sobota, 2 maja 2015

21.I can try

Dni mijały, a nasze relacje zaskakująco szybko robiły się coraz bardziej głębsze. To dziwne, że w tak krótkim czasie przyzwyczailiśmy się do traktowania siebie nawzajem, w taki sposób. Śmieszy mnie to, że Justin wciąż dotyka mnie z rezerwą, jakby bał się, że tym zrobi krzywdę mi i dziecku.
Tak samo szybko też mijał czas. Każdego dnia patrzyłam do lustra  jak mój brzuch się powiększa, a kartki w kalendarzu zmieniały się nieubłaganie szybko. Nim się zorientowałam, odwiedziłam po raz kolejny lekarza, ale tym razem z Justinem. Uparł się, że musi iść ze mną i dowiedzieć się, czy będzie mieć syna, czy córkę. Resztę dnia nie mógł usiedzieć na miejscu, gdy dowiedział się, że będzie mieć syna. Cieszył się normalnie jak małe dziecko.
Święta nadeszły bardzo szybko. Okazało się, że spędzimy je wszyscy razem u dziadków Justina. Nie rozumiałam, dlaczego Jeremy też miał tam jechać. Nie byli z Patie parą. 

Kiedy opuściliśmy samolot, od razu zapięłam kurtkę pod sam nos i otuliłam się szalikiem. W Londynie padał śnieg, a już i tak było go tam sporo. Śmieszył mnie fakt, że jestem w Londynie, a tak na prawdę znajduję się na drugim końcu świata.
-Ciepło ci?-spytał Justin, splatając nasze palce razem.
-Tak, dzięki, że pytasz- posłałam mu ciepły uśmiech. Brunet wziął moją torbę i wszyscy razem poszliśmy do wyjścia. Patrzyłam na wszystko, stając się zapamiętać coś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z samochodu bruneta wysiadłam jako pierwsza. Przewiesiłam torebkę przez ramię i czekałam, aż wszyscy zrobią to samo. Z domu wylecieli dwoje ludzi w, już podeszłym wieku. Kobieta rzuciła się na Patie, tuląc ją do siebie, a mężczyzna na Justina. Stałam z boku razem z Jeremy ' m, przyglądając się temu z boku. Spuściłam wzrok i zacisnęłam powieki, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Myślałam, że nie będę się czuć tak beznadziejnie, z powodu tego, że święta spędzam z dala od rodziny. 
-Jeremy-powiedział mężczyzna, witając się z nim. - A ty, to... - zatrzymał się, uważnie mi się przyglądając.
-Patty- posłał mu w miarę naturalny uśmiech. 
-Witaj kochanie, nie mogłam się doczekać, aby cię poznać- starsza pani podeszła do mnie i mocno przytuliła - Jestem Diane, a to mój mąż Bruce - wskazała na mężczyznę, który podejrzliwie na mnie patrzył. Już teraz wiedziałam, że przyjechałam tutaj na marne. Dziadek Justina mnie nie polubił, widziałam to. Jeżeli to się nie zmieni, wyprowadzę się do hotelu. 
-Co tu będziemy stać, wejdźmy do środka - powiedziała uradowana Diane. Wszyscy na raz udali się do drzwi. Tylko ja szłam za nimi jam cień, nie będąc pewna, czy powinnam tu wchodzić. W oczach jego dziadka wyglądałam jak intruz. To bolało. Nigdzie nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. 
-Skarbie, co idziesz tak z tyłu? - spytał Justin, podchodząc do mnie. Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Nie powiem, bo troszkę mi to poprawiło humor.
-Nic, zamyśliłam się - skłamałam. 
-Będzie fajnie- mrugnął do mnie, łapiąc za rękę. Posłałam mu uśmiech. 
Od razu po wejściu do środka, zdjęłam kozaczki, kurtkę i szalik, wieszając gdzie wszyscy.  Na całe szczęście ,Justin nie puszczał mojej ręki. Nim się zorientowałam, obok moich nóg zaczął biegać pies. Piękny Golden Retriever usiadł obok mojej nogi spojrzał na mnie z wystawionym językiem.
-Taio!- krzyknął Justin i przykucnął przy psie, głaszcząc go. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc tą scenę.
*****************************************
Po tym, gdy zjedliśmy obiad, który ugotowana Diane, we trzy pojechałyśmy do supermarketu, zrobić zakupy na święta.
-Boże, mamo, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że Justin wreszcie zachowuje się w miarę na swój wiek.
-Wystarczyło tylko go to tego przywołać. Dziewczyno, spadłaś nam z nieba- powiedziała starsza kobieta. Patie wjechała na parking supermarketu. Złapałam za swoją torebkę i przewiesiłam ją przez ramię. kiedy opuściłyśmy samochód, chłód uderzył we mnie, powodując, że na policzkach czułam jakby ktoś wbijał mi tysiące małych igiełek. Potarłam kilka razy dłoń o dłoń, próbując się rozgrzać. Był prawdziwy mróz.
-Musimy się pośpieszyć, na wieczór prognozują wielką śnieżycę- stwierdziła Diane, biorąc wózek na zakupy. - Zdaje mi się, że nie jesteś zbyt rozmowna -zaśmiała się starsza kobieta. 
-Zależy -uśmiechnęłam się.
-Myślicie, że co powinnyśmy kupić? - spytała Patie, czytając etykiety produktów.
-Będziemy piec ciastka? -spytałam, podchodząc do pułki z mąką. 
-Nie miałam tego w planach, ale to świetny pomysł- powiedziała Diane, biorąc do koszyka 4 torebki mąki. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin's Pov
Kiedy przynieśliśmy z tatą wszystkie torby i pozanosiliśmy je do pokoi, gdzie każdy miał spać, usiedliśmy na kanapie, na przeciwko dziadka, który uparcie patrzył na jakiś program.
-Dobra, co jest dziadku? - spytałem, unosząc brwi. 
-Nic- stwierdził jedynie. Dobra, potwierdziła się moja hipoteza, że coś jest nie tak. 
-Bruce, powiedz to- odezwał się mój ojciec.
-Co mam ci powiedzieć, Justin, że nie podoba mi się twoja nowa koleżanka? Że myślę, że ona cię tylko wykorzystuje? Że myślę, że zbyt szybko ją tutaj sprowadziłeś? To mam ci powiedzieć? -powiedział ostro. Westchnąłem spuszczając wzrok. Tego się obawiałem. Dziadek zawsze nie lubił moich dziewczyn, nawet Seleny- Justin, nie musisz z nią być. Przecież możesz dawać jej pieniądze. 
-Dziadku, ty tego nie rozumiesz? Mam ją zostawić samą? - spytałem, uważnie na niego patrząc.
-Nie może pojechać do rodziców?
-W tym problem, że nie. Oni ją wyrzucili ją z domu, gdy nie chciała usunąć tego dziecka.- westchnąłem. Spojrzałem mu w oczy,chcąc dowiedzieć się, czy wciąż ma tak złe o niej zdanie. -Dziadku, proszę bądź miły.
-Bruce, nie pamiętasz jak my narozrabialiśmy z Patie?
-Jeżeli wam tak bardzo zależy, mogę spróbować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Patty pov
Kiedy wróciłyśmy do domu śnieg zaczynał już powoli sypać, sprawiając, że na dworze było jeszcze zimniej. Brrr.
Od razu po wejściu, do ciepłego domu rozebrałam się, delektując przyjemnym ciepłem, które tam panowało.
-Wróciłyście- stwierdził Justin, który wszedł do korytarza. Posłałam mu uśmiech i podeszłam, tuląc się do niego. Justin, bez wahania otulił mnie swoimi ciepłymi ramionami, sprawiając, że poczułam dziwne motylki w brzuchu. Z dnia na dzień lubiłam coraz bardziej to uczucie. - Zrobić ci herbaty? Na pewno zmarzłaś.
-Tak, jest strasznie zimno. - Justin złączył nasze palce razem i delikatnie pociągnął do kuchni. - Usiądź- polecił, wskazując na krzesło pod oknem. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam co mi kazał. Patrzyłam jak sprawnie porusza się, robiąc mi napój. Podparłam brodę ręką i z uśmiechem na niego patrzyłam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że tak seksowny mężczyzna jest mój. To nie było możliwe. Takie rzeczy nie dzieją się na poważnie.
-O czym myślisz?-spytał, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, uśmiechając się lekko.
-O tym, że cieszę się na święta.- wymyśliłam na szybko. Nie musiał przecież wiedzieć, że cały czas zajmował moje myśli. Wziąłby mnie za świruskę.
-Ja też. Dzwonił do mnie Christian, kolega i zaproponował, abym zabrał cię na spotkanie. Zawsze odwiedzamy się, gdy jestem w Stratford.
-Dobra, chętnie poznam twoich przyjaciół.
************************************************
Ok, jest rozdział, po sporej przerwie. Przepraszam. Przez ostatni miesiąc miałam miałam dużo na głowie, dodatkowo nie mam laptopa. Kicha. Zebrałam się i napisałam go na telefonie. Nie wiedzę swoich błędów, więc za nie przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteście tak bardzo nim zawiedzeni.

8 komentarzy:

  1. Dodawaj czesciej rozdzialy pliska

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja! Genialny blog i opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Woah ! Twój blog jest boski! Trafiłam na niego niedawno i oderwać oczu nie mogłam! Serio. Podoba mi się twój styl pisania. Szybko i łatwo się czyta. Co do rozdziału to jest genialny jak poprzednie. Czekam na NN i Weny życzę

    Pozdrawiam :*
    http://know-true-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow dopiero zaczelam czytac tego bloga i na pewno bede czytac dalej.
    Czekam na n😊

    OdpowiedzUsuń