, albo spał z przypadkowymi laskami. Kiedy okazało się, że nie mogłem mieć dzieci, możesz mi nie uwierzyć, ale byłem załamany. Stoczyłem się. Te sprawy w sądzie, to wszystko nie robiło na mnie wrażenia. Kiedy pojawiłaś się, twierdząc, że nosisz moje dziecko, wyśmiałem cię. To wszystko przez to, że już kiedyś coś takiego przeżyłem. Było z tego sporo kłopotów, ale teraz mam to gdzieś. Będę mieć 20 lat i nie obchodzi mnie co pomyślą inni. Wiem, że mam opinię gówniarza, któremu sława uderzyła do głowy. Chcę pokazać wszystkim, że nie jestem jedynie nastolatkiem, który nie wie co zrobić z pieniędzy. - przez jego słowa, coś we mnie pękło. Sama tak o nim myślałam. Niepewnie podeszłam do niego bliżej, łapiąc go za wolną dłoń i splatając nasze palce razem.
-Pamiętaj, że jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebować mojej pomocy, czy czegokolwiek, to zawsze mów.
-Dzięki- uniósł kącik ust do góry. Nie mogłam się powstrzymać i lekko pocałowałam go. To wszystko było takie, jakbym uczyła się znowu komuś ufać i czuć coś ponownie. Wierzyłam, że nie tylko dziecko będzie nas trzymać przy sobie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Boże, Patty, opowiadaj wszystko - pisnęła Kat, kiedy spotkałyśmy się na mieście. Zaśmiałam się i przygryzłam wargę, uśmiechając się.
-Było wspaniale. To był zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu. Nie da się tego opisać. Sądziłam, że będę tego żałować, ale wręcz przeciwnie, cieszę się z tego.
-Pat, mówiłam ci, że tak będzie- przytuliła mnie- Cieszę się razem z  tobą, a teraz chodź na te zakupy- z Kat obleciałyśmy wszystkie sklepy w galerii i kupiłam w nich rzeczy, które mogłam nosi, ale też zajrzałyśmy do tych specjalnych sklepów, skąd też wyniosłam parę fajnych rzeczy. Po tym jak z Kat wypiłyśmy, ona kawę, ja gorącą czekoladę, ona poszła do domu, a ja postanowiłam pójść do studia, sprawdzić jak idzie Justinowi. Przecież i tak nie miałam nic lepszego do roboty.
Wchodząc do budynku, promiennie uśmiechnęłam się do ochroniarza. Podeszłam do recepcjonistki, a by zapytać gdzie są.
-Przepraszam, gdzie nagrywa Justin?
-Jak masz na imię?-spytała przeglądając jakąś listę. Zapewne spisali osoby, które mogły tam wchodzić.
-Patty Haris. - posłałam jej uśmiech, a ona przytaknęła sama do siebie.
-Piętro 2 pokój 6- oznajmiła, a ja od razu udałam się schodami na drugie piętro. Mijałam drzwi, aż wreszcie napotkałam te właściwe. Nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. weszłam cicho do  środka, od razu napotykając Justina, który był zajęty śpiewaniem.
-Hej- podszedł do mnie Scooter- Jak się czujesz? -spytał.
-Na razie jest dobrze.- przytaknął.
-Nie wiem co zrobiłaś, ale dziękuję ci. Jus wreszcie nie zachowuje się jakby miał  kij w tyłu- mruknął,a  ja się zaśmiałam. A tym samym momencie Justin przestał śpiewać i wyszedł z pokoju. Kiedy mnie zobaczył posłał mi swój charakterystyczny uśmiech.
-Jak się nazywa piosenka, którą śpiewałeś? - spytałam ciekawa.
-All That Matters - mrugnął do mnie.
****************************************
Nie wierzę, że go napisałam! Nie wierzę! Może nie jest najlepszy, ale jestem z niego raczej zadowolona, biorąc pod uwagę jak ciężko mi się go pisało. Totalnie odeszła mnie wena na to ff. Jakie to przygnębiające. Chciałabym napisać fajny rozdział, a tu dupa, w ogóle nie mogę się na nim skupić. Tak, czy owak zapraszam do komentowania ;)

sobota, 28 lutego 2015

19. Of course not

Stałam zesztywniała jak kamień i patrzyłam na niego i nie wiedząc co powiedzieć.
-Justin- szepnęłam. Biłam się myślami, co mam mu odpowiedzieć. - Poczekaj do wieczora, ja ... muszę to przemyśleć. A teraz, proszę, spędźmy przyjemnie czas- odważyłam się powiedzieć i tak jakby zgodzić na coś, co daleko, w głębi duszy chciałam.
-Dobra- przytaknął, przełykając  ślinę. W pokoju zapadła niezręczna cisza, w trakcie której, bez przeszkód mogłam usłyszeć swoje niespokojnie bijące serce.
-Chodźmy się przejść, nie chce mi się siedzieć w domu. - przerwałam ciszę, mając nadzieję, że brunet nie odbierze tego tak, jakbym próbowała wymigać się od decyzji.
-Jestem za. Musisz przecież ten dzień, a przynajmniej to co z niego zostało, spędzić w fajny sposób- posłałam mu uśmiech i odważyłam się spleść nasze palce razem. Nie chcąc nic więcej gadać pociągnęłam go w stronę drzwi. - Czekaj, muszę zadzwonić do kogoś- uniósł palec i wyciągnął swój telefon. Przytaknęłam i poszłam do kuchni, gdzie wyciągnęłam szklankę i nalałam sobie picia. Usiadłam na krześle i podparłam podbródek ręką. Westchnęłam głośno, zdając sobie jak bardzo namieszałam w  swoim życiu. To normalne? Każda nastolatka ma takie problemy?  Mimo wszystko, jednak sądzę, że jestem jedną z nielicznych. Życie jest do dupy. Jedna noc przekreśliła moja CAŁE życie. Miałam masą planów, a w chwili, gdy dowiedziałam się, że będę mieć dziecko, wszystko runęło. Może zdawać się to przereklamowane, ale to szczera prawda. Nie wyobrażam sobie normalnego życia, gdy twój brzuch z dnia na dzień jest coraz bardziej napompowany. To frustrujące. Tak samo jak w chwili obecnej, wciąż nie wyobrażam siebie jako matki. Jakoś nie zdałam sobie sprawy co dokładnie się dzieje. Będę MATKĄ! Wydam na świat małą istotę, której i tak będę się bała dotknąć. Przecież ja nawet nie miałam zwierzęcia, którym mogłabym się zaopiekować. To istne szaleństwo.
-Patty- usłyszałam głos Justina. Zamrugałam kilkakrotnie, wracając do świata kontaktujących.
-Ta?-spytałam odwracając się do niego twarzą w twarz.
-Możemy iść- kiwnął w stronę drzwi. Westchnęłam i odważyłam zapytać się go, co on tym myśli.
-Justin, myślisz, że sobie poradzimy?-w chwili, kiedy to powiedziałam, brunet przystaną i odwrócił się w moją stronę. - Dopiero, gdy dziecko jest już tak duże, zastanawiam się, w co my najlepszego się wpakowali. Boję się, że sobie nie poradzimy, że to ja zawiodę.- brunet złapał mój podbródek, zmuszając, abym spojrzała mu w oczy.
-Poradzimy sobie, słyszysz. Pomoże nam moja mama, tata, Kat, nawet Scooter, jasne?- pociągnęłam nosem i lekko przytaknęłam- Dobrze, bo rozmawiałem z Scooterem i chce ze mną się widzieć. Wiem, że mieliśmy spędzić ten czas razem, ale załatwiłem, że z Kat pójdziecie na miasto. Zajmie mi to góra półtora godziny.
-Nie martw się, muszę poważnie porozmawiać z Kat.- stwierdziłam.
-Masz hajs, kup sobie coś fajnego- mrugnął do mnie  i wyciągnął portfel .
-Justin, nie chcę twoich pieniędzy, kiedy będę chciała sobie coś kupić, wezmę swoje
-Jesteś trudna, wiesz?- stwierdził. Wywróciłam oczami, ale zaśmiałam się.
-Nie, nie jestem. Nie chcę po prostu twoich pieniędzy w ten sposób.
-Każda kobieta chce- zmarszczył brwi.
-To widać, nie wiesz o nas wszystkiego. Nie wszystkie dziewczyny lecą na twoje pieniądze, nie wszystkie są fałszywymi sukami- zbliżyłam się do niego i to zdanie szepnęłam mu do ucha, żeby później odsunąć się i spojrzeć na niego z tajemniczym uśmiechem. Jego usta były rozchylone, ze zdziwienia. -Lecę, Kat zapewne będzie już czekać- mrugnęłam do niego, zanim opuściłam dom. Byłam z siebie dumna. Jego mina była bezcenna. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Kat, która odebrała po kilku sygnałach.
-Hej, gdzie się spotykamy?-spytałam, rozglądając się.
-W naszym stałym miejscu- wiedziałam, że ma na myśli Starbucks.
-Dobra, do zobaczenia- powiedziałam to i od razu się rozłączyłam. Szybko pokonałam dystans i znalazłam się przed kawiarnią, gdzie także już stała Kat.
-Boże,  nie widziałam cię całe wieki!- pisnęła podekscytowana i przytuliła mnie. Zaśmiałam się z jej entuzjazmu- Wszystkiego najlepszego, słońce- wyszczerzyła się.
-Skąd wy wiecie, że mam urodziny?- zmarszczyłam brwi.
-Justin mi powiedział- mrugnęła do mnie. No tak, mogłam się domyślić. - Jak tam, moja osiemnastko? - zażartowała. Westchnęłam.
-A co ma być? I tak nie mogę nic pić.
-Twoim zdaniem, pełnoletność opiera się jedynie na piciu alkoholu?- spytała zszokowana. Zmarszczyłam brwi, będąc zdziwiona jej stwierdzeniem.
- Oczywiście, że nie, ale miałam nadzieję, że raz w życiu, w osiemnaste urodziny poczuję, że żyję. Możemy pójść do ciebie? Mam, wstydliwe pytanie...-moje policzki zrobiły się czerwone, gdy tylko pomyślałam, o co chcę ją spytać.
-Dobra, w takim razie, chodźmy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kat otworzyła drzwi do swojego mieszkania a ja weszłam do środka, od razu udając się do salonu. Zajęłam miejsce na kanapie, przygryzając wargę i patrząc jedynie na podłogę.
-O co chciałaś mnie zapytać?- tym pytaniem Kat sprawiła, że znowu zaczęłam się denerwować.
- No, cóż. Ja z Justinem tak na prawdę nie jesteśmy razem. To wszystko ze względu na dziecko- westchnęłam- Co nie znaczy, że nie chciałabym, żeby było coś pomiędzy nami. Kat,on mi powiedział,że, gdy tylko na mnie spojrzy, to się podnieca, tym samym prosząc o to bym z nim sypiała. Co mam zrobić?-  spytałam zażenowana.
- A co w tym złego?- spytała, nie rozumiejąc mnie- Justin jest ojcem twojego dziecka, a ty nie zrobisz nic złego dopuszczając go do siebie w ten sposób. Patty, zrozum, że on jest ojcem dziecka, a nie kimś obcym. Myślę, że powinnaś się zgodzić. Poza tym, masz prawo do rozrywki.- mrugnęła do mnie. Ja wciąż patrzyłam na nią tak zaszokowana, że nie mogłam normalnie gadać. Ona go popierała! A może mają rację. Co w tym złego. To Justin, a nie inny mężczyzna.
-Może masz rację- westchnęłam.
-Nie może, tylko na pewno- mrugnęła do mnie.
-Dzięki Kat, bardzo mi pomogłaś.
Po tym jak jeszcze chwilę z nią porozmawiałam, o głupotach poszłyśmy do Starbucksa, tak jak zamierzałyśmy wcześniej.
**********************************************
Przepraszam, że tak późno, ale zaczęłam czytać super książkę i totalnie nie mogłam skupić się i napisać w całości rozdziału ;*. 

piątek, 20 lutego 2015

18. Happy Birthday

Kiedy rano się obudziłam, poczułam ciepłe ramię, owinięte wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się. To już dzisiaj! Wreszcie jestem pełnoletnia. Szczerze mówiąc, inaczej wyobrażałam sobie swoje 18 urodziny. Myślałam, że tego dnia schleję się do nieprzytomności, a  tym czasem nie mogę wypić nawet kropli alkoholu.
Przetarłam oczy i delikatnie odsunęłam ramię Justina i podniosłam ciało z łóżka. Przeciągnęłam się leniwie i podeszłam do walizki, skąd wyciągnęłam wełniany sweter i spodnie dresowe. Wkurzałam się, że to były jedyne rzeczy, do jakich się mieściłam. Musiałam koniecznie pójść na zakupy.
Poszłam z rzeczami do łazienki, gdzie wzięłam kąpiel i ubrałam się w przygotowane rzeczy. Kiedy ponownie weszłam do pokoju, Justin jeszcze spał. Wzięłam swoją komórkę do ręki, aby sprawdzić jaka była godzina. Kiedy zobaczyłam, że było już po 10 szybko zaczęłam budzić bruneta. Tego dnia mieliśmy wracać już do Atlanty, a samolot mieliśmy o 13.
-Justin, przysięgam, ze jeżeli nie wstaniesz z tego łóżka, w trybie natychmiastowym, to znajdę inną metodę, niż budzenie cię w ten sposób- warknęłam zirytowana. Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, którą ze sobą miałam.
-Odczep się- wymamrotał i obrócił się na brzuch. Westchnęłam i wróciłam do pakowania rzeczy.
-Justin, nie chcę się z tobą dzisiaj kłócić, więc z łaski swojej podnieś swój tyłek z łóżka- powiedziałam, nawet na niego nie patrząc. Cieszyłam się, że dzień wcześniej popakowałam swoje rzeczy już prawie w całości.
-Dobra, nie marudź już tak- warknął i usłyszałam tylko jak zrzuca kołdrę na ziemię, a potem trzaśnięcie drzwiami łazienki. Westchnęłam i zapięłam torbę. Mój telefon zaczął dzwonić, więc wzięłam go, sprawdzając kto to. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam, ze dzwoni Agnes.
-Cześć, moja stara już siostro- zaśmiała się pogodnie. - Wszystkiego Najlepszego z okazji twoich osiemnastych urodzin!-krzyknęła podekscytowana.
-Dzięki Agnes. Cieszę się, że pamiętałaś. - uśmiechnęłam się sama do siebie. Naprawdę cieszyłam się, że Agnes do mnie zadzwoniła.
-A spox. Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć, że będę ciocią dziecka mojego idola!- pisnęła i słyszałam jak zaczyna tupać nogami. Wywróciłam oczami rozbawiona.
-Uspokój się. I tak musieliśmy to powiedzieć. Nie mówiłam ci, bo byś każdemu rozgadała i już - wzruszyłam ramionami.
-No wiesz co- udała obrażoną. - Może wszystkie koleżanki by mnie wręcz ubóstwiały, ale gdybyś kazała mi nie gadać, to bym nie powiedziała! - uniosła się, ale do żartów. Słyszałam to w jej głosie.
-Agnes, bądźmy szczerzy. Jesteś straszną plotkarą- zaśmiałam się.
-Dobra, masz rację. Przyjedziesz na święta?
-Nie, skarbie. Justin zapewne pojedzie do rodziny, ale ja nie mam zamiaru nigdzie się nieproszona pchać, więc jeżeli nic nie wspomni, to spędzę święta sama- westchnęłam, a uśmiech, który był na moich ustach po prostu zniknął.
-Oh, Pat, na pewno cię ze sobą zabierze. Byłby świnią, gdyby tego nie zrobił. Ale gdyby coś, to dzwoń, przylecę.
-Rodzice by cię zabili.
-I co z tego? - powiedziała oburzona. Wiedziałam, że Agnes mówiła na poważnie. Wystarczyłoby jedno słowo, a ona by przyleciała.
-Jesteś najlepszą siostrą- przyznałam, a moje oczy zapełniły się łzami.
-Wiem. Nie gadaj, że będziesz płakać. -zaśmiała się- Weź nie płacz, chociaż ten jeden dzień w roku. rozchmurz się. Osiemnastych urodzin nie obchodzi się codziennie.
-Masz rację.
-Muszę kończyć. Ta zdzira Anne po coś przyszła.- mruknęła- Bye- dodała i rozłączyła się. Westchnęłam i chowałam telefon do kieszeni. Telefon Agnes trochę poprawił mi humor. Miałam nadzieję, że ten dzień będzie jeszcze dobry. Spojrzałam na drzwi łazienki, które były otwarte, a Justin patrzył na mnie, wycierając swoje włosy. Przygryzłam wargę, patrząc na jego ciało. Przysięgam, że on robił to specjalnie.
-Daruj sobie- mruknął i ponownie zamknął drzwi łazienki. Nie wiedziałam co mu odbiło. Przecież wczoraj wieczorem jeszcze ze mną gadał, a dzisiaj warczał jak pies.
Pokręciłam zrezygnowana głową i odgarnęłam włosy z twarzy.
*******************************************
Justin od razu po przekroczeniu progu domu poleciał do swojej sypialni. Nie wiem po co. Nawet nie miałam ochoty wiedzieć. Ja natomiast nieśpiesznie weszłam do schodach i chciałam wejść do swojego pokoju, ale nie wiem skąd brunet zagrodził mi drodze i wepchnął do swojej sypialni. Nim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować, popchnął mnie na ścianę. Spojrzałam tylko przelotnie w jego oczy, zanim po prostu mnie pocałował. To było takie dla mnie zaskoczenie, że z początku po prostu stałam oniemiała. Kiedy brunet zorientował się, że nie odwzajemniam pocałunku, odsunął się ode mnie odrobinę, opierając swoje czoło o moje.
-Wszystkiego najlepszego- szepnął wprost w moje usta, po czym ponownie mnie pocałował. Tym razem, jednak  z obawami, odwzajemniłam jego gest. Słowo daję, w tamtym momencie normalnie poczułam jak coś się przewraca. Czułam ten charakterystyczny ucisk, który jest zwany motylkami.
Kiedy poczułam jednak jak wsuwa swoje dłonie pod mój sweter i unosi go do góry, odepchnęłam go.
-Dziewczyno, proszę cię. Nie wytrzymam już- jęknął.- Nie masz pojęcia jak bardzo podniecony jestem, gdy na ciebie patrzę. to silniejsze ode mnie. - kiedy to usłyszałam, nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Ba, nie wiedziałam jaki zrobić ruch, a zaczynam myśleć o powiedzeniu czegoś.
Stałam jak słup, patrząc na niego, bez mrugnięcia.
-A jeżeli powiem nie?- to pytanie opuściło moje usta tak jakby bez pozwolenia. Nie miałam pojęcia, że to powiedziałam.
-Wtedy... nie wiem. Prawdopodobnie pójdę na imprezę,a  po niej z przypadkową dziewczyną wrócę do hotelu. Uwierz mi, nie chcę tego robić, ale nie mogę wytrzymać tego dłużej. Za każdym razem, gdy na ciebie spojrzę na dłuższą chwilę, albo trochę zbliżę, to uczucie staje się silniejsze. Próbowałem nawet być niemiły, ale to też nic nie dało. Zgódź się, proszę....
************************************
Następny za nami. Jakoś nie mogłam się za niego zabrać. Przepraszam ;). Jeżeli znajdziecie błędy, to za nie przepraszam ;)

czwartek, 12 lutego 2015

17. I'm sick!

Westchnęłam, poprawiając włosy. Czekał nas bardzo ważny wywiad u Ellen. Czy się stresowałam? Chyba jak nigdy. Justin miał wyjawić światu, że wkrótce zostanie ojcem. Nie mogłam sobie jakoś tego wyobrazić. Bałam się jak cholera. Przecież będę przeklęta do końca swojego życia.
-Dobrze się czujesz?-spytał Justin, tym samym strasząc mnie. Cóż, mogłam się spodziewać, siedząc w jego garderobie, że tu kiedyś wejdzie.
-Ta, jak nigdy- mruknęłam.
-Wiem, że się stresujesz, ja też, uwierz mi, ale będzie dobrze.
-Skąd możesz to wiedzieć? Twoje fanki mnie przeklną.- powiedziałam, wyrzucając ręce w powietrze. Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę, że nie powinnam się tak unosić.- Przepraszam- westchnęłam.
-Nie ma sprawy- wsadził dłonie do kieszeni- Hej, pamiętaj, że nie możesz się im się dać zmanipulować.
-Tak, wiem, ale to trudne. Twoje życie jest trudne i skomplikowane. Jak ty tak wytrzymujesz?-spytałam, unosząc brwi.
-Patty, takie życie prowadzę od 5 lat. Ty jesteś nowa i niczego nie rozumiesz, to trudne, wiem, ale przyzwyczaisz się. Obiecuję - powiedział przekonująco. Westchnęłam, ale przytaknęłam. Justin podszedł do mnie bliżej, przez co spuściłam wzrok. Dziwnie było tak przebywać w jego towarzystwie, przez to, co się stało tydzień temu.
Kiedy odważyłam się podnieść na niego wzrok, napotkałam pięknie brązowe tęczówki chłopaka. Justin patrzył mi prosto w oczy, nic nie mówiąc. Wzrok chłopaka był tak intensywny i miał coś w sobie, że słowa w tym momencie były totalnie zbędne. 
-Wiesz, że jesteś  piękna?- szepnął, będąc bardzo blisko mojej twarzy. Odjęło mi mowę, naprawdę. Justin dobrze zdawał sobie sprawę, jak grać, żeby mieć dziewczynę w garści. Co najgorsze, ja idiotka uwierzyłam mu. Uwierzyłam, że uważa mnie za piękną. Bądźmy szczerzy, KAŻDA dziewczyna czy kobieta chciałaby takie coś usłyszeć. 
Czułam,że Justin po raz kolejny chce mnie pocałować, ale w ostatnim momencie drzwi się otworzyły, a on odskoczył ode mnie.
- Zaraz zaczynamy-powiedział jakiś mężczyzna- Musimy już iść- dodał. Westchnęłam i spojrzał na Justina. On jedynie posłał mi (chyba) nieśmiały uśmiech i splótł nasze palce razem, prowadząc do wyjścia z garderoby. Szłam za nim jak cień, starając się nie zwracać na siebie uwagi. To raczej było trudne, zważając na to, że szłam za rękę z Justinem Bieberem. On zwraca uwagę, to niewątpliwe. 
Korytarz zdawał się nie mieć końca, a przeraźliwie zielone ściany, niemało mnie irytowały. Justin, może był jaki był, ale w tym momencie, nie pierwszy z resztą raz dodawał mi sporo otuchy, czego naprawdę potrzebowałam. 
-Wszystko okay?- spytał, znowu. 
-Tak, jest dobrze tylko się denerwuję- powiedziałam szczerze. Przytaknął, a w tej samej chwili weszliśmy za kulisy.
-Moi kochani- powiedziała kobieta i podeszła do nas. Na moje oko miała  z 45 lat.
-Ellen, świetnie wyglądasz- skomplementował ją Justin.
-Oh dziękuję. Za 2 minuty wchodzimy, muszę iść- mrugnęła do niego i odeszła. Stałam tam oniemiała z twego krótkiego, ale żenującego momentu. Justin potrafił ogłupić nawet tak dorosłą kobietę.

Piętnaście minut, w czasie których, rozmawiali o przyszłej płycie Justina były wiecznością. Chciałam to mieć za sobą.
-Dobra, Jus, wszyscy wiemy, że nie przyszedłeś rozmawiać tutaj o płycie- zaśmiała się - Co to dziewczyna  za kulisami?-spytała, ruszając dziwnie brwiami. Czułam jakby mój żołądek zacisnął się. Justin  niezręcznie się zaśmiał i podrapał po karku, co zawsze robił, gdy się stresował. Co się stało później wprawiło mnie w osłupienie. Justin szeroko się uśmiechnął.
-Ta dziewczyna, to moja druga połówka- kiedy to powiedział na widowni zapanował gwar. Wszyscy rozmawiali, ale ochroniarzom  udało się ich uciszyć. - I bardzo chciałem powiedzieć wam coś niesamowicie dla mnie ważnego.- wciąż się uśmiechał- Patty, kochanie, chodź do nas- wzięłam duży oddech i weszłam do studia, zaczynając machać. Usiadłam obok niego na kanapie, także cały czas się szczerząc. Miałam dość, byłam zmęczona, a było dopiero rano.
-Miło mi cię poznać- powiedziała uprzejmie kobieta.
-Mnie ciebie też- uścisnęłam jej dłoń.
-Więc co chciałeś ważnego nam powiedzieć? Bardzo nas to ciekawi- zatarła ręce. Justin spojrzał na mnie, ale ja jedynie przygryzłam wargę i spuściła wzrok. Proszę, niech się to już skończy. 
-Owszem, Patty  i ja... spodziewamy się dziecka- powiedział po krótkiej przerwie. Ellen, była tak zdziwiona, że jedynie otworzyła buzię, a widownia ucichła na dobre. Czy to źle? Moim zdaniem przerażająco źle. Teraz nie było już odwrotu. 
-Um... to gratuluję wam - powiedziała blondynka, lekko, prawie niezauważalnie się uśmiechając. 
-Dziękujemy- odezwał się Justin. Ja z  siebie nie umiałam nic wydusić, jakby mnie zamurowało. 
- Wybraliście już imię? - spytała go, aby zacząć jakąkolwiek rozmowę.
-Nie, nie wiemy jeszcze, czy to chłopak, czy dziewczynka
-Mam nadzieję, że powiadomicie mnie od razu, gdy się dowiecie- powiedziała z uśmiechem.
-Oczywiście- Justin roześmiał się. Tylko ja siedziałam cicho. 
- A ty, Patty, jak się czujesz? - spytała. Kurczę, miałam nadzieję, że nie będę musiała z nią rozmawiać. Zawsze mam pecha !
-Pierwszy trymestr był okropny-przyznałam. Blondynka roześmiała się z mojej szczerości. Sama z resztą uśmiechnęłam się, bo zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
-Ale teraz jest już lepiej?
-Zdecydowanie - Justin złapał moją dłoń, jakby chciał dodać mi wsparcia. Czemu, do cholery dopiero teraz?
Nie mam pojęcia, jak przetrwałam do końca wywiadu. Kiedy weszłam za kulisy mogłam dopiero normalnie zaczerpnąć powietrza. Usiadłam na małej ławce pod ścianą, wplatając palce we włosy. moje serce wciąż biło niebezpiecznie szybko.
-Dobrze się czujesz? Wezwać karetkę?- usłyszałam nad sobą głos. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Był wysokim brunetem o szarych oczach.
-Nie, wszystko dobrze. - skomentowałam. - Możesz powiedzieć mi, gdzie idzie się na zewnątrz? Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.- wstałam z ławki, lekko się chwiejąc.
-Może zawołać twojego chłopaka?-spytał. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając, co robi Justin. Wciąż w studiu rozmawiał z Ellen, więc postanowiłam sobie odpuścić.
-Nie. Justin jest zajęty-skomentowałam, idąc do wyjścia, które zauważyłam. Czułam za sobą tego chłopaka, co nie było normalne. Może to ja mam już halucynacje? Nie zdziwiłabym się. Kiedy tylko wyszłam na dwór mój telefon dał o sobie znać. wyciągnęłam go z kieszeni i szczerze mówiąc byłam zaszokowana, gdy zobaczyłam, że dzwoni moja matka. Biłam się z myślami, czy powinnam to odebrać. A może jednak nie, po tym co zrobiła. Mój palec sam przejechał po ekranie, odbierając. Przyłożyłam drżącą dłoń, razem z telefonem do ucha.
-Kochanie- powiedziała kobieta. - Wiesz, że za tobą tęsknię?- wywaliła prosto z mostu. Mimo, że bardzo chciałam jej wierzyć, tak się nie stało. Nie czułam smutku, tylko złość.
-Czego chcesz?-syknęłam.
-Nie denerwuj się, skarbie. Martwię się o ciebie i twoje dziecko. Czemu nie powiedziałaś nam, kto jest ojcem?- to zdanie sprawiło, że totalnie się we mnie zagotowało.
-Nie pogrążaj się- zaśmiałam się z kpiną.- Nie chce mi się słuchać twoich kłamstw. Słyszysz samą siebie? Czemu nie martwiłaś się o mnie i dziecko, gdy wyrzucałaś mnie z niczym z domu? Czemu nie martwiłaś  się, gdy mówiłaś, te wszystkie złe rzeczy?
-Zabraniam ci tak do siebie mówić. Jestem chora!
-Wiesz co? Kilka tygodni temu by mnie to obchodziło, ale teraz wisi mi to. To koniec rozmowy.
-Odbierzemy ci tego bachora. sprawię, że będziesz cierpieć. Co to za przykład? nastolatka ma być matką? Do tego dodajmy nieodpowiedzialnego smarkacza, któremu sodówka do głowy uderzyła. - zaśmiała się, ale ja się rozłączyłam. Moje oczy zapełniły się złami. Bałam się, że ona to naprawdę zrobi. Nie przeżyłabym, gdyby odebrała mi dziecko.
Łzy, które spłynęły po moich policzkach, wytarłam i wróciłam do środka. Szłam ze spuszczoną głową, starając się nikomu nie pokazać, że płakałam.
-Patty, czekaj!- krzyknął Justin. Przygryzłam wargę i niepewnie się odwróciłam. Kiedy spojrzałam na niego, jego uśmiech od razu diabli wzięło. -Czemu płakałaś?
-Opowiem ci, ale nie tutaj- zaczęłam się rozglądać. Brunet, nic się nie zastanawiając, złapał mnie za rękę i poprowadził do garderoby. Usiadłam na kanapie i spuściłam znowu wzrok. - Moja matka dzwoniła. Kiedy dowiedziała się z kim jestem w ciąży, powiedziała, że się o mnie i dziecko martwiła. A wiesz co powiedziała, gdy się nie nabrałam? Że nam odbierze to dziecko!- mój głos się załamał, a ja totalnie się rozkleiłam.
-Patty, jestem pewien, że do tego nie dojdzie. Będę walczyć do samego końca, rozumiesz? Nie oddam im mojego dziecka- kiedy przytulił mnie, dopiero trochę się uspokoiłam. Dziękowałam Bogu, że Justin był przy mnie...
****************************************
No i mamy już 17. Jak to leci. Co sądzicie o rozdziale? Przepraszam za błędy. 

poniedziałek, 9 lutego 2015

16. Where are you?

Kiedy rano się obudziłam byłam strasznie nie wyspana. Cóż, może kanapa jest wygodna do siedzenia, ale stanowczo nie do spania. Nie miałam najmniejszej ochoty, po tym jak Justin, wczorajszego wieczoru naćpał się do tego stopnia, że krzyczał na pół Los Angeles, że gonią go smoki, które walczą z płytkami chodnikowymi, spać z nim w jednym łóżku.
Warknęłam rozdrażniona i stanęłam na nogach. Po cichu weszłam do sypialni, skąd wybrałam rurki i koszulkę, oraz bieliznę. Kiedy weszłam do łazienki od razu zaczęłam się rozbierać i zaraz po tym weszłam pod prysznic, szybko się myjąc. Wytarłam ciało w ręcznik, a włosy szybko wysuszyłam suszarką. Najpierw ubrałam bieliznę, koszulkę, a na końcu chciałam ubrać rurki, ale okazało się, że są na mnie za małe. To jakieś żarty? Mam chodzić w dresach? Kurde jego mać.
Szybko owinęłam ręcznik wokół bioder i zakradła się do pokoju, gdzie spal Justin i wyciągnęłam z torby spodnie, które zazwyczaj ubierałam, gdy zamierzałam biegać. Szybko wsunęłam je na nogi i poczłapałam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizje, ale kiedy skakałam po kanałach nic fajnego nie znalazłam. Postanowiłam zadzwonić do Kat. Ciekawa byłam, co się działo między nią, a Jeremy'm. Wzięłam komórkę i wybrałam jej numer. W czasie, kiedy łączyło nas, wyszłam na balkon, nie chcąc przez przypadek obudzić Justina. Kiedy dziewczyna nie odebrała, poczułam... smutek. Tak, to dobre określenie. Może to złudne uczucie, ale czułam się samotna. Mimo wszystko, w takim momencie potrzebowałam matki. Westchnęłam i wróciłam do środka.Nie chciało mi się siedzieć tak samej, więc do kieszeni wsadziłam telefon i zabrałam pieniądze. Opuściłam pokój i zamknęłam go na klucz, schodząc na parter. Recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie ciepło, co odwzajemniłam i opuściłam hotel. Na dworze było ciut chłodno. To możliwe, czy to ja dostaję bzika? Nie zdziwiłabym się... Starałam się iść cały czas prosto, aby później móc bez problemu wrócić. Po drodze zobaczyłam jakiś bar, wiec tam weszłam. Nie było ruchu, z czego się ucieszyłam. Nie miała ochoty na żadne przepychanki, czy tym podobne...
Podeszłam do lady i spojrzałam wyczekująco na dziewczynę, która w ohydny sposób żuła gumę i nawijała ją na palec. Miałam ochotę zwymiotować. czy wszyscy ludzie są tak irytujący i obrzydliwi?
-Emily! Miałaś się zachowywać!-krzyknęła  stara kobieta, mierząc dziewczynę srogim spojrzeniem- Na zaplecze- dodała już ciszej, a na dziewczyna wykonała jej polecenie. - Co ci podać?-spytała, uśmiechając się do mnie.Co jak co, ale starsi ludzie są bardziej wyrozumiali i mili, niż ci młodzi...
-Coś zdrowego- powiedziałam, wzdychając. Starsza kobieta, zmarszczyła brwi i " zjechała mnie wzrokiem", a następnie szeroko się uśmiechnęła.
-Przygotuję ci coś zdrowego, ale pożywnego- zapewniła mnie. Przytaknęłam i ruszyłam do pierwszego wolnego stolika. Westchnęłam i spojrzałam w szybę. Ludzie przechadzali się ulicami, jakby chcieli uciec od swoich problemów. Czemu ja tak nie mogę. Nie obwiniam mojego maleństwa o swoje kłopoty, bo to ono jest w tym wszystkim najcudowniejsze, ale chciałabym żyć w zgodzie z rodziną.
Musiałam długo rozmyślać, bo kobieta postawiła przede mną sałatkę z kurczakiem i wszystkimi warzywami jakie można wsadzić do sałatki.
-Smacznego- powiedziała i poszła usiąść za ladę. Ja w spokoju jadłam, swoją drogą, pyszną sałatkę.
Wzięłam ostatni kęs do usta i podniosłam się z miejsca. Podeszłam do lady, gdzie zapłaciłam za sałatkę i wyszłam. Spojrzałam w niebo, które przykryły ciemne chmury, a wiatr rozwiał moje włosy. Objęłam ramiona rękami, chcąc trochę się ogrzać, A niech to szlag trafi! W czasie drogi mój telefon zaczął dzwonić, a kiedy zobaczyłam, że to Justin postanowiłam odebrać. Szczerze mówiąc, myślałam, że to Kat.
-Gdzie jesteś?-spytała na wstępie, jakby lekko spanikowany. Wywróciłam oczami i przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w hotelu.
-Justin, wyluzuj, nie jestem małym dzieckiem. Mogę wyjść się przejść-powiedziałam spokojnie i nieśpiesznie.
-Wracaj do hotelu, muszę ci coś powiedzieć. Pośpiesz się, zbiera się na burzę- dopowiedział. Serio, irytował mnie. On mi będzie dyktował, co mam robić i sterował moim życiem, jak sam nie potrafi zadbać o swoje.
-Wiem, będę za 5 minut- poinformowałam go i rozłączyłam się po prostu. schowałam telefon do kieszeni i wypatrywałam hotelu. Kiedy spostrzegłam do, od razu weszłam do środka, spotykając się z uśmiechami obsługi. Wjechałam na swoje piętro i otworzyłam drzwi i pokoju. Kiedy od razu weszłam do środka, Justin rzucił się na mnie, tuląc do siebie. Ok, co on odpiernicza?
-Co ty robisz?-spytałam skołowana, ale nie wiedząc czemu odwzajemniłam uścisk.
-Martwiłem się- wyznał. Serio? Oryginalne... - Usiądź, bo muszę ci coś powiedzieć. - zrobiłam, co chciał i zajęłam miejsce na kanapie. - Ktoś włamał się do domu i rozwalił pokój.- otworzyłam szeroko oczy.
-Czyj? -spytałam, bojąc się odpowiedzi...
-Twój- powiedział cicho i spuścił głowę. Od razu wiedziałam, że stał za tym David. Parszywa świnia! Jeszcze miesza do tego innych!
-Co z tym zrobimy?-spytałam, starając się uspokoić. Musiałam się opanować, bo to nie dobre dla dziecka.
-Mama już powiadomiła policję. A, gdy wrócimy do Atlanty, ty śpisz ze mną. Będę spokojniejszy, gdy będę mieć cię przy sobie- z początku myślałam, że gadał od rzeczy, ale na końcu to wydawało mi się po prostu słodkie.
-Nie uważasz, że jednak przesadzasz?-spytałam, unosząc brwi.
-Oczywiście, że nie. Skąd to pytanie? Mówię bardzo poważnie- wywróciłam jedynie oczami, nie chcąc się z nim kłócić.
-Jeżeli przez to będziesz spać spokojnie, to się zgadzam- powiedziałam i poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Może to dziwne, ale zachciało mi się płakać. Czemu on nie może zostawić mnie  w spokoju? Nie dość, że tak wtedy niszczył mi życie, to teraz znowu mnie torturuje. Usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie podniosłam głowy. Wiedziałam, że to Justin.
-Co się dzieje?-spytał cicho i usiadł obok mnie. Kiedy poczułam  jego dłoń na plecach, odważyłam się spojrzeć na niego.
-Nic, mam go po prostu dość- westchnęłam.
-Wszystko się ułoży, jeżeli będziemy musieli się wyprowadzić z Atlanty, zrobimy to. Nie zawaham się przed tą decyzją. Rozumiesz?- złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Moje serce biło szybko, przez to co powiedział. Przygryzłam wargę, ale nic mu nie odpowiedziałam. totalnie odjęło mi mowę, gdy spoglądałam w jego karmelowe oczy. Jest to możliwe zakochać się w tak krótkim czasie? Nie, to nie możliwe...
Moje rozmyślenia zostały przerwane, gdy oparł swoje czoło o moje. To się dzieje na prawdę? Bo mam wrażenie, że śnię. Moje serce biło szybko i nie mogłam oddychać. Przecież zaraz dostanę zawału. Kiedy jednak jego usta dotknęły moich, czułam jakby wokół nas wszystko zniknęło. Czułam się  jakbym była najważniejsza na świecie. Nie byłam pewna, czy aby właściwie robię. Przecież, on mnie zrani. Wtedy, jednak o tym nie myślałam, to była tak magiczna chwila, że nie byłam w stanie jej przerwać. 
Kiedy odsunął się ode mnie, wiedziałam, że moje policzki robią się czerwone. Jaki wstyd...
Chcąc nie zrobić z siebie większej ofiary losu, ponownie przycisnęłam swoje usta do jego, ale tym razem, ja zrobiłam to z większą namiętnością. Nie kontrolowałam swoich ruchów, kiedy wplotłam palce w jego włosy, delikatnie ciągnąc za nie.
Justin obwinął ramię wokół mojej talii i jednym ruchem przeniósł mnie na swoje kolana. Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, na tyle ile pozwalał brzuch i nieustannie, z równie wielką, a nawet większą pasją całował mnie.
Odsunęłam się od niego, kiedy poczułam, że brakuje mi powietrza. Otworzyłam szeroko oczy, szybko podnosząc się z miejsca. W mgnieniu oka zniknęłam z pokoju i wleciałam do łazienki.
***************************************
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Co o nim myślicie? Przepraszam za błędy ;*

poniedziałek, 2 lutego 2015

15. Fine, go alone.

-Nie założę tej sukienki- mruknęłam, zakładając ręce na piersiach. Nie miałam zamiaru ubierać tego czegoś, co ledwo, co zakrywało biust.
-Nie rozumiem cię, kobieto!- uniósł się Justin. Wywróciłam jedynie oczami i podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam czarną sukienkę, która sięgała, więcej niż do połowy ud. Rękawy miała z czarnej koronki, a dekolt był minimalny, co sprawiało, że mój nieduży biust wydawał się atrakcyjniejszy.
-Nie zrobię z siebie dziwki. Odeślij to do sklepu. Mówiłam ci, że mam swoją sukienkę.
-Będziesz wyglądać jak zakonnica!
-Przesadzasz. Jestem kobietą  i sama wiem w co mam się ubrać, jasne?
-Nie, właśnie nie! Nie pozwolę ci iść, jeżeli tego nie założysz!- wskazał na ten kawałek materiału. Ugh, trzymajcie mnie.
-Dobra, w takim razie idź sobie sam- uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam na balkon, gdzie usiadłam na wiklinowym krześle, patrząc na piękne miasto. Nie minęło chyba nawet z 10 minut, kiedy Justin wszedł na balkon.
-Dobra, wygrałaś. Zakładaj co chcesz- mruknął.
-Wiesz, że cię uwielbiam?- pisnęłam i rzuciłam mu się na szyje. Chłopak zdawał się być co najmniej zaszokowany moim zachowaniem, ale w końcu owinął ramię wokół mojej talii.
-Okay, czas zaczynać się przygotowywać.- odsunął się ode mnie. Miałam ochotę zaśmiać się. Justin Bieber był speszony?
-Dobra, dobra- zaśmiałam się i weszłam do pokoju. Udałam się do sypialni, gdzie z torby wyciągnęłam sukienkę, którą miałam zamiar założyć. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i wcisnęłam się w czarną sukienkę. Ups, ta ciąża dała się mi już we znaki.
-Justin!- krzyknęłam. Brunet wpadł do sypialni, jakby miało od tego zależeć jego życie.
-Co się stało? - spytał.
- Zapniesz mi sukienkę? - zaśmiałam się. Odwróciłam się do niego tyłem i odsunęłam swoje włosy na lewe ramię. Chwile minęło zanim poczułam jego ręce na swojej talii. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy jego palce dotknęły mojej skóry. Przygryzłam wargę, lekko się uśmiechając. Dobrze, że tego nie zobaczył. Poczułam dłonie na swojej talii, a zaraz po tym Justin odwrócił mnie, popychając na ścianę. Moje serce w jednej sekundzie zaczęło walić jak oszalałe. Oparł swoje czoło o moje, ale nie odważył się zrobić nic więcej.
- Przepraszam- wymamrotał i szybko się odsunął, wychodząc z sypialni. Ciągle stałam oniemiała tym co zrobił. Chciał mnie pocałować? Jeżeli tak, czemu tego nie zrobił?
Westchnęłam i niepewnie ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i jakiś czas bezczynnie patrzyłam jedynie na swoje odbicie. Czułam się dziwacznie. Jakbym nie była sobą. Patrzyłam w te cholerne lustro i nawet nie wiem czemu, ale z każdą sekundą coraz bardziej brzydziłam się sobą. Zamrugałam kilkakrotnie i westchnęłam. Wzięłam swoją kosmetyczkę i zaczęłam robić makijaż. Tego jednego wieczoru chciałam poczuć się wyjątkowo.
Ostatni raz na ustach rozmazałam różową szminkę i zerknęłam na fryzurę, którą sobie zrobiłam. Cóż, przyznaję, że byłam zadowolona z efektu, bo skromnie mówiąc wyglądałam zajebiście.
Wyjrzałam do salonu, gdzie jeden mężczyzna wybierał ubrania Justinowi, a inna kobieta zajmowała się jego włosami. Naprawdę nie mógł ich zrobić sam, z resztą jak zawsze.
-Kto czesał tą panią?- rzuciła kobieta, ohydnie żując gumę. Nawet jej mowa była dziwna.
-Sama to zrobiłam- zmrużyłam oczy, chcąc pokazać w ten sposób, że nie podoba mi się jej postawa.
-Ładnie, ale moim zdaniem zbyt skromnie- przygryzła wewnętrzną stronę policzka. Sięgnęła po coś do swojej kosmetyczki i podeszła do mnie. Czułam, że wsadziła mi coś do włosów, ale nie wiedziałam co.-Teraz idealnie- uśmiechnęła się.- Piękna sukienka.
-Wspaniałe kształty-odezwał się stylista. - zamiast balerin, wziął bym jakiś obcas- mrugnął do mnie. Westchnęłam i ostatecznie przystałam na jego sugestie, ubierając około 8 cm szpilki. Musi wystarczyć- pomyślałam. 
Kiedy limuzyna zatrzymała się przed olbrzymim budynkiem, do którego prowadził czerwony dywan,a wokół było pełno wrzeszczących ludzi i paparazzie. Jednym słowem obłęd ! Popatrzyłam z obawą na Justina, ale ten tylko posłał mi jeden z tych swoich " cudownych uśmiechów" i otworzył drzwi pojazdu, wychodząc z niego. Odwrócił się w moja stronę i podał mi dłoń. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam z przyjemnością jego rękę. Kiedy opuściłam limuzynę, błysk fleszy wręcz mnie oślepił. No cóż, nie było to najprzyjemniejsze uczucie...
Justin splótł nasze palce razem, co mnie nie zdziwiło. Wielu dziennikarzy wołało po imieniu raz Justina, raz mnie. Z jakiej racji, przecież nie jestem sławna. Ścisnęłam mocniej dłoń bruneta. Naprawdę się stresowałam...
-Nie przejmuj się niczym. Porozmawiamy z góra jednym dziennikarzem i wchodzimy do środka. Dobra?- przytaknęłam mu jedynie, a Justin poprowadził nas do kobiety, która mogła mieć z 35 do 40 lat. Obok niej stał także Harry. Kto to jest? Ja pierdzielę. - Witaj Caroline- Justin posłał jej zalotny uśmiech. No ludzie, trzymajcie mnie. Flirtuje z nią na oczach tych wszystkich mediów. To było odruchowe, gdy ścisnęłam jego dłoń, zwracając jego uwagę. Spojrzałam na niego wymownie, ale on jedynie wywrócił oczami. Co za, kurde dupek!
-Witaj Patty- mruknął Harry. Wyszczerzyłam się do niego, ale nie posunęłam się do jakiś flirtów jak Justin.
-Hej.
-Wydajesz się zestresowana- stwierdził. Wywróciłam oczami na jego stwierdzenie. Co coś ty!
-Dla mnie to nie jest codzienność.
-Nie znam cię jesteś piosenkarką, aktorką...- ta cała Caroline zaczęła mówić to, jakby uważała się za lepszą.
-Nie jestem żadna osobą z świata show- bisnes ' u- skomentowałam tylko- Ja też pani nie znam.
-Jestem prezenterką w Anglii - powiedziała to w takim uśmiechem, że miałam ochotę jej przywalić, serio? To chyba te hormony tak działają, że wszystko mnie denerwuje i we wszystkim odnajduję wroga.
-Naprawdę? Przez prawie 18 lat mieszkałam w Wielkiej Brytanii i o tobie nie słyszałam- prosto mówiąc dopierdzieliłam jej. Kobieta zacisnęła usta w cienka linię. Justin szturchnął mnie lekko w żebra, ale ja jedynie zmrużyłam na niego oczy.
-Powinniśmy wchodzić- powiedział Harry. Zapewne zareagował na nasza wymianę zdań. Dobrze, bo ja bym nie ustąpiła. Wszyscy weszliśmy do wielkiej sali, gdzie z Justinem zajęliśmy miejsca. Cała gala strasznie się ciągnęła. Myślę jednak, że źle nie wypadłam...
******************************
No i 15 za nami. Co myślicie? Chyba nie jest aż tak zły, co nie? Przepraszam, za błędy ;)

środa, 28 stycznia 2015

14. Oh my God!

Usiadłam na swoim miejscu w samolocie, podekscytowana jak nigdy.
-Patty, uspokój się-zaśmiał się Justin, który siedział obok mnie.
-Mam się uspokoić? Za 2 godziny będę w LOS ANGELES. Ty to rozumiesz?- mówiłam do niego jak do idioty. Cóż, mój błąd.
-Patty, ja też się cieszę, że tam lecę, ale musisz się uspokoić.
-Dobra- uniosłam dłonie w obronnym geście, przybierając naburmuszona minę.
-Weź się nie gniewaj- zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło. Uwielbiałam, gdy to robił. Nasz stosunki stały się o wiele cieplejsze i zbliżyliśmy się do siebie. Z Justinem uwielbiałam spędzać czas.
-Nie gniewam się- posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-O mój Boże!- krzyknęłam, gdy opuściliśmy lotnisko. Widok na panoramę Los Angeles totalnie mnie zachwycił. Okręciłam się dookoła, ciesząc słońcem, które przyjemnie na mnie świeciło.
-Przesadzasz- zaśmiał się.
-Wcale nie, tutaj jest przepięknie.- uśmiechnęłam się szeroko. Justin wywrócił oczami i podał walizki taksówkarzowi.
-Wsiadaj- polecił, a ja niechętnie wykonałam jego polecenie. Zajęłam miejsce w taksówce, ale praktycznie całą drogę spędziłam przyklejona do szyby. Justin i mężczyzna za kierownicą mieli ze mnie ubaw, ale co tam... Musze przyznać, że mnie to irytowało, ale gdy tylko spoglądałam na widoki, od razu od razu mi przechodziło. Tutaj było cudownie.
Kiedy dotarliśmy przed olbrzymi hotel, opuściłam auto. Na moich ustach, wciąż znajdował się olbrzymi uśmiech. To niesamowite, że taka rzecz potrafi tak cieszyć.
Boy hotelowy zabrał nasze walizki, spoglądając na mnie. Może to moja wyobraźnia, ale zrobił to za długo. Nie czułam się dobrze, z jego wzrokiem na sobie, dlatego podeszłam do bruneta i splotłam nasze palce razem Irytowało mnie, że tamten na mnie patrzył, dlatego szturchnęłam Justina i wskazałam na chłopaka. Ten się zaśmiał
-Zignoruj go. Nie dziwię się, że na ciebie patrzy- mrugnął do mnie. Moje policzki pokrył rumieniec. On powiedział mi komplement. Trzymajcie mnie.
Weszliśmy do środka, a ja od razu obejrzałam się po pięknym wystroju. Ściany były w jasnym kolorze, a na nich wisiały drogie obrazy. Wszystko wyglądało na takie drogie, że o matko. Bałam się czegokolwiek dotknąć. - Idziesz?-spytał Justin. Przytaknęłam i razem poszliśmy do windy, która jechała na 3 piętro. Justin otworzył drzwi z numerem 10 i obejrzał się po pokoju.-Chyba sobie żartują- mruknął.
-Nie podoba ci się?-spytałam zdziwiona.
-W ogóle. Muszę iść to załatwić.
-Nie!- zawołałam- Tutaj jest pięknie! - weszłam do salonu, który był jak z bajki. Serio, co mu nie pasowało
-Chcesz tu zostać?-zdziwił się. Co w tym dziwnego?
-Bardzo- rzuciłam się na kanapę, która była niesamowicie wygodna.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami i wyciągnął telefon. Pisał z kimś sms'y , ale nie spytałam go z kim. Przecież to nie było moją sprawą. - Wieczorem będziemy mieć gości. to niespodzianka- uprzedził moje pytanie. Posłałam mu uśmiech i poszłam na taras, aby do wieczora oglądać miasto. Ono było takie cudowne. Mogłabym tutaj zostać na zawsze...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy usłyszałam pukanie, podniosłam się z wiklinowego krzesła i weszłam do salonu. Słyszałam głos... mężczyzn. O nie, co on wykombinował. Jednak kiedy do salonu weszło 3 chłopaków z One Direction, myślałam, że oczy wylecą mi z orbit. To nie tak, że byłam ich fanką, ale to było zaskoczenie. Harry spojrzał na mnie i wyszczerzył się. Ohh... te dołeczki. Haha, żart.
-Cześć, jestem Harry- powiedział swoim niskim głosem i wyciągnął swoja dłoń. Przy mnie wyglądał jak wielkolud.
-Patty- przedstawiłam się także. Później podszedł do mnie jeszcze Niall i Liam. Byli na prawdę mili, chociaż wzrok Harrego był nachalny, że to tak powiem. Nie podobało mi się to. Co ze mną nie tak?
-To twoja nowa dziewczyna?-spytał chłopak.
-Umawiamy się już prawie półtorej roku -uśmiechnął się. Boże, jak ja nie lubiłam okłamywać ludzi...
-Serio?- zdziwił się Niall.-A co z Seleną?
-Przykrywka- westchnął. Współczuję mu, Selena długo była jego dziewczyną, a teraz musi kłamać, że nic dla niego nie znaczyła.
-Ciekawie rozegrane- Liam spojrzał na nas z chytrym śmiechem. Okay... A co jemu się stało?
-Co pijemy?!-krzyknął Louis, wchodząc do pokoju z wielkim hukiem. Oni serio są nieogarnięci.-co to za kruszynka?-podleciał do mnie i zaczął oglądać z każdej strony. Jako kobieta w ciąży, mam swoje humorki, wiec wyrwałam mu się i naburmuszona poszłam do sypialni, która musiałam dzielić z Justinem.
-Co tej?- usłyszałam głos Harrego. Serio, oni są irytujący... Cóż, jeszcze jest opcja, że to ja mam zły humor i wszystko mnie irytuje...
Usiadłam na wielkim łóżku i runęłam na nie, głośno wzdychając. Nagle poczułam, że jestem głodna, strasznie głodna. Wzięłam telefon i wsadziłam go do kieszeni, biorąc także pieniądze. Opuściłam sypialnię, niechętnie wchodząc do salonu.
- Idę po coś do jedzenia, przynieść coś komuś?-spytałam.
-Kup drinki - rzucił Louis. Wywróciłam oczami.
-Nie jestem pełnoletnia. Jeśli chcesz alkohol, musisz iść ze mną- wzruszyłam ramionami.
-Dobra- westchnął. - Co kto chce? - chłopcy zaczęli zasypywać go różnymi nazwami alkoholi, ale jeżeli mam być szczera, to nie słuchałam ich. Kiedy wreszcie uporał się z "zamówieniami" mogliśmy iść do restauracji, która była na dole. Przez całą drogę Louis do mnie gadał. Kurde, czy to tak trudno zrozumieć, że chcę na chwile pobyć w ciszy? Mam ochotę pójść pobiegać i odstresować się.
Podeszłam do barku i zamówiłam sobie zwykłą sałatkę z kurczakiem i nuggetsy. Po chwili czekania, która była dla mnie męczarnią, wreszcie dostałam zamówienie i udałam się do Louisa, który także dostał już to, co zamawiał.
-A ty chcesz coś?-spytał mnie. Pokręciłam jedynie przecząco głową
-Nie mogę pić- powiedziałam jedynie.

Justin's Pov

Kiedy Patty wyszła z Louisem z pokoju Harry od razu spojrzał na mnie dziwnie. Irytował mnie już ten wzrok.
-Jus, stary, myślałem, że stać cię na coś lepszego- mruknął.
-Harry, masz zamiar ją obrażać? Nawet jej nie znasz. Patty jest zamknięta w sobie. Ciężko do niej dotrzeć- powiedziałem, co było, moim zdaniem prawdą. Patty była dość trudną osobą. Nie pozwalała się do siebie specjalnie zbliżyć.
-Jus, zastanowiłeś się jak ona zareaguje na hejty fanów? Jeżeli jest zamknięta, to musi być wrażliwa.
-Pracuję nad tym- zmarszczyłem brwi.
-To się pośpiesz, bo wszędzie o was głośno. Nie czytasz gazet? Nawet w Anglii każda gazeta o tym trąbi.
-Wiem, że da sobie radę. Po prostu ona przeszła już dość sporo...-powiedziałem, nie myśląc nad znaczeniem tych słów. Cholera.
-Doprecyzuj- Niall patrzył na nas, tak samo jak Liam.
-Z resztą i tak media się dowiedzą- westchnąłem. - Wpadliśmy, jasne- wywróciłem oczami.
-Żartujesz? -spytał Niall, podnosząc się z miejsca.
-Chciałbym.
-Wiem, że to nie jest dobry moment, żebyś teraz został ojcem, ale to na prawdę świetna sprawa. - stwierdził Niall- Mój brat też ma córeczkę- na sam ten dźwięk się uśmiechnął.
-Na razie ani słowa, że wam powiedziałem- ostrzegłem ich .
********************************
Napisany na szybko. Co myślicie? Przepraszam za wszelkie błędy ;)

piątek, 23 stycznia 2015

13. And you love her?

Usiadłam na ławce, w totalnie ciemnym parku. Moje serce biło szybko, przez to, że się bałam. Nie doszłam jeszcze do siebie po akcji z Justinem, a teraz obawiałam, że ktoś wyskoczy z krzaków i mnie zabije.
-Zeszłym razem nie potraktowałaś mnie zbyt dobrze- powiedział głos w ciemnościach, a ja myślałam, że dostanę zawału. Rozpoznałam ten głos... David. Proszę, nie! Zabierzcie mnie stąd. Byłabym zadowolona, nawet gdyby Justin teraz tu był. Byłam tak przerażona... Podniosłam się z miejsca i zaczęłam uciekać alejką. Obejrzałam się do tyłu, gdy nagle na kogoś wpadłam. Chciałam zacząć piszczeć, ale poczułam charakterystyczne perfumy. Jestem zbawiona. Bóg mnie wysłuchał. Wtuliłam się w Justin, zaczynając płakać. Nie wytrzymałam i po porostu się rozpłakałam. Może to zabrzmieć dziwnie, ale poczułam się naprawdę bezpieczna, kiedy objął mnie w pasie, także przytulając.
-Boże, Patty tak się martwiłam-pisnęła ... Kat? O Boże, musiałam zepsuć jej randkę.
-Jeremy, zabierz ją stąd- powiedziała Pattie. Ja jednak uparcie trzymałam ramiona oplecione wokół brzucha Justina. Wiem, że po tym co zrobił powinnam od niego uciekać, ale David sprawił, że zapomniałam o tym. W tamtym momencie to właśnie Justin był moim wybawcą. Nie rozumiałam dlaczego to właśnie z nim chciałam być. Po prostu z nim teraz czułam się najbezpieczniej.
Kiedy poczułam dużą dłoń na plecach, zacisnęłam mocno powieki.
-Nie dotykaj mnie- wyjąkałam. Jeremy od razu zabrał swoją rękę.
-Justin, w takim razie ty ją zabierz. Jest w zbyt wielkim szoku, żeby z nią pogadać.-nic więcej nie usłyszałam, tylko poczułam jak się unoszę. Wtuliłam twarz w jego szyję, zamykając oczy, a zaraz po tym odpływając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się, kiedy dotknęłam miękkiego łóżka. Rozchyliłam zaspane oczy i przetarłam je.
-Nie idź- szepnęłam do Justina. Brunet spojrzał na mnie jakby zakłopotany, ale spełnił moją prośbę i położy się obok. Przysunęłam się do niego i ponownie wtuliłam.
-Przepraszam, nie chciałem. Byłem taki wściekły, ale nie powinienem tego robić. Na prawdę mi przykro.- podniosłam się na łokciach i spojrzałam na jego twarz.
-Wiem, widzę to. Wybaczam, ale mnie przytul- szepnęłam i znowu ułożyłam się na jego klatce piersiowej.
-Wiesz, że jesteś za dobra.
-Nie, wcale nie. Kiedyś byłam zupełnym przeciwieństwem. Ale wiesz, co? Dobrze mi z tą zmianą.- jego ramiona oplotły mnie w talii, a na mojej twarzy uformował się uśmiech. Nie wiem co to było, ale coś sprawiało, że czułam się w jego towarzystwie... dobrze, nawet pomimo komplikacji. Hej, ale każdemu należy się druga szansa...
-Mogę spytać przed czym tak uciekałaś?- kiedy zadał to pytanie, moje ciało się spięło. Nie lubiłam rozmawiać o Davidzie... Nie wiedziałam, czy mogę mu powiedzieć, czy nie. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam,a z drugiej wstydziłam się.
-Dobrze powiem ci, ale ja decyduję ile- szepnęłam, podnosząc się. - Chodź na dół, zrobię herbaty- westchnęłam i podniosłam się do pozycji strojącej. Otrzepałam swoje ubrania i doprowadziłam się do porządku, aby zaraz wyjść z pokoju i nieśpiesznie pójść do kuchni. Wstawiłam wodę i naszykowałam dwa kupki, gdzie dałam po torebce miętowej herbaty. kiedy woda się zagotowała, wolałam ją do kubków i zaniosłam do salonu. Czekał już tam Justin, siedząc na kanapie. Patrzył na każdy mój ruch.Usiadłam i postawiłam kubki na stole. Oblizałam usta i spuściłam wzrok. W głowie miałam kompletną pustkę. Byłam gotowa to wszystko wyjawić? Musiałam przecież komuś to powiedzieć. Nie mogłam całe życie trzymać tego w sobie.
-Davida poznałam, gdy miałam 15 lat. Razem z Anne byłyśmy na ognisku, które organizował jej brat na zakończenie szkoły. Pamiętam, jak bardzo mi się podobał- zaśmiałam się bez krzty radości. - Kręciło mnie to, że był ... wolny. To chyba dobre słowo. Każda dziewczyna się do niego śliniła, nie ważne, czy młoda, czy już przed 30- stką. Wiesz jak wyjątkowo się poczułam, kiedy się mną zainteresował. Miałam coś, czego nikt nie miał. na samym początku było wszystko fajnie, idealnie, ale po około 3 miesiącach zaczął się szantaż. Będę z tobą, jeżeli ty zrobisz coś dla mnie. Jak idiotka zgadzałam się.. - zatrzymałam się, aby przełknąć ślinę. Dziękowałam mentalnie Justinowi, że nie zadawał pytań. Tego bym nie zniosła. - On brał pieniądze od obleśnych typów... - w tym momencie nie wytrzymałam i schowałam twarz w dłoniach. - Kazał mi się przed nimi rozbierać, a oni mogli robić co chcieli. Mogli dotykać mnie tam gdzie chcieli, ale był jeden warunek, nie mogli zmusić mnie do seksu. Nigdy się tak nie stało. - pociągnęłam nosem, sięgając po herbatę.- Kiedy teraz o tym myślę mam ochotę zatłuc się, czemu byłam tak głupia. Dlaczego musiałam być tak samolubna. To właśnie po tym postanowiłam się zmienić. Nigdy nie chodziłam na imprezy, tamta była jedyną.
-Nie wiem, co mam powiedzieć- przyznał- Chuj przeklęty- syknął.
-Nie, było minęło. To przed nim uciekałam. On tutaj jest- spuściłam wzrok. Poczułam ramiona, które mnie oplotły i przysunęły do siebie.
-Obiecuję ci, że on już nie zrobi ci krzywdy- szepnął mi do ucha. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, na co przygryzłam wargę. Hej, założę, że nie tylko ja mam dreszcze w towarzystwie takiego  chłopaka. Justin był jak pieprzony gracki bóg.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weszłam do kuchni, z uśmiechem. Może wydawać się to dziwne, ale totalnie przestałam przejmować się poprzednim dniem.
-Gotowa?-spytał brunet, uśmiechając się. Energicznie przytaknęłam i okręciłam się wokół własnej osi, prezentując sukienkę.
-Wyglądasz pięknie- zaśmiał się. Wreszcie to powiedział! Wyglądam pięknie!
-Mogę o coś spytać?- zaczęłam niepewnie.
-O co chcesz- napił się soku i podszedł do lodówki, chowając do niej karton.
-Jak tam sprawy między tobą, a Seleną?- widziałam, że nagle się spiął, ale wziął kilka wdechów i chyba się opanował .Miałam ochotę walnąć się w twarz, że o to spytałam.- Przepraszam, nie przemyślałam tego. Nie powinnam o to pytać- spuściłam głowę.
-Nie, jest okay- zaczął- Dała mi do zrozumienia, że to już ostateczny koniec i że mnie już nie kochała.
-A ty ją kochasz?-spytałam.
-Szczerze? Też chyba nie. Nie wiem czemu z nią byłem. Wczoraj zdenerwowałem się, bo uraziła moją dumę- podniosłam głowę i uśmiechnęłam się. - Śmieszy cię to?-  powiedział poważnie. Mój uśmiech od razu zniknął, a policzki zrobiły się czerwone. Idiotka, idiotka, idiotka... 
Kiedy usłyszałam jego śmiech byłam bardziej, niż zdezorientowana. 
-Byś widziała swoją minę- kiedy to powiedział wybuchł jeszcze większym śmiechem. Uff, już myślałam, że go wkurzyłam. 
- Nie żartuj sobie ze mnie- mruknęłam i założyłam ręce na piersiach. 
-No weź, nie obrażaj się.- poczochrał mnie po włosach. 
-A kto się obraża?- spytałam go, szturchając w brzuch.
-Ty, księżniczko- zmrużyłam oczy, zakładając ręce na biodrach
-Dobra, nieważne, chodźmy.
-Tak ci się śpieszy?-zaśmiał się.
-Nie!- także się zaśmiałam- Masz dzień nabijania się ze mnie?-zmrużyłam oczy, ale musiałam
wyglądać komicznie, uśmiechając się przy tym.
-Dobra koniec. Scooter nas zabije, jeżeli nie będziemy w tym studiu za 25 minut. - westchnął, biorąc
kluczyki od swojego samochodu. Przewiesiłam przez ramię torebkę i razem wyszliśmy z domu.
Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pas. Justin wjechał na ulicę, kierując się w nieznanym mi
kierunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin zaparkował na parkingu przed studiem. Czułam w brzuchu ucisk, widząc te wszystkie fanki.
Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam jak na mnie zareagowały. Nie czytałam żadnej gazety z
plotkami, ani  nie sprawdzałam żadnego portalu społecznościowego.
Kiedy wyszłam z auta usłyszałam pisk. Przygryzłam wargę, nawet nie spoglądając na te wszystkie
dziewczyny. Justin podszedł do mnie i posłał mi uspokajający uśmiech, który o dziwo podniósł mnie
trochę na duchu. Na prawdę się stresowałam tym wszystkim. Splótł nasze palce razem i ruszyliśmy
do wyjścia. Słyszałam sporo wyzwisk, ale postanowiłam je zignorować. W głowie cały czas
mówiłam sobie, że one mówią to specjalnie, bo Justin to ich idol i nie mają za co mnie nienawidzić.
Kiedy znaleźliśmy się w środku weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 3 piętro.  Od razu, kiedy
weszliśmy do pokoju, Justin kazał mi usiąść na kanapie, a on sam poszedł robić to, co kochał...
****************************************
No i co myślicie? Cieszycie się, że się pogodzili? Może to za szybko, ale ja nie lubię długich kłótni
między bohaterami, więc musicie mi to wybaczyć. Bardzo bym Was prosiła, o zostawienie
komentarza ;)
. Do następnego, który mam nadzieję będzie  najpóźniej w piątek ;).
Ps, przepraszam za błędy ;**.

wtorek, 20 stycznia 2015

12.What happened?

-Nie, Kat, nie mogę tego zrobić. To, że poszłam z nim na jedną randkę, nie znaczy, że jest moją własnością.
-Co ty gadasz?! Nie daj jej tej satysfakcji.
-Nie, Kat. Nie mogę. Poza tym on ją zna ponad 3 lata. Skąd mogę wiedzieć, że ona jest kimś więcej, niż przyjaciółką- tak bardzo chciałam, aby to była prawda.-Dobra, zmiana tematu- zasugerowałam.
-Ah, dobra- westchnęła- Nie mogę się doczekać na wieczór- zapiszczała
-Ta, fajnie, ale uważaj na niego. Jeremy jest od ciebie straszy o prawie 20 lat- spojrzałam na nią surowym wzrokiem.
-Wiem, Patty. Dopiero w domu zdałam sobie sprawę, jaki on przystojny- rozmarzyła się. No, cóż Justin musi być po kimś tak cudowny...-Patty!- krzyknęła Kat, lekko potrząsając moim ciałem. Zamrugałam kilkakrotnie.
-Co?-mruknęłam, zakładając włosy za ucho.
-Ten chłopak cię woła- odwróciłam się i myślałam, że zapadnę się pod ziemię, kiedy zobaczyłam Davida. Co, do kurwy nędzy?
-Patty! Nie widziałem cię kupę czasu- zaśmiał się, kiedy podszedł.- Co u ciebie?
-Jakoś leci- zmrużyłam lekko oczy. Jak on śmiał po tym co mi zrobił tak normalnie ze mną gadać?!
-Teraz mi się śpieszy, ale możemy umówić się na wieczór. - kiedy to powiedział, to coś we mnie wybuchło.
-Jak śmiesz?! Nie zamierzam po raz drugi popełniać tego błędy.- syknęłam- Po za tym, mam już chłopaka- zacisnęłam zęby.- Pa Kat, lecę. - odwróciłam się i poszłam prosto do domu. Pociągnęłam nosem i wytarłam go. Jęknęłam niezadowolona, kiedy zobaczyłam na ręce krew. No, kurwa pięknie! Akurat, gdy nie miałam przy sobie chusteczki. Przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Westchnęłam widząc, biały samochód na podjeździe. Cóż, teraz nie mogłam zawrócić. Weszłam szybko do domu, chcąc nie postrzeżona przejść do pokoju, ale na drodze stanęła mi brunetka.
-Kim jesteś?- spytała- Boże, co ci się stało?!- pisnęłam. Z kieszeni wyciągnęła chusteczkę i mi ją podała.
-Dzięki- mruknęłam. Wytarłam nos i chciałam iść do siebie, ale znów mnie zatrzymała.
-Ty musisz być tą dziewczyną, zgadłam. - spodziewałam się, że zacznie na mnie krzyczeć, ale ona mówiła to tak spokojnie, chyba, aż za spokojnie...
-Tak- powiedziałam cicho i oparłam się o ścianę. Byłam zmęczona. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-Co się... boże, nic ci nie jest?-podszedł do mnie Justin, ale go odepchnęłam.
-Jestem cała- wywróciłam oczami. - Przepraszam, ale chce pójść do siebie - powiedziałam zirytowana i po prostu schodami udałam się na górę. Weszłam do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku, a bluzkę wrzuciłam do kosza na brudy. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć, słysząc krzyki z dołu. Byłam powodem samych problemów. Przykryłam głowę poduszką, krzycząc w nią.
-Selena!- usłyszałam bardzo głośny krzyk Justina. Później trzask drzwiami. Westchnęłam. Czułam się tak źle w środku. To ja byłam powodem, dlaczego się pokłócili. Czemu to wszystko musi być takie trudne? Drzwi pokoju otworzyły się z hukiem. Odkryłam się i podniosłam do pozycji siedzącej.
-I widzisz?! Zerwała ze mną! Jesteś z siebie zadowolona, tak?!- krzyczał. Proszę, przestań. zamrugałam kilkakrotnie, czując łzy. -Odpowiedz, jak do ciebie mówię!- podszedł do mnie i szarpną za przed ramię, podnosząc do pozycji stojącej.
-Nie- wyjąkałam, odwracając głowę w drugą stronę. Nie wytrzymałam, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Bałam się go, po prostu się go bałam.
Jego duża dłoń zetknęła się z moim policzkiem, wtedy postanowiłam, że muszę stąd uciec, jak najszybciej. Walnęłam go z łokcia z całej siły w brzuch, a kiedy mnie puścił rzuciłam się biegiem do drzwi. Na całe szczęście nie były zamknięte. Kiedy zbiegałam ze schodów, czułam jakbym zaraz miała z nich spaść. Jego krzyki dodawały mi jakby kopa w dupę. Kiedy wybiegłam z tego przeklętego domu, wreszcie poczułam się trochę bezpieczna. Nie byłam zadowolona, że na dworze się ściemniało. Z resztą, w tamtym momencie miałam to w dalekim poważaniu. Znowu wszystko się spieprzyło...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin's pov
Kurwa...! Tylko tyle mogę powiedzieć. Po tym jak się uspokoiłem dopiero zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Kurwa, ale ze mnie idiota. Jak mogłem pozwolić, aby złość przejęła nade mną władzę. Idiota, idiota, idiota. 
Szybko wybrałem numer mojej Patty, ale jej komórka zaczęła dzwonić na górze, no po prostu, kurwa super. Justin, myśl, gdzie ona może być... 
Zabrałem kluczyki z auta i wyszedłem z domu,zamykając go. Wsiadłem do samochodu i wjechałem na ulicę. Jechałem 10 km/ h, żeby gdyby coś ją zobaczyć.
Kiedy godzinę później wciąż byłem w kropce, postanowiłem zadzonić do mamy. Wiedziałem, że bedę mieć awanturę,ale ona zawsze umiała mi pomóc i miaĺa najlepsze rady i rozwiązania. Wybrałem jej numer i podczas, kiedy czekałem, aż odbierze, myślałem, że coś rozwalę. 
-Cześć, Justin- powiedziała łagodnym głosem. Boże, co ta kobieta musiała ze mną przechodzić.
-Jadę do ciebie, musisz mi pomóc- powiedziałem poważnie. 
-A o co chodzi?
-Patty zniknęła- w chwili, kiedy to powiedziałem, wjechałem na podjazd jej domu. -Otwórz drzwi, jestem pod twoim domem. - nie powiedziała nic, tylko się rozłączyła. Wyszedłem z auta i podszedłem do drzwi, w których czakała już moja mama. 
-Co się stało? - spytała od razu. 
-Wejdźmy. - powiedziełem i wszedłem do śrofka. Weszluśmy do salonu, a ja usiadłem na kanapie. Spuściłem głowę i spojrzałem na swoje dłonie.- Pokłóciliśmy się- przyznałem. -Zrobiłem za dużo
-Czyli?- dopytała. Boże, było mi tak wstyd. Jakim chujem trzeba być, żeby uderzyć kobietę?!.
-Uderzyłem ją.
-Ty na głowę upadłeś?!- krzyknęła, a w jej oczach mignęły łzy. Po raz kolejny ją zawiodłem- Czego ode mnie oczekujesz? - spytała, nawet na mnie nie patrząc.
-Że pomożesz mi ją znaleźć. 
-Justin, myślisz, że ja wiem, gdzie ona jest? Nie ma jakiejś koleżanki?.- od razu przypomniała mi się ta cała Kat.
-Ma, jedną. Ale nie mam do niej numeru-westchnąłem. Przypomniałem sobie, że Patty mówiła, że mój ojciec się z nią umówił. Szybko wyciągnąłem telefon i wybrałem do niego numer. Odebrał dopiero po chwili.
-Czego chcesz, Justin- warknął.
-Masz numer do tej całej Kat? - spytałem
-Skąd znasz ją- spytał.
- To przyjaciółka... mojej dziewczyny- powiedziałem z  wahaniem. 
-Patty to, twoja dziewczyna?- spytał zszokowany.
- Tak, muszę gadać z Kat.
-Jest tu ze mną. 
-Halo?- powiedziała dziewczyna.
-Patty gdzieś zniknęła. Gdzie ona może być?
-Nie wiem, ale musimy ją poszukać.- od razu zasugerowała. Ona na prawdę była jej przyjaciółką.- Spotakmy się koło Starbucksa- nie dała mi nic powiedzieć. Miałem nadzieję, że brunetka się znajdzie, cała i zdrowa...
********************************
Wiem, że was zawiodłam, ale mam urwanie głowy normalnie. Co sądzicie? Mam nadzieję, że następny pojawi się w miarę szybko ;D.
Ps, przepraszam za błędy ;*

sobota, 10 stycznia 2015

11. Nothing Like Us

Otwierając, wciąż zaspane oczy, przetarłam je, ziewając. Spojrzałam w okno,a uśmiech sam zagościł na mojej twarzy. Boże, tutaj było tak pięknie.
Wygrzebałam się spod pościeli i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się, a następnie odblokowałam telefon, spoglądając na godzinę. 9 rano, hmmm. Z tego, co pamiętam, to Justin wróci dopiero koło 3. Miał coś do załatwienia, ale nie wnikam akurat co. Podeszłam do szafy, skąd wybrałam spodenki i zwykły luźny T-shirt. Szybko ubrałam bieliznę, a następnie przygotowane rzeczy i ruszyłam do łazienki. Przed lustrem rozczesałam splątane włosy, zrobiłam lekki makijaż i wyszczotkowałam zęby. Gotowa i zadowolona wyszłam z łazienki, zaraz potem idąc na dół. Miałam zamiar zrobić sobie śniadanie. Kiedy, jednak otworzyłam lodówkę, zorientowałam się, że jest pusta. Westchnęłam niezadowolona i udałam się do pokoju, aby wziąć komórkę i portfel. Klucze od domu znalazłam w kuchni, na wieszaku, obok kluczy od samochodów Justina. Zamknęłam posiadłość i nieśpiesznie udałam się w stronę pobliskiego sklepu. Dzień był słoneczny, ale nie było gorąco, przez co na dworze było idealnie. Idąc chodnikiem czułam na sobie wzrok wszystkich młodych dziewczyn. Niektóre darzyły mnie uśmiechami, niektóre wzrokiem zabijały. Cóż za ironia. "Umawiałam" się z ich idolem i od razu traktowały mnie jak wroga. 
Westchnęłam i weszłam do olbrzymiego supermarketu. Wzięłam koszyk na kółkach i zaczęłam chodzić między półkami, ładując do koszyka najpotrzebniejszy produkty. Zdziwiłam się, kiedy moja komórka zaczęła dzwonić. Widząc numer Agnes, odebrałam pełna obaw. 
-Tak, Agnes?-spytałam, czytając etykietę jednego z soków pomarańczowych.
-Kurczę, Patty, czemu nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z Justinem!- naskoczyła na mnie. Miałam ochotę się zaśmiać.
-Skąd to wiesz? - spytałam.
-Nie wiesz? Wszystkie portale plotkarskie, gazety o tym trąbią.! 
-Boże święty- mruknęłam, przecierając twarz rękami. W co ja się wpakowałam...
-Dobrze całuje?- spytała podekscytowana. Zaśmiałam się.
-Tak, Agnes, całuje bajecznie- rozmarzyłam się. No, co, nic złego nie powiedziałam.
-Aaaa!- zaczęła piszczeć do słuchawki- Nie wiesz jak się cieszę. Kto by pomyślał, mój idol z moją siostrą. - po raz kolejny zaśmiałam się z jej komentarzu.
-Dobra, młoda, robię zakupy, odezwę się później.
-Bye- zawołała, zanim się rozłączyła. Westchnęłam i wróciłam do robienia zakupów.
Kiedy miałam już wszystko, co chciałam, podeszłam  do kasy, gdzie zapłaciłam za produkty. Dobrze, że nie były ciężkie.
Kiedy wróciłam do domu, wreszcie zrobiłam sobie wyczekane śniadanie. Nie jadłam nic specjalnego,tylko zwykłą kanapkę z serem i jakąś szynką. Po kończonym posiłku, postanowiłam, że posprzątam. Niby, raz w tygodniu przychodziła jakaś kobieta, która to robiła, ale czułam, że się marnuję, nic nie robiąc. 
Zaczęłam od dołu, a później poszłam na górę. Mieszkałam tutaj już dwa tygodnie, a wciąż nie zwiedziłam wszystkich pokoi. Był jeden, na końcu korytarza, gdzie postanowiłam wejść. Moim oczom ukazał się pokój muzyczny. Było tam kilka rodzajów gitar, perkusja i fortepian. Uśmiechnęłam się, widząc ten ostatni. Kiedy byłam mała uwielbiałam grać, ale później stało się to przymusem i nie lubiłam tego robić. Teraz, poczułam taką dziwną chęć zagrania. Niepewnie usiadłam an krzesełku przed instrumentem. Opuszkami palców zaczęłam delikatnie dotykać białe i czarne klawisze. Moje palce same zaczęły wygrywać melodię, którą w domu grałam nie raz. Mogłabym to zagrać z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wciąż wygrywając, przyjemną dla ucha melodię. dopiero teraz zauważyłam jak granie mnie uspokajało i wewnętrznie " naprawiało". Mogłam się wtedy wyciszyć. Nic oprócz mnie i instrumentu nie istniało. Zaraz przypominała mi się moja siostra, która zawsze chciała się nauczyć grać, ale nigdy jej to nie wychodziło, dlatego ja jej grałam. zawsze, gdy miała doła, lub była zła szła do mnie, żebym wygrywała jej ulubione piosenki. Ja przynajmniej uczyłam się czegoś nowego.
-Pięknie-usłyszałam głos, więc przerwałam granie i odwróciłam się przodem do Justina. Posłałam mu mały uśmiech.
-Dziękuję- odpowiedziałam cicho, wstając z krzesła.
-Nie wiedziałem, że potrafisz tak pięknie grać. Zagraj coś jeszcze- wszedł do pokoju, kiwając głową na fortepian. z powrotem usiadła na krzesełku i w myślach odszukałam  jedną z ulubionych piosenek Agnes.
-Nie wiem, czy mi to wyjdzie- mruknęłam, zanim moje palce znów zaczęły stykać się z klawiszami, do piosenki Nothing Like Us. Miałam ochotę się rozpłakać. To była ulubiona piosenka Agnes. Grałam jej ją, gdy rozstała się ze swoim pierwszym chłopakiem. Ah, to były czasy...
-Żartujesz? Jesteś niesamowita- skomentował, gdy skończyłam. Moja twarz przybrała lekko różowy kolor. 
-Dzięki- westchnęłam.- Grałam to zawsze mojej siostrze- przyznałam - Widziałeś...
-Gazety? Tak- mruknął- Przeklęte kreatury- warknął zaciskając dłonie w pięści.
-Justin, spokojnie- położyłam dłoń na jego ramieniu, którą zaraz strącił. Zrobił to z taką siłą, że się go wręcz wystraszyłam. Przygryzłam wargę, spuszczając wzrok. - Będę w kuchni- powiedziałam cicho i szybko wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach wprost do kuchni, rozglądając się. Trzeba było zrobić coś na obiad. Nie wiedziałam tylko, co. Nawet nie wiedziałam, kiedy jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Czemu ja płakałam?! Szybko otarłam ją, nie chcąc dać po sobie poznać, że uroniłam chociaż jedną łzę.
-Patty, przepraszam- westchnął Justin, kiedy wszedł do kuchni. - Jeżeli cię wystraszyłem, to przepraszam.
-Nie, jest okay- zamrugałam kilkakrotnie, biorąc do rąk jeden z garnków.
-Zostaw to, zamówię coś- uniósł brwi, co miało oznaczać, że nie przyjmuje odmowy. westchnęłam i położyłam go z powrotem w szafce. - Ah, zapomniał bym- zaśmiał się nerwowo- dzisiaj przyjeżdża moja dziewczyna- poinformował mnie. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Dziewczyna?-spytałam.
-Tak, Selena. - czy ja, za przeproszeniem kurwa dobrze słyszałam?! Czemu akurat ona?!
-Ah, ok- starałam powiedzieć to normalnie. Nie zaprzeczę, że poczułam ukłucie zazdrości w brzuchu. Ona do szczęścia nie była mi w ogóle potrzebna. - Wyjdę z Kat, żebyście mogli zostać sami-zasugerowałam.
-Dzięki- uniósł kciuki do góry. Nic więcej nie powiedziałam, tylko opuściłam kuchnię, aby pójść po telefon. Zadzwoniłam do Kat, która, ku mojej zaciesze powiedziała, że ma czas i spotkamy się przed Starbucksem. Szybko wpakowałam do spodenek telefon i pieniądze, a następnie opuściłam pokój. Nie poprawiałam już makijażu, bo chyba się nie rozmazał. A pieprzyć to .- Wybierasz się gdzieś?- Justin zmarszczył brwi
-Z Kat na kawę- krzyknęłam, zanim wyparzyłam z domu biegiem. Kiedyś lubiłam biegać, ale na dzień dzisiejszy jestem zbyt leniwa. Brunetkę dostrzegłam już z daleka. Kiedy do niej podeszłam, przytuliłam ją.
-Boże, opowiadaj!- krzyknęła.
-On mnie pocałował!- obie zaczęłyśmy piszczeć. Wbrew pozorom, pocałunek z Justinem był najlepszym w moim życiu. - Nie zgadniesz, kto przyjeżdża
-Zaskocz mnie-zaśmiała się.
-Zdzira Selena- mruknęłam.
-Nie gadaj!- oburzyła się.
-Chciałabym, żeby to nie była prawda.
-To, co zrobimy?
-Nic... Nie mogę go z nią skłócić- stwierdziłam.
-Możesz- wywróciła oczami- jej czas minął. - zatarła ręce. - Dowiedz się późnej co będą robić...
******************************************
Ah, no to 11 za nami. Co myślicie? Zaczyna się lekko rozkręcać, czy jeszcze nie? Mogę zdradzić, że z czasem w rozdziałach będzie dużo tylko Justina i Patty ;).
Cóż, chyba więcej pisać nie muszę ;)
Ps, przepraszam za błędy ;*