piątek, 23 stycznia 2015

13. And you love her?

Usiadłam na ławce, w totalnie ciemnym parku. Moje serce biło szybko, przez to, że się bałam. Nie doszłam jeszcze do siebie po akcji z Justinem, a teraz obawiałam, że ktoś wyskoczy z krzaków i mnie zabije.
-Zeszłym razem nie potraktowałaś mnie zbyt dobrze- powiedział głos w ciemnościach, a ja myślałam, że dostanę zawału. Rozpoznałam ten głos... David. Proszę, nie! Zabierzcie mnie stąd. Byłabym zadowolona, nawet gdyby Justin teraz tu był. Byłam tak przerażona... Podniosłam się z miejsca i zaczęłam uciekać alejką. Obejrzałam się do tyłu, gdy nagle na kogoś wpadłam. Chciałam zacząć piszczeć, ale poczułam charakterystyczne perfumy. Jestem zbawiona. Bóg mnie wysłuchał. Wtuliłam się w Justin, zaczynając płakać. Nie wytrzymałam i po porostu się rozpłakałam. Może to zabrzmieć dziwnie, ale poczułam się naprawdę bezpieczna, kiedy objął mnie w pasie, także przytulając.
-Boże, Patty tak się martwiłam-pisnęła ... Kat? O Boże, musiałam zepsuć jej randkę.
-Jeremy, zabierz ją stąd- powiedziała Pattie. Ja jednak uparcie trzymałam ramiona oplecione wokół brzucha Justina. Wiem, że po tym co zrobił powinnam od niego uciekać, ale David sprawił, że zapomniałam o tym. W tamtym momencie to właśnie Justin był moim wybawcą. Nie rozumiałam dlaczego to właśnie z nim chciałam być. Po prostu z nim teraz czułam się najbezpieczniej.
Kiedy poczułam dużą dłoń na plecach, zacisnęłam mocno powieki.
-Nie dotykaj mnie- wyjąkałam. Jeremy od razu zabrał swoją rękę.
-Justin, w takim razie ty ją zabierz. Jest w zbyt wielkim szoku, żeby z nią pogadać.-nic więcej nie usłyszałam, tylko poczułam jak się unoszę. Wtuliłam twarz w jego szyję, zamykając oczy, a zaraz po tym odpływając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się, kiedy dotknęłam miękkiego łóżka. Rozchyliłam zaspane oczy i przetarłam je.
-Nie idź- szepnęłam do Justina. Brunet spojrzał na mnie jakby zakłopotany, ale spełnił moją prośbę i położy się obok. Przysunęłam się do niego i ponownie wtuliłam.
-Przepraszam, nie chciałem. Byłem taki wściekły, ale nie powinienem tego robić. Na prawdę mi przykro.- podniosłam się na łokciach i spojrzałam na jego twarz.
-Wiem, widzę to. Wybaczam, ale mnie przytul- szepnęłam i znowu ułożyłam się na jego klatce piersiowej.
-Wiesz, że jesteś za dobra.
-Nie, wcale nie. Kiedyś byłam zupełnym przeciwieństwem. Ale wiesz, co? Dobrze mi z tą zmianą.- jego ramiona oplotły mnie w talii, a na mojej twarzy uformował się uśmiech. Nie wiem co to było, ale coś sprawiało, że czułam się w jego towarzystwie... dobrze, nawet pomimo komplikacji. Hej, ale każdemu należy się druga szansa...
-Mogę spytać przed czym tak uciekałaś?- kiedy zadał to pytanie, moje ciało się spięło. Nie lubiłam rozmawiać o Davidzie... Nie wiedziałam, czy mogę mu powiedzieć, czy nie. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam,a z drugiej wstydziłam się.
-Dobrze powiem ci, ale ja decyduję ile- szepnęłam, podnosząc się. - Chodź na dół, zrobię herbaty- westchnęłam i podniosłam się do pozycji strojącej. Otrzepałam swoje ubrania i doprowadziłam się do porządku, aby zaraz wyjść z pokoju i nieśpiesznie pójść do kuchni. Wstawiłam wodę i naszykowałam dwa kupki, gdzie dałam po torebce miętowej herbaty. kiedy woda się zagotowała, wolałam ją do kubków i zaniosłam do salonu. Czekał już tam Justin, siedząc na kanapie. Patrzył na każdy mój ruch.Usiadłam i postawiłam kubki na stole. Oblizałam usta i spuściłam wzrok. W głowie miałam kompletną pustkę. Byłam gotowa to wszystko wyjawić? Musiałam przecież komuś to powiedzieć. Nie mogłam całe życie trzymać tego w sobie.
-Davida poznałam, gdy miałam 15 lat. Razem z Anne byłyśmy na ognisku, które organizował jej brat na zakończenie szkoły. Pamiętam, jak bardzo mi się podobał- zaśmiałam się bez krzty radości. - Kręciło mnie to, że był ... wolny. To chyba dobre słowo. Każda dziewczyna się do niego śliniła, nie ważne, czy młoda, czy już przed 30- stką. Wiesz jak wyjątkowo się poczułam, kiedy się mną zainteresował. Miałam coś, czego nikt nie miał. na samym początku było wszystko fajnie, idealnie, ale po około 3 miesiącach zaczął się szantaż. Będę z tobą, jeżeli ty zrobisz coś dla mnie. Jak idiotka zgadzałam się.. - zatrzymałam się, aby przełknąć ślinę. Dziękowałam mentalnie Justinowi, że nie zadawał pytań. Tego bym nie zniosła. - On brał pieniądze od obleśnych typów... - w tym momencie nie wytrzymałam i schowałam twarz w dłoniach. - Kazał mi się przed nimi rozbierać, a oni mogli robić co chcieli. Mogli dotykać mnie tam gdzie chcieli, ale był jeden warunek, nie mogli zmusić mnie do seksu. Nigdy się tak nie stało. - pociągnęłam nosem, sięgając po herbatę.- Kiedy teraz o tym myślę mam ochotę zatłuc się, czemu byłam tak głupia. Dlaczego musiałam być tak samolubna. To właśnie po tym postanowiłam się zmienić. Nigdy nie chodziłam na imprezy, tamta była jedyną.
-Nie wiem, co mam powiedzieć- przyznał- Chuj przeklęty- syknął.
-Nie, było minęło. To przed nim uciekałam. On tutaj jest- spuściłam wzrok. Poczułam ramiona, które mnie oplotły i przysunęły do siebie.
-Obiecuję ci, że on już nie zrobi ci krzywdy- szepnął mi do ucha. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, na co przygryzłam wargę. Hej, założę, że nie tylko ja mam dreszcze w towarzystwie takiego  chłopaka. Justin był jak pieprzony gracki bóg.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weszłam do kuchni, z uśmiechem. Może wydawać się to dziwne, ale totalnie przestałam przejmować się poprzednim dniem.
-Gotowa?-spytał brunet, uśmiechając się. Energicznie przytaknęłam i okręciłam się wokół własnej osi, prezentując sukienkę.
-Wyglądasz pięknie- zaśmiał się. Wreszcie to powiedział! Wyglądam pięknie!
-Mogę o coś spytać?- zaczęłam niepewnie.
-O co chcesz- napił się soku i podszedł do lodówki, chowając do niej karton.
-Jak tam sprawy między tobą, a Seleną?- widziałam, że nagle się spiął, ale wziął kilka wdechów i chyba się opanował .Miałam ochotę walnąć się w twarz, że o to spytałam.- Przepraszam, nie przemyślałam tego. Nie powinnam o to pytać- spuściłam głowę.
-Nie, jest okay- zaczął- Dała mi do zrozumienia, że to już ostateczny koniec i że mnie już nie kochała.
-A ty ją kochasz?-spytałam.
-Szczerze? Też chyba nie. Nie wiem czemu z nią byłem. Wczoraj zdenerwowałem się, bo uraziła moją dumę- podniosłam głowę i uśmiechnęłam się. - Śmieszy cię to?-  powiedział poważnie. Mój uśmiech od razu zniknął, a policzki zrobiły się czerwone. Idiotka, idiotka, idiotka... 
Kiedy usłyszałam jego śmiech byłam bardziej, niż zdezorientowana. 
-Byś widziała swoją minę- kiedy to powiedział wybuchł jeszcze większym śmiechem. Uff, już myślałam, że go wkurzyłam. 
- Nie żartuj sobie ze mnie- mruknęłam i założyłam ręce na piersiach. 
-No weź, nie obrażaj się.- poczochrał mnie po włosach. 
-A kto się obraża?- spytałam go, szturchając w brzuch.
-Ty, księżniczko- zmrużyłam oczy, zakładając ręce na biodrach
-Dobra, nieważne, chodźmy.
-Tak ci się śpieszy?-zaśmiał się.
-Nie!- także się zaśmiałam- Masz dzień nabijania się ze mnie?-zmrużyłam oczy, ale musiałam
wyglądać komicznie, uśmiechając się przy tym.
-Dobra koniec. Scooter nas zabije, jeżeli nie będziemy w tym studiu za 25 minut. - westchnął, biorąc
kluczyki od swojego samochodu. Przewiesiłam przez ramię torebkę i razem wyszliśmy z domu.
Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pas. Justin wjechał na ulicę, kierując się w nieznanym mi
kierunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin zaparkował na parkingu przed studiem. Czułam w brzuchu ucisk, widząc te wszystkie fanki.
Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam jak na mnie zareagowały. Nie czytałam żadnej gazety z
plotkami, ani  nie sprawdzałam żadnego portalu społecznościowego.
Kiedy wyszłam z auta usłyszałam pisk. Przygryzłam wargę, nawet nie spoglądając na te wszystkie
dziewczyny. Justin podszedł do mnie i posłał mi uspokajający uśmiech, który o dziwo podniósł mnie
trochę na duchu. Na prawdę się stresowałam tym wszystkim. Splótł nasze palce razem i ruszyliśmy
do wyjścia. Słyszałam sporo wyzwisk, ale postanowiłam je zignorować. W głowie cały czas
mówiłam sobie, że one mówią to specjalnie, bo Justin to ich idol i nie mają za co mnie nienawidzić.
Kiedy znaleźliśmy się w środku weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 3 piętro.  Od razu, kiedy
weszliśmy do pokoju, Justin kazał mi usiąść na kanapie, a on sam poszedł robić to, co kochał...
****************************************
No i co myślicie? Cieszycie się, że się pogodzili? Może to za szybko, ale ja nie lubię długich kłótni
między bohaterami, więc musicie mi to wybaczyć. Bardzo bym Was prosiła, o zostawienie
komentarza ;)
. Do następnego, który mam nadzieję będzie  najpóźniej w piątek ;).
Ps, przepraszam za błędy ;**.

5 komentarzy:

  1. Jejejej świetnie! Mimo, że nie lubie opowiadań ze sławnym Justinem to normalnie uwielbiam! Świetnie piszesz :) Wgl teraz jest tak fajnie pomiędzy nimi :) Oby tak dalej :) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  2. cuuuuuuuudo! czekam nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział <3 <3 czekam nn!

    OdpowiedzUsuń