Kiedy rano się obudziłam byłam strasznie nie wyspana. Cóż, może kanapa jest wygodna do siedzenia, ale stanowczo nie do spania. Nie miałam najmniejszej ochoty, po tym jak Justin, wczorajszego wieczoru naćpał się do tego stopnia, że krzyczał na pół Los Angeles, że gonią go smoki, które walczą z płytkami chodnikowymi, spać z nim w jednym łóżku.
Warknęłam rozdrażniona i stanęłam na nogach. Po cichu weszłam do sypialni, skąd wybrałam rurki i koszulkę, oraz bieliznę. Kiedy weszłam do łazienki od razu zaczęłam się rozbierać i zaraz po tym weszłam pod prysznic, szybko się myjąc. Wytarłam ciało w ręcznik, a włosy szybko wysuszyłam suszarką. Najpierw ubrałam bieliznę, koszulkę, a na końcu chciałam ubrać rurki, ale okazało się, że są na mnie za małe. To jakieś żarty? Mam chodzić w dresach? Kurde jego mać.
Szybko owinęłam ręcznik wokół bioder i zakradła się do pokoju, gdzie spal Justin i wyciągnęłam z torby spodnie, które zazwyczaj ubierałam, gdy zamierzałam biegać. Szybko wsunęłam je na nogi i poczłapałam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizje, ale kiedy skakałam po kanałach nic fajnego nie znalazłam. Postanowiłam zadzwonić do Kat. Ciekawa byłam, co się działo między nią, a Jeremy'm. Wzięłam komórkę i wybrałam jej numer. W czasie, kiedy łączyło nas, wyszłam na balkon, nie chcąc przez przypadek obudzić Justina. Kiedy dziewczyna nie odebrała, poczułam... smutek. Tak, to dobre określenie. Może to złudne uczucie, ale czułam się samotna. Mimo wszystko, w takim momencie potrzebowałam matki. Westchnęłam i wróciłam do środka.Nie chciało mi się siedzieć tak samej, więc do kieszeni wsadziłam telefon i zabrałam pieniądze. Opuściłam pokój i zamknęłam go na klucz, schodząc na parter. Recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie ciepło, co odwzajemniłam i opuściłam hotel. Na dworze było ciut chłodno. To możliwe, czy to ja dostaję bzika? Nie zdziwiłabym się... Starałam się iść cały czas prosto, aby później móc bez problemu wrócić. Po drodze zobaczyłam jakiś bar, wiec tam weszłam. Nie było ruchu, z czego się ucieszyłam. Nie miała ochoty na żadne przepychanki, czy tym podobne...
Podeszłam do lady i spojrzałam wyczekująco na dziewczynę, która w ohydny sposób żuła gumę i nawijała ją na palec. Miałam ochotę zwymiotować. czy wszyscy ludzie są tak irytujący i obrzydliwi?
-Emily! Miałaś się zachowywać!-krzyknęła stara kobieta, mierząc dziewczynę srogim spojrzeniem- Na zaplecze- dodała już ciszej, a na dziewczyna wykonała jej polecenie. - Co ci podać?-spytała, uśmiechając się do mnie.Co jak co, ale starsi ludzie są bardziej wyrozumiali i mili, niż ci młodzi...
-Coś zdrowego- powiedziałam, wzdychając. Starsza kobieta, zmarszczyła brwi i " zjechała mnie wzrokiem", a następnie szeroko się uśmiechnęła.
-Przygotuję ci coś zdrowego, ale pożywnego- zapewniła mnie. Przytaknęłam i ruszyłam do pierwszego wolnego stolika. Westchnęłam i spojrzałam w szybę. Ludzie przechadzali się ulicami, jakby chcieli uciec od swoich problemów. Czemu ja tak nie mogę. Nie obwiniam mojego maleństwa o swoje kłopoty, bo to ono jest w tym wszystkim najcudowniejsze, ale chciałabym żyć w zgodzie z rodziną.
Musiałam długo rozmyślać, bo kobieta postawiła przede mną sałatkę z kurczakiem i wszystkimi warzywami jakie można wsadzić do sałatki.
-Smacznego- powiedziała i poszła usiąść za ladę. Ja w spokoju jadłam, swoją drogą, pyszną sałatkę.
Wzięłam ostatni kęs do usta i podniosłam się z miejsca. Podeszłam do lady, gdzie zapłaciłam za sałatkę i wyszłam. Spojrzałam w niebo, które przykryły ciemne chmury, a wiatr rozwiał moje włosy. Objęłam ramiona rękami, chcąc trochę się ogrzać, A niech to szlag trafi! W czasie drogi mój telefon zaczął dzwonić, a kiedy zobaczyłam, że to Justin postanowiłam odebrać. Szczerze mówiąc, myślałam, że to Kat.
-Gdzie jesteś?-spytała na wstępie, jakby lekko spanikowany. Wywróciłam oczami i przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w hotelu.
-Justin, wyluzuj, nie jestem małym dzieckiem. Mogę wyjść się przejść-powiedziałam spokojnie i nieśpiesznie.
-Wracaj do hotelu, muszę ci coś powiedzieć. Pośpiesz się, zbiera się na burzę- dopowiedział. Serio, irytował mnie. On mi będzie dyktował, co mam robić i sterował moim życiem, jak sam nie potrafi zadbać o swoje.
-Wiem, będę za 5 minut- poinformowałam go i rozłączyłam się po prostu. schowałam telefon do kieszeni i wypatrywałam hotelu. Kiedy spostrzegłam do, od razu weszłam do środka, spotykając się z uśmiechami obsługi. Wjechałam na swoje piętro i otworzyłam drzwi i pokoju. Kiedy od razu weszłam do środka, Justin rzucił się na mnie, tuląc do siebie. Ok, co on odpiernicza?
-Co ty robisz?-spytałam skołowana, ale nie wiedząc czemu odwzajemniłam uścisk.
-Martwiłem się- wyznał. Serio? Oryginalne... - Usiądź, bo muszę ci coś powiedzieć. - zrobiłam, co chciał i zajęłam miejsce na kanapie. - Ktoś włamał się do domu i rozwalił pokój.- otworzyłam szeroko oczy.
-Czyj? -spytałam, bojąc się odpowiedzi...
-Twój- powiedział cicho i spuścił głowę. Od razu wiedziałam, że stał za tym David. Parszywa świnia! Jeszcze miesza do tego innych!
-Co z tym zrobimy?-spytałam, starając się uspokoić. Musiałam się opanować, bo to nie dobre dla dziecka.
-Mama już powiadomiła policję. A, gdy wrócimy do Atlanty, ty śpisz ze mną. Będę spokojniejszy, gdy będę mieć cię przy sobie- z początku myślałam, że gadał od rzeczy, ale na końcu to wydawało mi się po prostu słodkie.
-Nie uważasz, że jednak przesadzasz?-spytałam, unosząc brwi.
-Oczywiście, że nie. Skąd to pytanie? Mówię bardzo poważnie- wywróciłam jedynie oczami, nie chcąc się z nim kłócić.
-Jeżeli przez to będziesz spać spokojnie, to się zgadzam- powiedziałam i poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Może to dziwne, ale zachciało mi się płakać. Czemu on nie może zostawić mnie w spokoju? Nie dość, że tak wtedy niszczył mi życie, to teraz znowu mnie torturuje. Usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie podniosłam głowy. Wiedziałam, że to Justin.
-Co się dzieje?-spytał cicho i usiadł obok mnie. Kiedy poczułam jego dłoń na plecach, odważyłam się spojrzeć na niego.
-Nic, mam go po prostu dość- westchnęłam.
-Wszystko się ułoży, jeżeli będziemy musieli się wyprowadzić z Atlanty, zrobimy to. Nie zawaham się przed tą decyzją. Rozumiesz?- złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Moje serce biło szybko, przez to co powiedział. Przygryzłam wargę, ale nic mu nie odpowiedziałam. totalnie odjęło mi mowę, gdy spoglądałam w jego karmelowe oczy. Jest to możliwe zakochać się w tak krótkim czasie? Nie, to nie możliwe...
Moje rozmyślenia zostały przerwane, gdy oparł swoje czoło o moje. To się dzieje na prawdę? Bo mam wrażenie, że śnię. Moje serce biło szybko i nie mogłam oddychać. Przecież zaraz dostanę zawału. Kiedy jednak jego usta dotknęły moich, czułam jakby wokół nas wszystko zniknęło. Czułam się jakbym była najważniejsza na świecie. Nie byłam pewna, czy aby właściwie robię. Przecież, on mnie zrani. Wtedy, jednak o tym nie myślałam, to była tak magiczna chwila, że nie byłam w stanie jej przerwać.
Warknęłam rozdrażniona i stanęłam na nogach. Po cichu weszłam do sypialni, skąd wybrałam rurki i koszulkę, oraz bieliznę. Kiedy weszłam do łazienki od razu zaczęłam się rozbierać i zaraz po tym weszłam pod prysznic, szybko się myjąc. Wytarłam ciało w ręcznik, a włosy szybko wysuszyłam suszarką. Najpierw ubrałam bieliznę, koszulkę, a na końcu chciałam ubrać rurki, ale okazało się, że są na mnie za małe. To jakieś żarty? Mam chodzić w dresach? Kurde jego mać.
Szybko owinęłam ręcznik wokół bioder i zakradła się do pokoju, gdzie spal Justin i wyciągnęłam z torby spodnie, które zazwyczaj ubierałam, gdy zamierzałam biegać. Szybko wsunęłam je na nogi i poczłapałam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizje, ale kiedy skakałam po kanałach nic fajnego nie znalazłam. Postanowiłam zadzwonić do Kat. Ciekawa byłam, co się działo między nią, a Jeremy'm. Wzięłam komórkę i wybrałam jej numer. W czasie, kiedy łączyło nas, wyszłam na balkon, nie chcąc przez przypadek obudzić Justina. Kiedy dziewczyna nie odebrała, poczułam... smutek. Tak, to dobre określenie. Może to złudne uczucie, ale czułam się samotna. Mimo wszystko, w takim momencie potrzebowałam matki. Westchnęłam i wróciłam do środka.Nie chciało mi się siedzieć tak samej, więc do kieszeni wsadziłam telefon i zabrałam pieniądze. Opuściłam pokój i zamknęłam go na klucz, schodząc na parter. Recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie ciepło, co odwzajemniłam i opuściłam hotel. Na dworze było ciut chłodno. To możliwe, czy to ja dostaję bzika? Nie zdziwiłabym się... Starałam się iść cały czas prosto, aby później móc bez problemu wrócić. Po drodze zobaczyłam jakiś bar, wiec tam weszłam. Nie było ruchu, z czego się ucieszyłam. Nie miała ochoty na żadne przepychanki, czy tym podobne...
Podeszłam do lady i spojrzałam wyczekująco na dziewczynę, która w ohydny sposób żuła gumę i nawijała ją na palec. Miałam ochotę zwymiotować. czy wszyscy ludzie są tak irytujący i obrzydliwi?
-Emily! Miałaś się zachowywać!-krzyknęła stara kobieta, mierząc dziewczynę srogim spojrzeniem- Na zaplecze- dodała już ciszej, a na dziewczyna wykonała jej polecenie. - Co ci podać?-spytała, uśmiechając się do mnie.Co jak co, ale starsi ludzie są bardziej wyrozumiali i mili, niż ci młodzi...
-Coś zdrowego- powiedziałam, wzdychając. Starsza kobieta, zmarszczyła brwi i " zjechała mnie wzrokiem", a następnie szeroko się uśmiechnęła.
-Przygotuję ci coś zdrowego, ale pożywnego- zapewniła mnie. Przytaknęłam i ruszyłam do pierwszego wolnego stolika. Westchnęłam i spojrzałam w szybę. Ludzie przechadzali się ulicami, jakby chcieli uciec od swoich problemów. Czemu ja tak nie mogę. Nie obwiniam mojego maleństwa o swoje kłopoty, bo to ono jest w tym wszystkim najcudowniejsze, ale chciałabym żyć w zgodzie z rodziną.
Musiałam długo rozmyślać, bo kobieta postawiła przede mną sałatkę z kurczakiem i wszystkimi warzywami jakie można wsadzić do sałatki.
-Smacznego- powiedziała i poszła usiąść za ladę. Ja w spokoju jadłam, swoją drogą, pyszną sałatkę.
Wzięłam ostatni kęs do usta i podniosłam się z miejsca. Podeszłam do lady, gdzie zapłaciłam za sałatkę i wyszłam. Spojrzałam w niebo, które przykryły ciemne chmury, a wiatr rozwiał moje włosy. Objęłam ramiona rękami, chcąc trochę się ogrzać, A niech to szlag trafi! W czasie drogi mój telefon zaczął dzwonić, a kiedy zobaczyłam, że to Justin postanowiłam odebrać. Szczerze mówiąc, myślałam, że to Kat.
-Gdzie jesteś?-spytała na wstępie, jakby lekko spanikowany. Wywróciłam oczami i przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w hotelu.
-Justin, wyluzuj, nie jestem małym dzieckiem. Mogę wyjść się przejść-powiedziałam spokojnie i nieśpiesznie.
-Wracaj do hotelu, muszę ci coś powiedzieć. Pośpiesz się, zbiera się na burzę- dopowiedział. Serio, irytował mnie. On mi będzie dyktował, co mam robić i sterował moim życiem, jak sam nie potrafi zadbać o swoje.
-Wiem, będę za 5 minut- poinformowałam go i rozłączyłam się po prostu. schowałam telefon do kieszeni i wypatrywałam hotelu. Kiedy spostrzegłam do, od razu weszłam do środka, spotykając się z uśmiechami obsługi. Wjechałam na swoje piętro i otworzyłam drzwi i pokoju. Kiedy od razu weszłam do środka, Justin rzucił się na mnie, tuląc do siebie. Ok, co on odpiernicza?
-Co ty robisz?-spytałam skołowana, ale nie wiedząc czemu odwzajemniłam uścisk.
-Martwiłem się- wyznał. Serio? Oryginalne... - Usiądź, bo muszę ci coś powiedzieć. - zrobiłam, co chciał i zajęłam miejsce na kanapie. - Ktoś włamał się do domu i rozwalił pokój.- otworzyłam szeroko oczy.
-Czyj? -spytałam, bojąc się odpowiedzi...
-Twój- powiedział cicho i spuścił głowę. Od razu wiedziałam, że stał za tym David. Parszywa świnia! Jeszcze miesza do tego innych!
-Co z tym zrobimy?-spytałam, starając się uspokoić. Musiałam się opanować, bo to nie dobre dla dziecka.
-Mama już powiadomiła policję. A, gdy wrócimy do Atlanty, ty śpisz ze mną. Będę spokojniejszy, gdy będę mieć cię przy sobie- z początku myślałam, że gadał od rzeczy, ale na końcu to wydawało mi się po prostu słodkie.
-Nie uważasz, że jednak przesadzasz?-spytałam, unosząc brwi.
-Oczywiście, że nie. Skąd to pytanie? Mówię bardzo poważnie- wywróciłam jedynie oczami, nie chcąc się z nim kłócić.
-Jeżeli przez to będziesz spać spokojnie, to się zgadzam- powiedziałam i poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Może to dziwne, ale zachciało mi się płakać. Czemu on nie może zostawić mnie w spokoju? Nie dość, że tak wtedy niszczył mi życie, to teraz znowu mnie torturuje. Usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie podniosłam głowy. Wiedziałam, że to Justin.
-Co się dzieje?-spytał cicho i usiadł obok mnie. Kiedy poczułam jego dłoń na plecach, odważyłam się spojrzeć na niego.
-Nic, mam go po prostu dość- westchnęłam.
-Wszystko się ułoży, jeżeli będziemy musieli się wyprowadzić z Atlanty, zrobimy to. Nie zawaham się przed tą decyzją. Rozumiesz?- złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Moje serce biło szybko, przez to co powiedział. Przygryzłam wargę, ale nic mu nie odpowiedziałam. totalnie odjęło mi mowę, gdy spoglądałam w jego karmelowe oczy. Jest to możliwe zakochać się w tak krótkim czasie? Nie, to nie możliwe...
Moje rozmyślenia zostały przerwane, gdy oparł swoje czoło o moje. To się dzieje na prawdę? Bo mam wrażenie, że śnię. Moje serce biło szybko i nie mogłam oddychać. Przecież zaraz dostanę zawału. Kiedy jednak jego usta dotknęły moich, czułam jakby wokół nas wszystko zniknęło. Czułam się jakbym była najważniejsza na świecie. Nie byłam pewna, czy aby właściwie robię. Przecież, on mnie zrani. Wtedy, jednak o tym nie myślałam, to była tak magiczna chwila, że nie byłam w stanie jej przerwać.
Kiedy odsunął się ode mnie, wiedziałam, że moje policzki robią się czerwone. Jaki wstyd...
Chcąc nie zrobić z siebie większej ofiary losu, ponownie przycisnęłam swoje usta do jego, ale tym razem, ja zrobiłam to z większą namiętnością. Nie kontrolowałam swoich ruchów, kiedy wplotłam palce w jego włosy, delikatnie ciągnąc za nie.
Justin obwinął ramię wokół mojej talii i jednym ruchem przeniósł mnie na swoje kolana. Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, na tyle ile pozwalał brzuch i nieustannie, z równie wielką, a nawet większą pasją całował mnie.
Odsunęłam się od niego, kiedy poczułam, że brakuje mi powietrza. Otworzyłam szeroko oczy, szybko podnosząc się z miejsca. W mgnieniu oka zniknęłam z pokoju i wleciałam do łazienki.
***************************************
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Co o nim myślicie? Przepraszam za błędy ;*
Odsunęłam się od niego, kiedy poczułam, że brakuje mi powietrza. Otworzyłam szeroko oczy, szybko podnosząc się z miejsca. W mgnieniu oka zniknęłam z pokoju i wleciałam do łazienki.
***************************************
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Co o nim myślicie? Przepraszam za błędy ;*
Cudowny ! Czekam na nn ! :-)
OdpowiedzUsuńno no no fajnie fajnie :> na reszcie coś się między nimi zaczyna dziać :>
OdpowiedzUsuńhttp://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com
Zajebiasty czekam na next
OdpowiedzUsuńUwielbiam... czekam na next:)
OdpowiedzUsuńCudo! To słodkie, że Justin się tak martwi <33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:*
too-easy-love.blogspot.com
Jejku jacy oni są kochani:)) i wgl tak słodko jest! Świetny ten rozdział! Do następnego ✌
OdpowiedzUsuń