środa, 28 stycznia 2015

14. Oh my God!

Usiadłam na swoim miejscu w samolocie, podekscytowana jak nigdy.
-Patty, uspokój się-zaśmiał się Justin, który siedział obok mnie.
-Mam się uspokoić? Za 2 godziny będę w LOS ANGELES. Ty to rozumiesz?- mówiłam do niego jak do idioty. Cóż, mój błąd.
-Patty, ja też się cieszę, że tam lecę, ale musisz się uspokoić.
-Dobra- uniosłam dłonie w obronnym geście, przybierając naburmuszona minę.
-Weź się nie gniewaj- zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło. Uwielbiałam, gdy to robił. Nasz stosunki stały się o wiele cieplejsze i zbliżyliśmy się do siebie. Z Justinem uwielbiałam spędzać czas.
-Nie gniewam się- posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-O mój Boże!- krzyknęłam, gdy opuściliśmy lotnisko. Widok na panoramę Los Angeles totalnie mnie zachwycił. Okręciłam się dookoła, ciesząc słońcem, które przyjemnie na mnie świeciło.
-Przesadzasz- zaśmiał się.
-Wcale nie, tutaj jest przepięknie.- uśmiechnęłam się szeroko. Justin wywrócił oczami i podał walizki taksówkarzowi.
-Wsiadaj- polecił, a ja niechętnie wykonałam jego polecenie. Zajęłam miejsce w taksówce, ale praktycznie całą drogę spędziłam przyklejona do szyby. Justin i mężczyzna za kierownicą mieli ze mnie ubaw, ale co tam... Musze przyznać, że mnie to irytowało, ale gdy tylko spoglądałam na widoki, od razu od razu mi przechodziło. Tutaj było cudownie.
Kiedy dotarliśmy przed olbrzymi hotel, opuściłam auto. Na moich ustach, wciąż znajdował się olbrzymi uśmiech. To niesamowite, że taka rzecz potrafi tak cieszyć.
Boy hotelowy zabrał nasze walizki, spoglądając na mnie. Może to moja wyobraźnia, ale zrobił to za długo. Nie czułam się dobrze, z jego wzrokiem na sobie, dlatego podeszłam do bruneta i splotłam nasze palce razem Irytowało mnie, że tamten na mnie patrzył, dlatego szturchnęłam Justina i wskazałam na chłopaka. Ten się zaśmiał
-Zignoruj go. Nie dziwię się, że na ciebie patrzy- mrugnął do mnie. Moje policzki pokrył rumieniec. On powiedział mi komplement. Trzymajcie mnie.
Weszliśmy do środka, a ja od razu obejrzałam się po pięknym wystroju. Ściany były w jasnym kolorze, a na nich wisiały drogie obrazy. Wszystko wyglądało na takie drogie, że o matko. Bałam się czegokolwiek dotknąć. - Idziesz?-spytał Justin. Przytaknęłam i razem poszliśmy do windy, która jechała na 3 piętro. Justin otworzył drzwi z numerem 10 i obejrzał się po pokoju.-Chyba sobie żartują- mruknął.
-Nie podoba ci się?-spytałam zdziwiona.
-W ogóle. Muszę iść to załatwić.
-Nie!- zawołałam- Tutaj jest pięknie! - weszłam do salonu, który był jak z bajki. Serio, co mu nie pasowało
-Chcesz tu zostać?-zdziwił się. Co w tym dziwnego?
-Bardzo- rzuciłam się na kanapę, która była niesamowicie wygodna.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami i wyciągnął telefon. Pisał z kimś sms'y , ale nie spytałam go z kim. Przecież to nie było moją sprawą. - Wieczorem będziemy mieć gości. to niespodzianka- uprzedził moje pytanie. Posłałam mu uśmiech i poszłam na taras, aby do wieczora oglądać miasto. Ono było takie cudowne. Mogłabym tutaj zostać na zawsze...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy usłyszałam pukanie, podniosłam się z wiklinowego krzesła i weszłam do salonu. Słyszałam głos... mężczyzn. O nie, co on wykombinował. Jednak kiedy do salonu weszło 3 chłopaków z One Direction, myślałam, że oczy wylecą mi z orbit. To nie tak, że byłam ich fanką, ale to było zaskoczenie. Harry spojrzał na mnie i wyszczerzył się. Ohh... te dołeczki. Haha, żart.
-Cześć, jestem Harry- powiedział swoim niskim głosem i wyciągnął swoja dłoń. Przy mnie wyglądał jak wielkolud.
-Patty- przedstawiłam się także. Później podszedł do mnie jeszcze Niall i Liam. Byli na prawdę mili, chociaż wzrok Harrego był nachalny, że to tak powiem. Nie podobało mi się to. Co ze mną nie tak?
-To twoja nowa dziewczyna?-spytał chłopak.
-Umawiamy się już prawie półtorej roku -uśmiechnął się. Boże, jak ja nie lubiłam okłamywać ludzi...
-Serio?- zdziwił się Niall.-A co z Seleną?
-Przykrywka- westchnął. Współczuję mu, Selena długo była jego dziewczyną, a teraz musi kłamać, że nic dla niego nie znaczyła.
-Ciekawie rozegrane- Liam spojrzał na nas z chytrym śmiechem. Okay... A co jemu się stało?
-Co pijemy?!-krzyknął Louis, wchodząc do pokoju z wielkim hukiem. Oni serio są nieogarnięci.-co to za kruszynka?-podleciał do mnie i zaczął oglądać z każdej strony. Jako kobieta w ciąży, mam swoje humorki, wiec wyrwałam mu się i naburmuszona poszłam do sypialni, która musiałam dzielić z Justinem.
-Co tej?- usłyszałam głos Harrego. Serio, oni są irytujący... Cóż, jeszcze jest opcja, że to ja mam zły humor i wszystko mnie irytuje...
Usiadłam na wielkim łóżku i runęłam na nie, głośno wzdychając. Nagle poczułam, że jestem głodna, strasznie głodna. Wzięłam telefon i wsadziłam go do kieszeni, biorąc także pieniądze. Opuściłam sypialnię, niechętnie wchodząc do salonu.
- Idę po coś do jedzenia, przynieść coś komuś?-spytałam.
-Kup drinki - rzucił Louis. Wywróciłam oczami.
-Nie jestem pełnoletnia. Jeśli chcesz alkohol, musisz iść ze mną- wzruszyłam ramionami.
-Dobra- westchnął. - Co kto chce? - chłopcy zaczęli zasypywać go różnymi nazwami alkoholi, ale jeżeli mam być szczera, to nie słuchałam ich. Kiedy wreszcie uporał się z "zamówieniami" mogliśmy iść do restauracji, która była na dole. Przez całą drogę Louis do mnie gadał. Kurde, czy to tak trudno zrozumieć, że chcę na chwile pobyć w ciszy? Mam ochotę pójść pobiegać i odstresować się.
Podeszłam do barku i zamówiłam sobie zwykłą sałatkę z kurczakiem i nuggetsy. Po chwili czekania, która była dla mnie męczarnią, wreszcie dostałam zamówienie i udałam się do Louisa, który także dostał już to, co zamawiał.
-A ty chcesz coś?-spytał mnie. Pokręciłam jedynie przecząco głową
-Nie mogę pić- powiedziałam jedynie.

Justin's Pov

Kiedy Patty wyszła z Louisem z pokoju Harry od razu spojrzał na mnie dziwnie. Irytował mnie już ten wzrok.
-Jus, stary, myślałem, że stać cię na coś lepszego- mruknął.
-Harry, masz zamiar ją obrażać? Nawet jej nie znasz. Patty jest zamknięta w sobie. Ciężko do niej dotrzeć- powiedziałem, co było, moim zdaniem prawdą. Patty była dość trudną osobą. Nie pozwalała się do siebie specjalnie zbliżyć.
-Jus, zastanowiłeś się jak ona zareaguje na hejty fanów? Jeżeli jest zamknięta, to musi być wrażliwa.
-Pracuję nad tym- zmarszczyłem brwi.
-To się pośpiesz, bo wszędzie o was głośno. Nie czytasz gazet? Nawet w Anglii każda gazeta o tym trąbi.
-Wiem, że da sobie radę. Po prostu ona przeszła już dość sporo...-powiedziałem, nie myśląc nad znaczeniem tych słów. Cholera.
-Doprecyzuj- Niall patrzył na nas, tak samo jak Liam.
-Z resztą i tak media się dowiedzą- westchnąłem. - Wpadliśmy, jasne- wywróciłem oczami.
-Żartujesz? -spytał Niall, podnosząc się z miejsca.
-Chciałbym.
-Wiem, że to nie jest dobry moment, żebyś teraz został ojcem, ale to na prawdę świetna sprawa. - stwierdził Niall- Mój brat też ma córeczkę- na sam ten dźwięk się uśmiechnął.
-Na razie ani słowa, że wam powiedziałem- ostrzegłem ich .
********************************
Napisany na szybko. Co myślicie? Przepraszam za wszelkie błędy ;)

piątek, 23 stycznia 2015

13. And you love her?

Usiadłam na ławce, w totalnie ciemnym parku. Moje serce biło szybko, przez to, że się bałam. Nie doszłam jeszcze do siebie po akcji z Justinem, a teraz obawiałam, że ktoś wyskoczy z krzaków i mnie zabije.
-Zeszłym razem nie potraktowałaś mnie zbyt dobrze- powiedział głos w ciemnościach, a ja myślałam, że dostanę zawału. Rozpoznałam ten głos... David. Proszę, nie! Zabierzcie mnie stąd. Byłabym zadowolona, nawet gdyby Justin teraz tu był. Byłam tak przerażona... Podniosłam się z miejsca i zaczęłam uciekać alejką. Obejrzałam się do tyłu, gdy nagle na kogoś wpadłam. Chciałam zacząć piszczeć, ale poczułam charakterystyczne perfumy. Jestem zbawiona. Bóg mnie wysłuchał. Wtuliłam się w Justin, zaczynając płakać. Nie wytrzymałam i po porostu się rozpłakałam. Może to zabrzmieć dziwnie, ale poczułam się naprawdę bezpieczna, kiedy objął mnie w pasie, także przytulając.
-Boże, Patty tak się martwiłam-pisnęła ... Kat? O Boże, musiałam zepsuć jej randkę.
-Jeremy, zabierz ją stąd- powiedziała Pattie. Ja jednak uparcie trzymałam ramiona oplecione wokół brzucha Justina. Wiem, że po tym co zrobił powinnam od niego uciekać, ale David sprawił, że zapomniałam o tym. W tamtym momencie to właśnie Justin był moim wybawcą. Nie rozumiałam dlaczego to właśnie z nim chciałam być. Po prostu z nim teraz czułam się najbezpieczniej.
Kiedy poczułam dużą dłoń na plecach, zacisnęłam mocno powieki.
-Nie dotykaj mnie- wyjąkałam. Jeremy od razu zabrał swoją rękę.
-Justin, w takim razie ty ją zabierz. Jest w zbyt wielkim szoku, żeby z nią pogadać.-nic więcej nie usłyszałam, tylko poczułam jak się unoszę. Wtuliłam twarz w jego szyję, zamykając oczy, a zaraz po tym odpływając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się, kiedy dotknęłam miękkiego łóżka. Rozchyliłam zaspane oczy i przetarłam je.
-Nie idź- szepnęłam do Justina. Brunet spojrzał na mnie jakby zakłopotany, ale spełnił moją prośbę i położy się obok. Przysunęłam się do niego i ponownie wtuliłam.
-Przepraszam, nie chciałem. Byłem taki wściekły, ale nie powinienem tego robić. Na prawdę mi przykro.- podniosłam się na łokciach i spojrzałam na jego twarz.
-Wiem, widzę to. Wybaczam, ale mnie przytul- szepnęłam i znowu ułożyłam się na jego klatce piersiowej.
-Wiesz, że jesteś za dobra.
-Nie, wcale nie. Kiedyś byłam zupełnym przeciwieństwem. Ale wiesz, co? Dobrze mi z tą zmianą.- jego ramiona oplotły mnie w talii, a na mojej twarzy uformował się uśmiech. Nie wiem co to było, ale coś sprawiało, że czułam się w jego towarzystwie... dobrze, nawet pomimo komplikacji. Hej, ale każdemu należy się druga szansa...
-Mogę spytać przed czym tak uciekałaś?- kiedy zadał to pytanie, moje ciało się spięło. Nie lubiłam rozmawiać o Davidzie... Nie wiedziałam, czy mogę mu powiedzieć, czy nie. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam,a z drugiej wstydziłam się.
-Dobrze powiem ci, ale ja decyduję ile- szepnęłam, podnosząc się. - Chodź na dół, zrobię herbaty- westchnęłam i podniosłam się do pozycji strojącej. Otrzepałam swoje ubrania i doprowadziłam się do porządku, aby zaraz wyjść z pokoju i nieśpiesznie pójść do kuchni. Wstawiłam wodę i naszykowałam dwa kupki, gdzie dałam po torebce miętowej herbaty. kiedy woda się zagotowała, wolałam ją do kubków i zaniosłam do salonu. Czekał już tam Justin, siedząc na kanapie. Patrzył na każdy mój ruch.Usiadłam i postawiłam kubki na stole. Oblizałam usta i spuściłam wzrok. W głowie miałam kompletną pustkę. Byłam gotowa to wszystko wyjawić? Musiałam przecież komuś to powiedzieć. Nie mogłam całe życie trzymać tego w sobie.
-Davida poznałam, gdy miałam 15 lat. Razem z Anne byłyśmy na ognisku, które organizował jej brat na zakończenie szkoły. Pamiętam, jak bardzo mi się podobał- zaśmiałam się bez krzty radości. - Kręciło mnie to, że był ... wolny. To chyba dobre słowo. Każda dziewczyna się do niego śliniła, nie ważne, czy młoda, czy już przed 30- stką. Wiesz jak wyjątkowo się poczułam, kiedy się mną zainteresował. Miałam coś, czego nikt nie miał. na samym początku było wszystko fajnie, idealnie, ale po około 3 miesiącach zaczął się szantaż. Będę z tobą, jeżeli ty zrobisz coś dla mnie. Jak idiotka zgadzałam się.. - zatrzymałam się, aby przełknąć ślinę. Dziękowałam mentalnie Justinowi, że nie zadawał pytań. Tego bym nie zniosła. - On brał pieniądze od obleśnych typów... - w tym momencie nie wytrzymałam i schowałam twarz w dłoniach. - Kazał mi się przed nimi rozbierać, a oni mogli robić co chcieli. Mogli dotykać mnie tam gdzie chcieli, ale był jeden warunek, nie mogli zmusić mnie do seksu. Nigdy się tak nie stało. - pociągnęłam nosem, sięgając po herbatę.- Kiedy teraz o tym myślę mam ochotę zatłuc się, czemu byłam tak głupia. Dlaczego musiałam być tak samolubna. To właśnie po tym postanowiłam się zmienić. Nigdy nie chodziłam na imprezy, tamta była jedyną.
-Nie wiem, co mam powiedzieć- przyznał- Chuj przeklęty- syknął.
-Nie, było minęło. To przed nim uciekałam. On tutaj jest- spuściłam wzrok. Poczułam ramiona, które mnie oplotły i przysunęły do siebie.
-Obiecuję ci, że on już nie zrobi ci krzywdy- szepnął mi do ucha. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, na co przygryzłam wargę. Hej, założę, że nie tylko ja mam dreszcze w towarzystwie takiego  chłopaka. Justin był jak pieprzony gracki bóg.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weszłam do kuchni, z uśmiechem. Może wydawać się to dziwne, ale totalnie przestałam przejmować się poprzednim dniem.
-Gotowa?-spytał brunet, uśmiechając się. Energicznie przytaknęłam i okręciłam się wokół własnej osi, prezentując sukienkę.
-Wyglądasz pięknie- zaśmiał się. Wreszcie to powiedział! Wyglądam pięknie!
-Mogę o coś spytać?- zaczęłam niepewnie.
-O co chcesz- napił się soku i podszedł do lodówki, chowając do niej karton.
-Jak tam sprawy między tobą, a Seleną?- widziałam, że nagle się spiął, ale wziął kilka wdechów i chyba się opanował .Miałam ochotę walnąć się w twarz, że o to spytałam.- Przepraszam, nie przemyślałam tego. Nie powinnam o to pytać- spuściłam głowę.
-Nie, jest okay- zaczął- Dała mi do zrozumienia, że to już ostateczny koniec i że mnie już nie kochała.
-A ty ją kochasz?-spytałam.
-Szczerze? Też chyba nie. Nie wiem czemu z nią byłem. Wczoraj zdenerwowałem się, bo uraziła moją dumę- podniosłam głowę i uśmiechnęłam się. - Śmieszy cię to?-  powiedział poważnie. Mój uśmiech od razu zniknął, a policzki zrobiły się czerwone. Idiotka, idiotka, idiotka... 
Kiedy usłyszałam jego śmiech byłam bardziej, niż zdezorientowana. 
-Byś widziała swoją minę- kiedy to powiedział wybuchł jeszcze większym śmiechem. Uff, już myślałam, że go wkurzyłam. 
- Nie żartuj sobie ze mnie- mruknęłam i założyłam ręce na piersiach. 
-No weź, nie obrażaj się.- poczochrał mnie po włosach. 
-A kto się obraża?- spytałam go, szturchając w brzuch.
-Ty, księżniczko- zmrużyłam oczy, zakładając ręce na biodrach
-Dobra, nieważne, chodźmy.
-Tak ci się śpieszy?-zaśmiał się.
-Nie!- także się zaśmiałam- Masz dzień nabijania się ze mnie?-zmrużyłam oczy, ale musiałam
wyglądać komicznie, uśmiechając się przy tym.
-Dobra koniec. Scooter nas zabije, jeżeli nie będziemy w tym studiu za 25 minut. - westchnął, biorąc
kluczyki od swojego samochodu. Przewiesiłam przez ramię torebkę i razem wyszliśmy z domu.
Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pas. Justin wjechał na ulicę, kierując się w nieznanym mi
kierunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin zaparkował na parkingu przed studiem. Czułam w brzuchu ucisk, widząc te wszystkie fanki.
Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam jak na mnie zareagowały. Nie czytałam żadnej gazety z
plotkami, ani  nie sprawdzałam żadnego portalu społecznościowego.
Kiedy wyszłam z auta usłyszałam pisk. Przygryzłam wargę, nawet nie spoglądając na te wszystkie
dziewczyny. Justin podszedł do mnie i posłał mi uspokajający uśmiech, który o dziwo podniósł mnie
trochę na duchu. Na prawdę się stresowałam tym wszystkim. Splótł nasze palce razem i ruszyliśmy
do wyjścia. Słyszałam sporo wyzwisk, ale postanowiłam je zignorować. W głowie cały czas
mówiłam sobie, że one mówią to specjalnie, bo Justin to ich idol i nie mają za co mnie nienawidzić.
Kiedy znaleźliśmy się w środku weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 3 piętro.  Od razu, kiedy
weszliśmy do pokoju, Justin kazał mi usiąść na kanapie, a on sam poszedł robić to, co kochał...
****************************************
No i co myślicie? Cieszycie się, że się pogodzili? Może to za szybko, ale ja nie lubię długich kłótni
między bohaterami, więc musicie mi to wybaczyć. Bardzo bym Was prosiła, o zostawienie
komentarza ;)
. Do następnego, który mam nadzieję będzie  najpóźniej w piątek ;).
Ps, przepraszam za błędy ;**.

wtorek, 20 stycznia 2015

12.What happened?

-Nie, Kat, nie mogę tego zrobić. To, że poszłam z nim na jedną randkę, nie znaczy, że jest moją własnością.
-Co ty gadasz?! Nie daj jej tej satysfakcji.
-Nie, Kat. Nie mogę. Poza tym on ją zna ponad 3 lata. Skąd mogę wiedzieć, że ona jest kimś więcej, niż przyjaciółką- tak bardzo chciałam, aby to była prawda.-Dobra, zmiana tematu- zasugerowałam.
-Ah, dobra- westchnęła- Nie mogę się doczekać na wieczór- zapiszczała
-Ta, fajnie, ale uważaj na niego. Jeremy jest od ciebie straszy o prawie 20 lat- spojrzałam na nią surowym wzrokiem.
-Wiem, Patty. Dopiero w domu zdałam sobie sprawę, jaki on przystojny- rozmarzyła się. No, cóż Justin musi być po kimś tak cudowny...-Patty!- krzyknęła Kat, lekko potrząsając moim ciałem. Zamrugałam kilkakrotnie.
-Co?-mruknęłam, zakładając włosy za ucho.
-Ten chłopak cię woła- odwróciłam się i myślałam, że zapadnę się pod ziemię, kiedy zobaczyłam Davida. Co, do kurwy nędzy?
-Patty! Nie widziałem cię kupę czasu- zaśmiał się, kiedy podszedł.- Co u ciebie?
-Jakoś leci- zmrużyłam lekko oczy. Jak on śmiał po tym co mi zrobił tak normalnie ze mną gadać?!
-Teraz mi się śpieszy, ale możemy umówić się na wieczór. - kiedy to powiedział, to coś we mnie wybuchło.
-Jak śmiesz?! Nie zamierzam po raz drugi popełniać tego błędy.- syknęłam- Po za tym, mam już chłopaka- zacisnęłam zęby.- Pa Kat, lecę. - odwróciłam się i poszłam prosto do domu. Pociągnęłam nosem i wytarłam go. Jęknęłam niezadowolona, kiedy zobaczyłam na ręce krew. No, kurwa pięknie! Akurat, gdy nie miałam przy sobie chusteczki. Przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Westchnęłam widząc, biały samochód na podjeździe. Cóż, teraz nie mogłam zawrócić. Weszłam szybko do domu, chcąc nie postrzeżona przejść do pokoju, ale na drodze stanęła mi brunetka.
-Kim jesteś?- spytała- Boże, co ci się stało?!- pisnęłam. Z kieszeni wyciągnęła chusteczkę i mi ją podała.
-Dzięki- mruknęłam. Wytarłam nos i chciałam iść do siebie, ale znów mnie zatrzymała.
-Ty musisz być tą dziewczyną, zgadłam. - spodziewałam się, że zacznie na mnie krzyczeć, ale ona mówiła to tak spokojnie, chyba, aż za spokojnie...
-Tak- powiedziałam cicho i oparłam się o ścianę. Byłam zmęczona. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-Co się... boże, nic ci nie jest?-podszedł do mnie Justin, ale go odepchnęłam.
-Jestem cała- wywróciłam oczami. - Przepraszam, ale chce pójść do siebie - powiedziałam zirytowana i po prostu schodami udałam się na górę. Weszłam do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku, a bluzkę wrzuciłam do kosza na brudy. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć, słysząc krzyki z dołu. Byłam powodem samych problemów. Przykryłam głowę poduszką, krzycząc w nią.
-Selena!- usłyszałam bardzo głośny krzyk Justina. Później trzask drzwiami. Westchnęłam. Czułam się tak źle w środku. To ja byłam powodem, dlaczego się pokłócili. Czemu to wszystko musi być takie trudne? Drzwi pokoju otworzyły się z hukiem. Odkryłam się i podniosłam do pozycji siedzącej.
-I widzisz?! Zerwała ze mną! Jesteś z siebie zadowolona, tak?!- krzyczał. Proszę, przestań. zamrugałam kilkakrotnie, czując łzy. -Odpowiedz, jak do ciebie mówię!- podszedł do mnie i szarpną za przed ramię, podnosząc do pozycji stojącej.
-Nie- wyjąkałam, odwracając głowę w drugą stronę. Nie wytrzymałam, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Bałam się go, po prostu się go bałam.
Jego duża dłoń zetknęła się z moim policzkiem, wtedy postanowiłam, że muszę stąd uciec, jak najszybciej. Walnęłam go z łokcia z całej siły w brzuch, a kiedy mnie puścił rzuciłam się biegiem do drzwi. Na całe szczęście nie były zamknięte. Kiedy zbiegałam ze schodów, czułam jakbym zaraz miała z nich spaść. Jego krzyki dodawały mi jakby kopa w dupę. Kiedy wybiegłam z tego przeklętego domu, wreszcie poczułam się trochę bezpieczna. Nie byłam zadowolona, że na dworze się ściemniało. Z resztą, w tamtym momencie miałam to w dalekim poważaniu. Znowu wszystko się spieprzyło...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin's pov
Kurwa...! Tylko tyle mogę powiedzieć. Po tym jak się uspokoiłem dopiero zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Kurwa, ale ze mnie idiota. Jak mogłem pozwolić, aby złość przejęła nade mną władzę. Idiota, idiota, idiota. 
Szybko wybrałem numer mojej Patty, ale jej komórka zaczęła dzwonić na górze, no po prostu, kurwa super. Justin, myśl, gdzie ona może być... 
Zabrałem kluczyki z auta i wyszedłem z domu,zamykając go. Wsiadłem do samochodu i wjechałem na ulicę. Jechałem 10 km/ h, żeby gdyby coś ją zobaczyć.
Kiedy godzinę później wciąż byłem w kropce, postanowiłem zadzonić do mamy. Wiedziałem, że bedę mieć awanturę,ale ona zawsze umiała mi pomóc i miaĺa najlepsze rady i rozwiązania. Wybrałem jej numer i podczas, kiedy czekałem, aż odbierze, myślałem, że coś rozwalę. 
-Cześć, Justin- powiedziała łagodnym głosem. Boże, co ta kobieta musiała ze mną przechodzić.
-Jadę do ciebie, musisz mi pomóc- powiedziałem poważnie. 
-A o co chodzi?
-Patty zniknęła- w chwili, kiedy to powiedziałem, wjechałem na podjazd jej domu. -Otwórz drzwi, jestem pod twoim domem. - nie powiedziała nic, tylko się rozłączyła. Wyszedłem z auta i podszedłem do drzwi, w których czakała już moja mama. 
-Co się stało? - spytała od razu. 
-Wejdźmy. - powiedziełem i wszedłem do śrofka. Weszluśmy do salonu, a ja usiadłem na kanapie. Spuściłem głowę i spojrzałem na swoje dłonie.- Pokłóciliśmy się- przyznałem. -Zrobiłem za dużo
-Czyli?- dopytała. Boże, było mi tak wstyd. Jakim chujem trzeba być, żeby uderzyć kobietę?!.
-Uderzyłem ją.
-Ty na głowę upadłeś?!- krzyknęła, a w jej oczach mignęły łzy. Po raz kolejny ją zawiodłem- Czego ode mnie oczekujesz? - spytała, nawet na mnie nie patrząc.
-Że pomożesz mi ją znaleźć. 
-Justin, myślisz, że ja wiem, gdzie ona jest? Nie ma jakiejś koleżanki?.- od razu przypomniała mi się ta cała Kat.
-Ma, jedną. Ale nie mam do niej numeru-westchnąłem. Przypomniałem sobie, że Patty mówiła, że mój ojciec się z nią umówił. Szybko wyciągnąłem telefon i wybrałem do niego numer. Odebrał dopiero po chwili.
-Czego chcesz, Justin- warknął.
-Masz numer do tej całej Kat? - spytałem
-Skąd znasz ją- spytał.
- To przyjaciółka... mojej dziewczyny- powiedziałem z  wahaniem. 
-Patty to, twoja dziewczyna?- spytał zszokowany.
- Tak, muszę gadać z Kat.
-Jest tu ze mną. 
-Halo?- powiedziała dziewczyna.
-Patty gdzieś zniknęła. Gdzie ona może być?
-Nie wiem, ale musimy ją poszukać.- od razu zasugerowała. Ona na prawdę była jej przyjaciółką.- Spotakmy się koło Starbucksa- nie dała mi nic powiedzieć. Miałem nadzieję, że brunetka się znajdzie, cała i zdrowa...
********************************
Wiem, że was zawiodłam, ale mam urwanie głowy normalnie. Co sądzicie? Mam nadzieję, że następny pojawi się w miarę szybko ;D.
Ps, przepraszam za błędy ;*

sobota, 10 stycznia 2015

11. Nothing Like Us

Otwierając, wciąż zaspane oczy, przetarłam je, ziewając. Spojrzałam w okno,a uśmiech sam zagościł na mojej twarzy. Boże, tutaj było tak pięknie.
Wygrzebałam się spod pościeli i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się, a następnie odblokowałam telefon, spoglądając na godzinę. 9 rano, hmmm. Z tego, co pamiętam, to Justin wróci dopiero koło 3. Miał coś do załatwienia, ale nie wnikam akurat co. Podeszłam do szafy, skąd wybrałam spodenki i zwykły luźny T-shirt. Szybko ubrałam bieliznę, a następnie przygotowane rzeczy i ruszyłam do łazienki. Przed lustrem rozczesałam splątane włosy, zrobiłam lekki makijaż i wyszczotkowałam zęby. Gotowa i zadowolona wyszłam z łazienki, zaraz potem idąc na dół. Miałam zamiar zrobić sobie śniadanie. Kiedy, jednak otworzyłam lodówkę, zorientowałam się, że jest pusta. Westchnęłam niezadowolona i udałam się do pokoju, aby wziąć komórkę i portfel. Klucze od domu znalazłam w kuchni, na wieszaku, obok kluczy od samochodów Justina. Zamknęłam posiadłość i nieśpiesznie udałam się w stronę pobliskiego sklepu. Dzień był słoneczny, ale nie było gorąco, przez co na dworze było idealnie. Idąc chodnikiem czułam na sobie wzrok wszystkich młodych dziewczyn. Niektóre darzyły mnie uśmiechami, niektóre wzrokiem zabijały. Cóż za ironia. "Umawiałam" się z ich idolem i od razu traktowały mnie jak wroga. 
Westchnęłam i weszłam do olbrzymiego supermarketu. Wzięłam koszyk na kółkach i zaczęłam chodzić między półkami, ładując do koszyka najpotrzebniejszy produkty. Zdziwiłam się, kiedy moja komórka zaczęła dzwonić. Widząc numer Agnes, odebrałam pełna obaw. 
-Tak, Agnes?-spytałam, czytając etykietę jednego z soków pomarańczowych.
-Kurczę, Patty, czemu nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z Justinem!- naskoczyła na mnie. Miałam ochotę się zaśmiać.
-Skąd to wiesz? - spytałam.
-Nie wiesz? Wszystkie portale plotkarskie, gazety o tym trąbią.! 
-Boże święty- mruknęłam, przecierając twarz rękami. W co ja się wpakowałam...
-Dobrze całuje?- spytała podekscytowana. Zaśmiałam się.
-Tak, Agnes, całuje bajecznie- rozmarzyłam się. No, co, nic złego nie powiedziałam.
-Aaaa!- zaczęła piszczeć do słuchawki- Nie wiesz jak się cieszę. Kto by pomyślał, mój idol z moją siostrą. - po raz kolejny zaśmiałam się z jej komentarzu.
-Dobra, młoda, robię zakupy, odezwę się później.
-Bye- zawołała, zanim się rozłączyła. Westchnęłam i wróciłam do robienia zakupów.
Kiedy miałam już wszystko, co chciałam, podeszłam  do kasy, gdzie zapłaciłam za produkty. Dobrze, że nie były ciężkie.
Kiedy wróciłam do domu, wreszcie zrobiłam sobie wyczekane śniadanie. Nie jadłam nic specjalnego,tylko zwykłą kanapkę z serem i jakąś szynką. Po kończonym posiłku, postanowiłam, że posprzątam. Niby, raz w tygodniu przychodziła jakaś kobieta, która to robiła, ale czułam, że się marnuję, nic nie robiąc. 
Zaczęłam od dołu, a później poszłam na górę. Mieszkałam tutaj już dwa tygodnie, a wciąż nie zwiedziłam wszystkich pokoi. Był jeden, na końcu korytarza, gdzie postanowiłam wejść. Moim oczom ukazał się pokój muzyczny. Było tam kilka rodzajów gitar, perkusja i fortepian. Uśmiechnęłam się, widząc ten ostatni. Kiedy byłam mała uwielbiałam grać, ale później stało się to przymusem i nie lubiłam tego robić. Teraz, poczułam taką dziwną chęć zagrania. Niepewnie usiadłam an krzesełku przed instrumentem. Opuszkami palców zaczęłam delikatnie dotykać białe i czarne klawisze. Moje palce same zaczęły wygrywać melodię, którą w domu grałam nie raz. Mogłabym to zagrać z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wciąż wygrywając, przyjemną dla ucha melodię. dopiero teraz zauważyłam jak granie mnie uspokajało i wewnętrznie " naprawiało". Mogłam się wtedy wyciszyć. Nic oprócz mnie i instrumentu nie istniało. Zaraz przypominała mi się moja siostra, która zawsze chciała się nauczyć grać, ale nigdy jej to nie wychodziło, dlatego ja jej grałam. zawsze, gdy miała doła, lub była zła szła do mnie, żebym wygrywała jej ulubione piosenki. Ja przynajmniej uczyłam się czegoś nowego.
-Pięknie-usłyszałam głos, więc przerwałam granie i odwróciłam się przodem do Justina. Posłałam mu mały uśmiech.
-Dziękuję- odpowiedziałam cicho, wstając z krzesła.
-Nie wiedziałem, że potrafisz tak pięknie grać. Zagraj coś jeszcze- wszedł do pokoju, kiwając głową na fortepian. z powrotem usiadła na krzesełku i w myślach odszukałam  jedną z ulubionych piosenek Agnes.
-Nie wiem, czy mi to wyjdzie- mruknęłam, zanim moje palce znów zaczęły stykać się z klawiszami, do piosenki Nothing Like Us. Miałam ochotę się rozpłakać. To była ulubiona piosenka Agnes. Grałam jej ją, gdy rozstała się ze swoim pierwszym chłopakiem. Ah, to były czasy...
-Żartujesz? Jesteś niesamowita- skomentował, gdy skończyłam. Moja twarz przybrała lekko różowy kolor. 
-Dzięki- westchnęłam.- Grałam to zawsze mojej siostrze- przyznałam - Widziałeś...
-Gazety? Tak- mruknął- Przeklęte kreatury- warknął zaciskając dłonie w pięści.
-Justin, spokojnie- położyłam dłoń na jego ramieniu, którą zaraz strącił. Zrobił to z taką siłą, że się go wręcz wystraszyłam. Przygryzłam wargę, spuszczając wzrok. - Będę w kuchni- powiedziałam cicho i szybko wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach wprost do kuchni, rozglądając się. Trzeba było zrobić coś na obiad. Nie wiedziałam tylko, co. Nawet nie wiedziałam, kiedy jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Czemu ja płakałam?! Szybko otarłam ją, nie chcąc dać po sobie poznać, że uroniłam chociaż jedną łzę.
-Patty, przepraszam- westchnął Justin, kiedy wszedł do kuchni. - Jeżeli cię wystraszyłem, to przepraszam.
-Nie, jest okay- zamrugałam kilkakrotnie, biorąc do rąk jeden z garnków.
-Zostaw to, zamówię coś- uniósł brwi, co miało oznaczać, że nie przyjmuje odmowy. westchnęłam i położyłam go z powrotem w szafce. - Ah, zapomniał bym- zaśmiał się nerwowo- dzisiaj przyjeżdża moja dziewczyna- poinformował mnie. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Dziewczyna?-spytałam.
-Tak, Selena. - czy ja, za przeproszeniem kurwa dobrze słyszałam?! Czemu akurat ona?!
-Ah, ok- starałam powiedzieć to normalnie. Nie zaprzeczę, że poczułam ukłucie zazdrości w brzuchu. Ona do szczęścia nie była mi w ogóle potrzebna. - Wyjdę z Kat, żebyście mogli zostać sami-zasugerowałam.
-Dzięki- uniósł kciuki do góry. Nic więcej nie powiedziałam, tylko opuściłam kuchnię, aby pójść po telefon. Zadzwoniłam do Kat, która, ku mojej zaciesze powiedziała, że ma czas i spotkamy się przed Starbucksem. Szybko wpakowałam do spodenek telefon i pieniądze, a następnie opuściłam pokój. Nie poprawiałam już makijażu, bo chyba się nie rozmazał. A pieprzyć to .- Wybierasz się gdzieś?- Justin zmarszczył brwi
-Z Kat na kawę- krzyknęłam, zanim wyparzyłam z domu biegiem. Kiedyś lubiłam biegać, ale na dzień dzisiejszy jestem zbyt leniwa. Brunetkę dostrzegłam już z daleka. Kiedy do niej podeszłam, przytuliłam ją.
-Boże, opowiadaj!- krzyknęła.
-On mnie pocałował!- obie zaczęłyśmy piszczeć. Wbrew pozorom, pocałunek z Justinem był najlepszym w moim życiu. - Nie zgadniesz, kto przyjeżdża
-Zaskocz mnie-zaśmiała się.
-Zdzira Selena- mruknęłam.
-Nie gadaj!- oburzyła się.
-Chciałabym, żeby to nie była prawda.
-To, co zrobimy?
-Nic... Nie mogę go z nią skłócić- stwierdziłam.
-Możesz- wywróciła oczami- jej czas minął. - zatarła ręce. - Dowiedz się późnej co będą robić...
******************************************
Ah, no to 11 za nami. Co myślicie? Zaczyna się lekko rozkręcać, czy jeszcze nie? Mogę zdradzić, że z czasem w rozdziałach będzie dużo tylko Justina i Patty ;).
Cóż, chyba więcej pisać nie muszę ;)
Ps, przepraszam za błędy ;*

piątek, 2 stycznia 2015

10. Are you kidding me ?

-O boże, ta będzie idealna- pisnęłam Kat, wpychając mi w ręce wieszak z piękną granatową sukienką, na ramiączkach. Wywróciłam oczami z uśmiechem i poszłam do przymierzalni. Ubrałam się w sukienkę, przeglądając się w lustrze. Kurczę, kiedyś leżałaby o wiele lepiej. No nic, muszę przeżyć. Odsunęłam zasłonę, wychodząc z małego pomieszczenia. Okręciłam się, prezentując brunetce cudo, które dla mnie wybrała.- Ona jest stworzona dla ciebie- przytuliła mnie. Ona coś brała? Bo tak się zachowuje...
-Kat, jestem zmęczona- jęknęłam. Wiedziałam, że wychodzę z takim zachowaniem na sukę, ale to była prawda.  Byłam w ciąży i czemu miałabym tego nie wykorzystać? Chociaż... i tak byłam zmęczona. Była godzina 3, akurat zdążę wrócić do domu i na chwilę się położyć.
-Dobra, już cię nie gnębię. Chodź.- zapłaciłam za swoją sukienkę i opuściłyśmy sklep. Idąc przez centrum, patrzyłam na wszystkich. Sama nie wiem, czy chciałam tak kogoś zobaczyć. Czułam taką chęć poznania tutaj ludzi. Ciekawa byłam, czy byli tak samo  marudni, co w Londynie.- Patty- powiedziała Kat, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na dziewczynę. -Czy ty mnie w ogóle słuchasz?-spytała z uniesionymi brwiami i rękami na biodrach. Westchnęłam.
-Przepraszam, zamyśliłam się- wytłumaczyłam.
-Może nie znam cię jakoś przesadnie dobrze, ale wydaje mi się, że czymś się przejmujesz- położyła dłoń na moim ramieniu.
-Nic się nie dzieje. Czuję się po prostu przytłoczona wszystkim. Rano dowiedziałam się, że moja mama ma nowotwór...- chciałam jeszcze mówić, ale mi przerwała.
-O boże, tak mi przykro...
-Wiesz co? - przygryzłam wewnętrzną część policzka.- Mnie nie. Bóg zaczyna ją karać za to co mi zrobiła- mruknęłam- Nie odezwę się do niej już nigdy. Może rozważę to, gdyby ona wyciągnęła pierwsza rękę, innego wyjścia nie ma- powiedziałam niewzruszona. Postanowiłam właśnie tak zrobić. Nie będę już nią przejmować. Teraz najważniejsze było dziecko.
-Jeśli cię to pocieszy, to moja mama też ze mną nie gada- wyznała. Zmarszczyłam brwi, zaciekawiona.- Myślała, że będę chirurgiem- zaśmiała się - to nie dla mnie. Od zawsze chciałam mieć własny biznes.
-Damy sobie radę- przytuliłam ją na pocieszenie. Dopiero w takich momentach zauważałam, że Kat ma więcej ze mną wspólnego, niż mogłabym pomyśleć.
-Wracamy- zaśmiała się- Byłaś zmęczona przecież.
-Przeszło mi- zaśmiałam się, na co ona mi dorównała. - Starbucks? Mam ochotę na ten sok z pomarańczy.
-Ok, w takim razie, kierunek Starbucks.

Siedząc w kawiarni, Kat opowiadała mi o tym nowym chłopaku. Ona naprawdę powinna się zdecydować którego  woli.
-A teraz najnowszy singiel Seleny Gomez, Slow Down!- powiedział facet w radiu. Wywróciłam oczami.
-Nienawidzę jej- mruknęłam do Kat.
-Bo to była Justina?-spytała, unosząc brwi.
-Nie, nienawidzę jej, bo nie wkurwia. Wątpię, aby na żywo była mniej paniusiowata- wbiłam paznokcie w drewniany  blat stołu.
-Patty, spokojnie. - od razu załapałam o co jej chodzi. Wzięłam kilka wdechów i w miarę się uspokoiłam.
-Przepraszam, odkąd jestem w ciąży nie zachowuję się jak ja- westchnęłam.

Przed lustrem ostatni raz poprawiłam sukienkę, która, wydawała mi się, o wiele lepiej, niż w sklepie przylegać do mojego ciała. Uśmiechnęłam się sama do siebie, przerzucając wyprostowane włosy na prawe ramię. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo cieszyłam się na tą " randkę". Nie była ona z przyjemności, z jego strony, więc randką chyba tego nazwać nie mogę. On zabierał mnie ... gdzieś, aby uniknąć kolejnego skandalu. to takie niesprawiedliwe, że nawet miłość muszę udawać. Myślę, że prościej byłoby, gdybym brała jedynie od niego kasę. Westchnęłam i przejechałam usta ostatni raz błyszczykiem. Moje ręce z dziwnego powodu trzęsły się.
Usłyszałam pukanie, więc wymamrotałam " proszę" na tyle głośno, aby to usłyszał. Do pokoju wszedł całkowicie, rzecz jasne, ubrany Justin. westchnęłam, odwracając się do niego przodem.
-Ładnie wyglądasz- skomentował. Ładnie? Tylko ładnie? Zamknij się idiotko, mógł nic nie mówić. 
-Dzięki-odpowiedziałam mimo wszystko. -Gdzie idziemy?-spytałam, biorąc torebkę i pakując do środka portfel, telefon i błyszczyk.
-Miałam plany zabrać się do restauracji- zaczął.
-Nie- jęknęłam- Chodźmy się przejść. Na dworze jest przyjemnie ciepło- uśmiechnęłam się promiennie.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami. Czyżbym powiedziała coś źle?
-Jeżeli wolisz restaurację, to możemy tam iść, mi to z resztą wszystko jedno...- powiedziałam panikując. Nie chciałam mu się za bardzo sprzeciwiać.
-Nie, spacer jest okay- uśmiechnęłam się i wsunęłam stopy w zwykłe sandały. Bez słowa opuścił pokój, powodując u mnie kolejną falę myśli. Zdenerwowałam go? Oczywiście, że tak, idiotko. Po co się odzywałaś?! Westchnęłam i także opuściłam pokój. Zeszłam powoli po schodach, zastając go obok drzwi, gdy chyba pisał sms-a.
-Możemy iść- powiedziałam cicho, niepewnie. Spojrzał na mnie, chowając telefon do kieszeni.
-Co jest grane?-uniósł brwi. Spuściłam wzrok, przygryzając wargę.
-Nie chciałam cię zdenerwować- szepnęłam.
-Nie zdenerwowałaś mnie. Czemu tak pomyślałaś? Przecież też wolę spacer. Zaproponowałem restaurację, bo mówiłaś, że wychowałaś się w takim środowisku.
-Justin, to że wychowałam się w takiej rodzinie, nie oznacza, że jestem taka sama- posłałam mu drobny uśmiech- Idziemy? - rozpromieniłam się w mgnieniu oka.
-Jasne-zaśmiał się. otworzył drzwi, najpierw mnie w nich przepuszczając. zarumieniłam się i wyszłam na zewnątrz. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem brzydka, ani nieśmiała, ale Justin był tak przystojny i tak pewny tego i siebie, że mnie onieśmielał i zawstydzał jednocześnie. Od razu, kiedy zakluczył dom podszedł do mnie, splatając nasze palce razem. Deszcz przeszedł przez moje ciało, powodując, że uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy szliśmy chodnikiem, wszyscy, którzy nas mijali uparcie wpatrywali się w nas.
-Jak się czujesz?-spytał, przerywając ciszę. Odwróciłam głowę w jego kierunku, uśmiechając się. Musiało to wszystko wyglądać wiarygodnie.
-Dobrze. spędziłam dzień z Kat i mam o wiele lepszy humor
-Kto to Kat?-spytał zaciekawiony.
-To ta dziewczyna, którą wtedy w Starbucksie wysłałeś, żeby sprawdziła co u mnie, gdy się przebierałam.
-Pamiętam-stwierdził- Taka bruneta z ciut ciemniejszą karnacją- przytaknęłam.
-Zaprzyjaźniłyśmy się- poinformowałam go.
-Uważaj na nią. Chyba niczego jej nie powiedziałaś- powiedział poważnym tonem. Wywróciłam oczami.
-Nie, Powiedziałam jej jedynie, że idę na randkę z samym Justinem Bieberem - zaśmiałam się- Mogłeś zobaczyć jak się cieszyła. - nagle przypomniało mi się, że Kat umówiła się z Jeremy'm - A właśnie, twój tata jest w mieście?-spytałam.
-Tak, a dlaczego pytasz? -zmarszczył brwi
-Wydaje mi się, że go dzisiaj spotkałam. Był w centrum.
-Mówił mi, że kolejny raz założył się z Jazzy, że nie odważy się spać sama i przegrał zakład i musiał jej kupić lalkę- zaśmiałam się z jego opowieści, zwracając na nas jeszcze większa uwagę.
-Twój tata umawia się z kimś?-spytałam ciekawa. Musiałam wypytać go, zanim Kat  się z nim spotka i zostanie skrzywdzona.
-Chyba nie myślisz...- odwrócił się do mnie przodem, spoglądając na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Co?! Nie! Kat się z nim umówiła.
-Żartujesz sobie ze mnie?-prychnął.
-Ani trochę- odpowiedziałam poważnie
-Tak wygląda właśnie kryzys wieku średniego- mruknął zażenowany. - Przecież ona jest w moim wieku! Boże...
-Justin- potarłam kciukiem jego dużą dłoń. - Kat zapewne za niedługo sobie odpuści. Jeszcze nie jest zdecydowana, czy woli go , czy nowego kolegę z pracy- starałam się go uspokoić.
Podeszliśmy do ławki, w małym parku,w  którym już byłam i usiedliśmy na ławce. Patrzyłam na pięknie zachodzące słońce.
-Patty- szepnął. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zdziwiłam się, że był tylko kilka centymetrów od mojej twarzy. Uniósł dłoń i kciukiem potarł mój policzek. Zamknęłam oczy, ciesząc się przyjemnym dotykiem jego dłoni. Jego gorący oddech czułam na twarzy, co oznaczało, że zaraz się to stanie. On zaraz mnie pocałuje!
Stało się dokładnie to, co przypuszczałam. Przyłożył swoje rozgrzane wargi, do moich. Spodziewałam się namiętnego pocałunku, bo takie właśnie składał na moich ustach w hotelu, tamtej nocy. On jednak nieśpiesznie delikatnie dotykał swoimi moje wargi. Nawet mój pierwszy pocałunek nie był tak wspaniały. Czułam się, jakby on naprawdę darzył mnie jakimś uczuciem.
Kiedy odsunął się kawałek, otworzyłam oczy, spoglądając w jego piękne brązowe tęczówki.
-Wracajmy- szepnął. Przytaknęłam, wstając z ławki. brunet po raz kolejny złapał mnie za rękę i udaliśmy się w drogę powrotną.
**********************************************
No i stworzyłam coś takiego. Co myślicie? Mam nadzieję, że tak bardzo tego nie spieprzyłam ;).
Czytasz= Komentujesz