-O boże, ta będzie idealna- pisnęłam Kat, wpychając mi w ręce wieszak z piękną granatową sukienką, na ramiączkach. Wywróciłam oczami z uśmiechem i poszłam do przymierzalni. Ubrałam się w sukienkę, przeglądając się w lustrze. Kurczę, kiedyś leżałaby o wiele lepiej. No nic, muszę przeżyć. Odsunęłam zasłonę, wychodząc z małego pomieszczenia. Okręciłam się, prezentując brunetce cudo, które dla mnie wybrała.- Ona jest stworzona dla ciebie- przytuliła mnie. Ona coś brała? Bo tak się zachowuje...
-Kat, jestem zmęczona- jęknęłam. Wiedziałam, że wychodzę z takim zachowaniem na sukę, ale to była prawda. Byłam w ciąży i czemu miałabym tego nie wykorzystać? Chociaż... i tak byłam zmęczona. Była godzina 3, akurat zdążę wrócić do domu i na chwilę się położyć.
-Dobra, już cię nie gnębię. Chodź.- zapłaciłam za swoją sukienkę i opuściłyśmy sklep. Idąc przez centrum, patrzyłam na wszystkich. Sama nie wiem, czy chciałam tak kogoś zobaczyć. Czułam taką chęć poznania tutaj ludzi. Ciekawa byłam, czy byli tak samo marudni, co w Londynie.- Patty- powiedziała Kat, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na dziewczynę. -Czy ty mnie w ogóle słuchasz?-spytała z uniesionymi brwiami i rękami na biodrach. Westchnęłam.
-Przepraszam, zamyśliłam się- wytłumaczyłam.
-Może nie znam cię jakoś przesadnie dobrze, ale wydaje mi się, że czymś się przejmujesz- położyła dłoń na moim ramieniu.
-Nic się nie dzieje. Czuję się po prostu przytłoczona wszystkim. Rano dowiedziałam się, że moja mama ma nowotwór...- chciałam jeszcze mówić, ale mi przerwała.
-O boże, tak mi przykro...
-Wiesz co? - przygryzłam wewnętrzną część policzka.- Mnie nie. Bóg zaczyna ją karać za to co mi zrobiła- mruknęłam- Nie odezwę się do niej już nigdy. Może rozważę to, gdyby ona wyciągnęła pierwsza rękę, innego wyjścia nie ma- powiedziałam niewzruszona. Postanowiłam właśnie tak zrobić. Nie będę już nią przejmować. Teraz najważniejsze było dziecko.
-Jeśli cię to pocieszy, to moja mama też ze mną nie gada- wyznała. Zmarszczyłam brwi, zaciekawiona.- Myślała, że będę chirurgiem- zaśmiała się - to nie dla mnie. Od zawsze chciałam mieć własny biznes.
-Damy sobie radę- przytuliłam ją na pocieszenie. Dopiero w takich momentach zauważałam, że Kat ma więcej ze mną wspólnego, niż mogłabym pomyśleć.
-Wracamy- zaśmiała się- Byłaś zmęczona przecież.
-Przeszło mi- zaśmiałam się, na co ona mi dorównała. - Starbucks? Mam ochotę na ten sok z pomarańczy.
-Ok, w takim razie, kierunek Starbucks.
Siedząc w kawiarni, Kat opowiadała mi o tym nowym chłopaku. Ona naprawdę powinna się zdecydować którego woli.
-Kat, jestem zmęczona- jęknęłam. Wiedziałam, że wychodzę z takim zachowaniem na sukę, ale to była prawda. Byłam w ciąży i czemu miałabym tego nie wykorzystać? Chociaż... i tak byłam zmęczona. Była godzina 3, akurat zdążę wrócić do domu i na chwilę się położyć.
-Dobra, już cię nie gnębię. Chodź.- zapłaciłam za swoją sukienkę i opuściłyśmy sklep. Idąc przez centrum, patrzyłam na wszystkich. Sama nie wiem, czy chciałam tak kogoś zobaczyć. Czułam taką chęć poznania tutaj ludzi. Ciekawa byłam, czy byli tak samo marudni, co w Londynie.- Patty- powiedziała Kat, wyrywając mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na dziewczynę. -Czy ty mnie w ogóle słuchasz?-spytała z uniesionymi brwiami i rękami na biodrach. Westchnęłam.
-Przepraszam, zamyśliłam się- wytłumaczyłam.
-Może nie znam cię jakoś przesadnie dobrze, ale wydaje mi się, że czymś się przejmujesz- położyła dłoń na moim ramieniu.
-Nic się nie dzieje. Czuję się po prostu przytłoczona wszystkim. Rano dowiedziałam się, że moja mama ma nowotwór...- chciałam jeszcze mówić, ale mi przerwała.
-O boże, tak mi przykro...
-Wiesz co? - przygryzłam wewnętrzną część policzka.- Mnie nie. Bóg zaczyna ją karać za to co mi zrobiła- mruknęłam- Nie odezwę się do niej już nigdy. Może rozważę to, gdyby ona wyciągnęła pierwsza rękę, innego wyjścia nie ma- powiedziałam niewzruszona. Postanowiłam właśnie tak zrobić. Nie będę już nią przejmować. Teraz najważniejsze było dziecko.
-Jeśli cię to pocieszy, to moja mama też ze mną nie gada- wyznała. Zmarszczyłam brwi, zaciekawiona.- Myślała, że będę chirurgiem- zaśmiała się - to nie dla mnie. Od zawsze chciałam mieć własny biznes.
-Damy sobie radę- przytuliłam ją na pocieszenie. Dopiero w takich momentach zauważałam, że Kat ma więcej ze mną wspólnego, niż mogłabym pomyśleć.
-Wracamy- zaśmiała się- Byłaś zmęczona przecież.
-Przeszło mi- zaśmiałam się, na co ona mi dorównała. - Starbucks? Mam ochotę na ten sok z pomarańczy.
-Ok, w takim razie, kierunek Starbucks.
Siedząc w kawiarni, Kat opowiadała mi o tym nowym chłopaku. Ona naprawdę powinna się zdecydować którego woli.
-A teraz najnowszy singiel Seleny Gomez, Slow Down!- powiedział facet w radiu. Wywróciłam oczami.
-Nienawidzę jej- mruknęłam do Kat.
-Bo to była Justina?-spytała, unosząc brwi.
-Nie, nienawidzę jej, bo nie wkurwia. Wątpię, aby na żywo była mniej paniusiowata- wbiłam paznokcie w drewniany blat stołu.
-Patty, spokojnie. - od razu załapałam o co jej chodzi. Wzięłam kilka wdechów i w miarę się uspokoiłam.
-Przepraszam, odkąd jestem w ciąży nie zachowuję się jak ja- westchnęłam.
-Nienawidzę jej- mruknęłam do Kat.
-Bo to była Justina?-spytała, unosząc brwi.
-Nie, nienawidzę jej, bo nie wkurwia. Wątpię, aby na żywo była mniej paniusiowata- wbiłam paznokcie w drewniany blat stołu.
-Patty, spokojnie. - od razu załapałam o co jej chodzi. Wzięłam kilka wdechów i w miarę się uspokoiłam.
-Przepraszam, odkąd jestem w ciąży nie zachowuję się jak ja- westchnęłam.
Przed lustrem ostatni raz poprawiłam sukienkę, która, wydawała mi się, o wiele lepiej, niż w sklepie przylegać do mojego ciała. Uśmiechnęłam się sama do siebie, przerzucając wyprostowane włosy na prawe ramię. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo cieszyłam się na tą " randkę". Nie była ona z przyjemności, z jego strony, więc randką chyba tego nazwać nie mogę. On zabierał mnie ... gdzieś, aby uniknąć kolejnego skandalu. to takie niesprawiedliwe, że nawet miłość muszę udawać. Myślę, że prościej byłoby, gdybym brała jedynie od niego kasę. Westchnęłam i przejechałam usta ostatni raz błyszczykiem. Moje ręce z dziwnego powodu trzęsły się.
Usłyszałam pukanie, więc wymamrotałam " proszę" na tyle głośno, aby to usłyszał. Do pokoju wszedł całkowicie, rzecz jasne, ubrany Justin. westchnęłam, odwracając się do niego przodem.
-Ładnie wyglądasz- skomentował. Ładnie? Tylko ładnie? Zamknij się idiotko, mógł nic nie mówić.
-Dzięki-odpowiedziałam mimo wszystko. -Gdzie idziemy?-spytałam, biorąc torebkę i pakując do środka portfel, telefon i błyszczyk.
-Miałam plany zabrać się do restauracji- zaczął.
-Nie- jęknęłam- Chodźmy się przejść. Na dworze jest przyjemnie ciepło- uśmiechnęłam się promiennie.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami. Czyżbym powiedziała coś źle?
-Jeżeli wolisz restaurację, to możemy tam iść, mi to z resztą wszystko jedno...- powiedziałam panikując. Nie chciałam mu się za bardzo sprzeciwiać.
-Nie, spacer jest okay- uśmiechnęłam się i wsunęłam stopy w zwykłe sandały. Bez słowa opuścił pokój, powodując u mnie kolejną falę myśli. Zdenerwowałam go? Oczywiście, że tak, idiotko. Po co się odzywałaś?! Westchnęłam i także opuściłam pokój. Zeszłam powoli po schodach, zastając go obok drzwi, gdy chyba pisał sms-a.
-Możemy iść- powiedziałam cicho, niepewnie. Spojrzał na mnie, chowając telefon do kieszeni.
-Co jest grane?-uniósł brwi. Spuściłam wzrok, przygryzając wargę.
-Nie chciałam cię zdenerwować- szepnęłam.
-Nie zdenerwowałaś mnie. Czemu tak pomyślałaś? Przecież też wolę spacer. Zaproponowałem restaurację, bo mówiłaś, że wychowałaś się w takim środowisku.
-Justin, to że wychowałam się w takiej rodzinie, nie oznacza, że jestem taka sama- posłałam mu drobny uśmiech- Idziemy? - rozpromieniłam się w mgnieniu oka.
-Jasne-zaśmiał się. otworzył drzwi, najpierw mnie w nich przepuszczając. zarumieniłam się i wyszłam na zewnątrz. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem brzydka, ani nieśmiała, ale Justin był tak przystojny i tak pewny tego i siebie, że mnie onieśmielał i zawstydzał jednocześnie. Od razu, kiedy zakluczył dom podszedł do mnie, splatając nasze palce razem. Deszcz przeszedł przez moje ciało, powodując, że uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy szliśmy chodnikiem, wszyscy, którzy nas mijali uparcie wpatrywali się w nas.
-Jak się czujesz?-spytał, przerywając ciszę. Odwróciłam głowę w jego kierunku, uśmiechając się. Musiało to wszystko wyglądać wiarygodnie.
-Dobrze. spędziłam dzień z Kat i mam o wiele lepszy humor
-Kto to Kat?-spytał zaciekawiony.
-To ta dziewczyna, którą wtedy w Starbucksie wysłałeś, żeby sprawdziła co u mnie, gdy się przebierałam.
-Pamiętam-stwierdził- Taka bruneta z ciut ciemniejszą karnacją- przytaknęłam.
-Zaprzyjaźniłyśmy się- poinformowałam go.
-Uważaj na nią. Chyba niczego jej nie powiedziałaś- powiedział poważnym tonem. Wywróciłam oczami.
-Nie, Powiedziałam jej jedynie, że idę na randkę z samym Justinem Bieberem - zaśmiałam się- Mogłeś zobaczyć jak się cieszyła. - nagle przypomniało mi się, że Kat umówiła się z Jeremy'm - A właśnie, twój tata jest w mieście?-spytałam.
-Tak, a dlaczego pytasz? -zmarszczył brwi
-Wydaje mi się, że go dzisiaj spotkałam. Był w centrum.
-Mówił mi, że kolejny raz założył się z Jazzy, że nie odważy się spać sama i przegrał zakład i musiał jej kupić lalkę- zaśmiałam się z jego opowieści, zwracając na nas jeszcze większa uwagę.
-Twój tata umawia się z kimś?-spytałam ciekawa. Musiałam wypytać go, zanim Kat się z nim spotka i zostanie skrzywdzona.
-Chyba nie myślisz...- odwrócił się do mnie przodem, spoglądając na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Co?! Nie! Kat się z nim umówiła.
-Żartujesz sobie ze mnie?-prychnął.
-Ani trochę- odpowiedziałam poważnie
-Tak wygląda właśnie kryzys wieku średniego- mruknął zażenowany. - Przecież ona jest w moim wieku! Boże...
-Justin- potarłam kciukiem jego dużą dłoń. - Kat zapewne za niedługo sobie odpuści. Jeszcze nie jest zdecydowana, czy woli go , czy nowego kolegę z pracy- starałam się go uspokoić.
Podeszliśmy do ławki, w małym parku,w którym już byłam i usiedliśmy na ławce. Patrzyłam na pięknie zachodzące słońce.
-Patty- szepnął. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zdziwiłam się, że był tylko kilka centymetrów od mojej twarzy. Uniósł dłoń i kciukiem potarł mój policzek. Zamknęłam oczy, ciesząc się przyjemnym dotykiem jego dłoni. Jego gorący oddech czułam na twarzy, co oznaczało, że zaraz się to stanie. On zaraz mnie pocałuje!
Stało się dokładnie to, co przypuszczałam. Przyłożył swoje rozgrzane wargi, do moich. Spodziewałam się namiętnego pocałunku, bo takie właśnie składał na moich ustach w hotelu, tamtej nocy. On jednak nieśpiesznie delikatnie dotykał swoimi moje wargi. Nawet mój pierwszy pocałunek nie był tak wspaniały. Czułam się, jakby on naprawdę darzył mnie jakimś uczuciem.
Kiedy odsunął się kawałek, otworzyłam oczy, spoglądając w jego piękne brązowe tęczówki.
-Wracajmy- szepnął. Przytaknęłam, wstając z ławki. brunet po raz kolejny złapał mnie za rękę i udaliśmy się w drogę powrotną.
**********************************************
No i stworzyłam coś takiego. Co myślicie? Mam nadzieję, że tak bardzo tego nie spieprzyłam ;).
Czytasz= Komentujesz
Usłyszałam pukanie, więc wymamrotałam " proszę" na tyle głośno, aby to usłyszał. Do pokoju wszedł całkowicie, rzecz jasne, ubrany Justin. westchnęłam, odwracając się do niego przodem.
-Ładnie wyglądasz- skomentował. Ładnie? Tylko ładnie? Zamknij się idiotko, mógł nic nie mówić.
-Dzięki-odpowiedziałam mimo wszystko. -Gdzie idziemy?-spytałam, biorąc torebkę i pakując do środka portfel, telefon i błyszczyk.
-Miałam plany zabrać się do restauracji- zaczął.
-Nie- jęknęłam- Chodźmy się przejść. Na dworze jest przyjemnie ciepło- uśmiechnęłam się promiennie.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami. Czyżbym powiedziała coś źle?
-Jeżeli wolisz restaurację, to możemy tam iść, mi to z resztą wszystko jedno...- powiedziałam panikując. Nie chciałam mu się za bardzo sprzeciwiać.
-Nie, spacer jest okay- uśmiechnęłam się i wsunęłam stopy w zwykłe sandały. Bez słowa opuścił pokój, powodując u mnie kolejną falę myśli. Zdenerwowałam go? Oczywiście, że tak, idiotko. Po co się odzywałaś?! Westchnęłam i także opuściłam pokój. Zeszłam powoli po schodach, zastając go obok drzwi, gdy chyba pisał sms-a.
-Możemy iść- powiedziałam cicho, niepewnie. Spojrzał na mnie, chowając telefon do kieszeni.
-Co jest grane?-uniósł brwi. Spuściłam wzrok, przygryzając wargę.
-Nie chciałam cię zdenerwować- szepnęłam.
-Nie zdenerwowałaś mnie. Czemu tak pomyślałaś? Przecież też wolę spacer. Zaproponowałem restaurację, bo mówiłaś, że wychowałaś się w takim środowisku.
-Justin, to że wychowałam się w takiej rodzinie, nie oznacza, że jestem taka sama- posłałam mu drobny uśmiech- Idziemy? - rozpromieniłam się w mgnieniu oka.
-Jasne-zaśmiał się. otworzył drzwi, najpierw mnie w nich przepuszczając. zarumieniłam się i wyszłam na zewnątrz. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem brzydka, ani nieśmiała, ale Justin był tak przystojny i tak pewny tego i siebie, że mnie onieśmielał i zawstydzał jednocześnie. Od razu, kiedy zakluczył dom podszedł do mnie, splatając nasze palce razem. Deszcz przeszedł przez moje ciało, powodując, że uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy szliśmy chodnikiem, wszyscy, którzy nas mijali uparcie wpatrywali się w nas.
-Jak się czujesz?-spytał, przerywając ciszę. Odwróciłam głowę w jego kierunku, uśmiechając się. Musiało to wszystko wyglądać wiarygodnie.
-Dobrze. spędziłam dzień z Kat i mam o wiele lepszy humor
-Kto to Kat?-spytał zaciekawiony.
-To ta dziewczyna, którą wtedy w Starbucksie wysłałeś, żeby sprawdziła co u mnie, gdy się przebierałam.
-Pamiętam-stwierdził- Taka bruneta z ciut ciemniejszą karnacją- przytaknęłam.
-Zaprzyjaźniłyśmy się- poinformowałam go.
-Uważaj na nią. Chyba niczego jej nie powiedziałaś- powiedział poważnym tonem. Wywróciłam oczami.
-Nie, Powiedziałam jej jedynie, że idę na randkę z samym Justinem Bieberem - zaśmiałam się- Mogłeś zobaczyć jak się cieszyła. - nagle przypomniało mi się, że Kat umówiła się z Jeremy'm - A właśnie, twój tata jest w mieście?-spytałam.
-Tak, a dlaczego pytasz? -zmarszczył brwi
-Wydaje mi się, że go dzisiaj spotkałam. Był w centrum.
-Mówił mi, że kolejny raz założył się z Jazzy, że nie odważy się spać sama i przegrał zakład i musiał jej kupić lalkę- zaśmiałam się z jego opowieści, zwracając na nas jeszcze większa uwagę.
-Twój tata umawia się z kimś?-spytałam ciekawa. Musiałam wypytać go, zanim Kat się z nim spotka i zostanie skrzywdzona.
-Chyba nie myślisz...- odwrócił się do mnie przodem, spoglądając na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Co?! Nie! Kat się z nim umówiła.
-Żartujesz sobie ze mnie?-prychnął.
-Ani trochę- odpowiedziałam poważnie
-Tak wygląda właśnie kryzys wieku średniego- mruknął zażenowany. - Przecież ona jest w moim wieku! Boże...
-Justin- potarłam kciukiem jego dużą dłoń. - Kat zapewne za niedługo sobie odpuści. Jeszcze nie jest zdecydowana, czy woli go , czy nowego kolegę z pracy- starałam się go uspokoić.
Podeszliśmy do ławki, w małym parku,w którym już byłam i usiedliśmy na ławce. Patrzyłam na pięknie zachodzące słońce.
-Patty- szepnął. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zdziwiłam się, że był tylko kilka centymetrów od mojej twarzy. Uniósł dłoń i kciukiem potarł mój policzek. Zamknęłam oczy, ciesząc się przyjemnym dotykiem jego dłoni. Jego gorący oddech czułam na twarzy, co oznaczało, że zaraz się to stanie. On zaraz mnie pocałuje!
Stało się dokładnie to, co przypuszczałam. Przyłożył swoje rozgrzane wargi, do moich. Spodziewałam się namiętnego pocałunku, bo takie właśnie składał na moich ustach w hotelu, tamtej nocy. On jednak nieśpiesznie delikatnie dotykał swoimi moje wargi. Nawet mój pierwszy pocałunek nie był tak wspaniały. Czułam się, jakby on naprawdę darzył mnie jakimś uczuciem.
Kiedy odsunął się kawałek, otworzyłam oczy, spoglądając w jego piękne brązowe tęczówki.
-Wracajmy- szepnął. Przytaknęłam, wstając z ławki. brunet po raz kolejny złapał mnie za rękę i udaliśmy się w drogę powrotną.
**********************************************
No i stworzyłam coś takiego. Co myślicie? Mam nadzieję, że tak bardzo tego nie spieprzyłam ;).
Czytasz= Komentujesz
nie spieprzyłaś !! jest świetny z resztą jak zawsze <3 no to do następnego :* KK
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Bardzo orginalne i pięknie napisane x
OdpowiedzUsuń