Wyszłam z lotniska, ciągnąc za sobą walizkę. W Ameryce było o wiele cieplej, niż w Londynie, co było miłą odmianą.
Złapałam taksówkę i kazałam mężczyźnie zawieść mnie pod adres, który mu podałam, czyli dom Pattie. Właśnie od niej postanowiłam zacząć. Od jego matki...
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, wręczając mu należną sumę. Otworzyłam drzwi i wyszłam na ulicę. Stanęłam przed płotem domu kobiety. Kiedy zauważyłam ją w ogrodzie, postanowiłam, że ją zawołam- Przepraszam!- krzyknęłam, a ona odwróciła się i nieśpiesznie podeszła do mnie.
-W czym mogę ci pomóc?- spytała z ciepłym uśmiechem. Pierwsze zdanie o niej było więcej niż rewelacyjne. Zdawała się być miłą kobietą.
-Patricia Mallette?- spytałam. Moje serce biło sto razy szybciej niż powinno. Bałam się, że nikt mi nie uwierzy.
- Tak, to ja. Stało się coś?
-Jestem Patty Harris. Muszę z panią porozmawiać- rozejrzałam się dookoła- ale w miejscu gdzie nikt nas nie usłyszy.
-Dobrze, porozmawiamy w domu- uśmiechnęła się. Otworzyła furtkę, a ja weszłam do ogrodu. Kobieta dziwnie popatrzyła na moją walizkę.
- Wracam z lotniska.- wyjaśniłam.
-Dobrze, usiądź na ganku, a ja przyniosę coś do picia.- przytaknęłam, siadając gdzie mi kazał. Rozejrzałam się po ogrodzie, który był piękny. Rosło w nim dużo kwiatów. Nawet moi rodzice nie mieli tak pięknego ogrodu.- O czyn chciałaś porozmawiać?- spytała, tym samym mnie strasząc. Zamyśliłam się ...
- Niech pani mnie nie oceni pochopnie- zaczęłam. Spojrzałam na swoje palce, bojąc się tej rozmowy- Chyba od razu przejdę do rzeczy- szepnęłam- Dwa miesiące temu pani syn...
-Boże, co on znowu zrobił- szepnęła, chowając twarze dłoniach.
-Przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Dwa miesiące temu był w Londynie.
-Zgadza się.- przyznała.
-Jednego wieczoru poszedł na imprezę do klubu. Ja też tam byłam, moja przyjaciółka świętowała 18 urodziny. Ona znalazła sobie jakiegoś faceta, a ja ten wieczór spędziłam z pani synem. Może pani sobie dopowiedzieć co robiliśmy po imprezie. Mimo, że zachowałam się jak dziwka, to tak naprawdę nią nie jestem. Spałam z facetami tylko dwa razy, a wtedy byłam w totalnej rozsypce po zerwaniu z chłopakiem i poniosło mnie...
-Przepraszam, po co mi to wszystko mówisz? Nie obchodzi mnie twoje życie seksualne.
-Przepraszam- zawstydziłam się- Chodzi o to, że nie zrobiłam tego specjalnie...
-Czego?-uniosła brwi. Moje oczy zaczęły piec. Było mi tak cholernie wstyd.
-Jestem w ciąży- szepnęłam, spuszczając wzrok.
- Z moim synem...?- zapytała zaszokowana.
-Tak, przepraszam, nie powinnam przychodzić. Przyjechałam, bo myślałam, że jakoś mi pomoże.
-Dziewczyno, czy ty słyszysz co mówisz? Justin już przerabiał takie coś.
- Po co miałabym kłamać-szepnęłam, łamiącym się głosem. -Nie jesteśmy w średniowieczu, istnieją testy. Zgodzę się. - jej wzrok jakby złagodniał.
-Porozmawiam ze Scooterem- westchnęła- Zostaw swój numer-przytaknęłam i na kawałku kartki, który mi dała zapisałam swój numer.
-Dziękuję za poświęcony czas- wymusiłam uśmiech . Przeszłam przez ogród i opuściłam jej posesję. -Em... gdzie tutaj jest jakiś hotel?- spytałam ją.
-Na końcu ulicy- uśmiechnęłam się i poszłam chodnikiem w stronę, gdzie kazała mi pójść.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwa tygodnie przesiedziałam głównie w pokoju hotelowym. Próbowałam wiele razy iść do Pattie, ale nigdy jej nie było. Nie oddzwoniła też do mnie. Tak właściwie mój telefon milczał odkąd wyjechałam. Nikt nie zadzwonił do mnie. Wszyscy totalnie mnie olali. Było mi tak cholernie przykro z tego powodu.
Leżałam, bezczynnie patrząc się w sufit. Otworzyłam gwałtownie oczy, czując mdłości. Przeklęta ciąża... Zerwałam się z łóżka i poleciałam do łazienki. Nachyliłam się nad ubikacją, zwracając śniadanie. Kiedy tylko pomyślałam, że to początek zaczęłam się zastanawiać, czy aby dobrze zrobiłam, ale zaraz po tym przypomniałam sobie jak moja ciocia od 3 lat stara się o dziecko, ze swoim mężem. A może by im go oddać? Nie... To moje maleństwo i nikomu je nie oddam.
Wytarłam buzię ręcznikiem i rzuciłam go do prania. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam swój wygląd. Postanowiłam pójść do lekarza sprawdzić, czy mój szkrab ma się dobrze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
-Będę silna, dla ciebie, skarbie-szepnęłam spoglądając na swój prawie płaski brzuch. Właśnie prawie. Nie zauważyłam tego, że nawet minimalnie coś widać. Myślałam, że na tym etapie jeszcze nic się nie dzieje z figurą. Wyszczotkowałam szybko zęby i opuściłam łazienkę. Przebrałam się w żółtą, szeroką spódniczkę i białą koszulę w czarne kropki. Na nogi wsunęłam, zamiast szpilek, tylko czarne balerinki i byłam gotowa. Do torebki wpakowałam trochę pieniędzy i telefon, chociaż nie wiem po co. Opuściłam hotelowy pokój, zamykając go. Zeszłam z pierwszego piętra na parter i przywitałam starszą recepcjonistkę, szerokim uśmiechem.
Wyszłam na ulicę, od razu czując na skórze ciepłe promienie słońca. Spojrzałam do góry, orientując się, że jest bezchmurne niebo. Po prostu cudna pogoda. Idąc ulica, spoglądałam na każde witryny sklepowe. szukałam pracy. Może teraz mam jeszcze pieniądze, ale co będzie za 2, 3 miesiące? Wreszcie zobaczyłam kartkę, że w miejscowym Starbucksie szukają kelnerki. Uśmiechnęłam się i przeszłam przez ulicę. W środku nie było sporo osób. Podeszłam do lady, za którą siedziała, długowłosa brunetka o lekko ciemnej skórze. Podeszłam do niej i posłałam uśmiech.
-Cześć, zobaczyłam, że poszukujecie kelnerek, jest to aktualne?
-Cześć, tak. Zaraz zawołam szefową- powiedziała i już jej nie było. Na pierwszy rzut oka dziewczyna miała sporo pozytywnej energii.
Podeszła do mnie kobieta, na moje około po 40. Gestem ręki pokazała, że mam z nią pójść na zaplecze. Zrobiłam tak jak prosiła i chwilę po tym siedziałam w jej małym gabinecie.
-Przedstaw się i powiedz coś o sobie- uśmiechnęła się. Czemu ludzie w Londynie nie mogli być tak pogodni?
-Nazywam się Patty Harris i mam prawie 18 lat.
-Przepraszam, ale jesteś za młoda...
-Proszę, niech pani zrozumie. Jestem w ciąży i nie mam pracy. Rodzice nie chcą mnie znać, ojciec dziecka się nie zainteresował do tej pory, proszę, potrzebuję tej pracy- wyrzuciłam z siebie. Nie chciałam brać ludzi na litość, ale musiałam mieć tą pracę. Kobieta westchnęła.
-Nie moja wina, kochana, że ktoś zrobił ci dziecko, ale dobra, dam ci szansę- wywróciła oczami. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Dziękuję bardzo. Mogę zacząć od jutra.
-Dobrze, bądź na 12, a teraz zmykaj- mrugnęła do mnie.
Kiedy wyszłam dziewczyna już na mnie czekała.
-I co?-spytała.
-Zaczynam od jutra- dziewczyna pisnęła podekscytowana.
-Jestem Kat- podała mi rękę.
-Patty- odwzajemniłam jej gest.
-Teraz muszę wracać do pracy, ale napisz mi swój numer, wybierzemy się gdzieś wieczorem z moimi znajomymi-! przytaknęłam i napisałam jej swój numer, A czemu nie? Byłam tutaj samotna i potrzebowałam kogoś.
-Pa- powiedziałam, zanim wyszłam.
Szłam chodnikiem, starając przypomnieć sobie gdzie widziałam przychodnię.
-Patty!-ktoś krzyknął. Odwróciłam się, zauważając Pattie. Jakie to dziwne ona i ja mamy to samo imię, ale używamy innych zdrobnień. Podbiegła do mnie.
-Dzień dobry.
-Witaj. Porozmawiałam z Scooterem i Justinem. Chcą cię dzisiaj widzieć. - na sam ten dźwięk wręcz mnie skręciło.
-Dzisiaj?-wyjąkałam.
-Tak, jakiś problem?
-Nie skąd. - uśmiechnęłam się. Nie, żebym kłamała na temat ojca dziecka, ale stresowałam się .-Powiesz mi, gdzie jest jakaś przychodnia?- wywróciłam oczami.
-Chętnie cię zaprowadzę- kiwnęła głową przed siebie.
****************************************
Hej! Oto drugi rozdział .Mam nadzieję, że nie wyszedł źle. Co o nim sądzicie? Wasze opinie bardzo mi pomagają, więc na nie liczę. Bye, do następnego;**
Ps, przepraszam za błędy ;)
Super :*
OdpowiedzUsuńSuper! Zapowiada się naprawdę świetne opowiadanie <33
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńSzuperhiper rozdział <3 !!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nn ;3
Cudowny *-*
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńNa http://week-to-love-justin-bieber.blogspot.com/, pojawił się nowy rozdział! Czekam na Twoją opinię :)
(jeśli chcesz, możesz usunąć ten komentarz)